Bardzo sie cieszę, że mamantos urodziła szczęśliwie i w ogóle że coraz więcej dziewczyn z forum zostaje mamusiami - ziemskimi mamusiami. Ja też czekam, czekam i czekam... Ale jeszcze trochę cierpliwości i będzie super. Mąż jutro ma odebrać szafeczkę dla naszego skarbeczka a ja przemogłam się i kupiłam wczoraj dla naszej Oliveczki pierwsze śpioszki, kaftaniki, bo jak powiedziała Soffijka - mała ma w nich chodzić! I w ogóle ma być wszystko ok. Nie wiem jak Wy ale ja jestem strasznie nerwowa, wszystko mi zaczyna przeszkadzać, a co najgorsze nic mi się nie chce robić w domku (stałam się bardzo leniwa, a to u mnie raczej rzadkość!). A wiecie co mnie najbardziej irytuje? Otoczenie. Mieszkam w małej miejscowości, tam gdzie wszyscy się znają. Jest to dla mnie straszne, ponieważ każdy na mnie się "gapi": jak wyglądam, czy jestem opuchnięta, co urodzę, ale najgorsze jest to że zapewne zastanawiają się, czy tym razem urodzę zdrowe dzieciątko? Wzrok ludzki mnie irytuje, ale staram się tylko uśmiechać i na ich pytania jak się czuję odpowiadać: bardzo dobrze! Większość z nich na pewno źle mi życzy, bo tacy są już ludzie - po prostu głupi. Jak ktoś nie przeżył takiej tragedii jak śmierć dziecka, to nigdy nie zrozumie, co czuje matka czy ojciec. Dla mnie te 9 miesięcy oczekiwania na maluszka są zarówno czasem najszczęśliwszym, ale zarazem najtrudniejszym. Mam nadzieję, że szybko się już skończy, a ja zostanę szczęśliwą mamusią małego bobaska. A jak Wasze otoczenie reaguje na Błogosławiony stan? Czy sąsiadki też są takie ciekawskie? W dużych miastach nie ma problemu, bo nikt z nikim się nie zna, ale w mniejszych miejscowościach to koszmar! Pozdrawiam.
|