Gdy ja byłam w ciąży i wiedziałam,że moje dziecko urodzi się bardzo chore,bądź umrze, to moje przyjaciólki rozmawiały ze mną o tym.Normalnie rozmawiałyśmy o ciąży, o tym jak się czuję ja i malutka. Na kilka dni przed porodem gdy leżałam przykuta do łóżka w szpitalu ,przyszła do mnie pani psycholog i podpowiedziała mi,żebym zastanowiła się co mogę zrobic dla dziecka. Wiedząc,że urodzi się w stanie tragicznym i może nie doczekać operacji, która uratuje jej życie. Podpowiedziała o chrzcie dziecka,żebym poprosiła położne,żeby ochrzciły córeczke,żeby mąż czy ktoś z rodziny zrobił zdjęcie, bo mogę nie zdąrzyć zobaczyć Zuzi, no i żeby dać jej coś od siebie...Zuzia dostała skarpetki. Może i Ty spróbuj porozmawiać z przyjaciółką w taki sposób.Zastanówcie się,co ona i jej mąż mogą zrobić dla dziecka. a co do słów...nie ma słów kojących ból straty. Musisz bardzo uważać,co mówisz,bo czasami ludzie denerwują swoim "pocieszaniem".Wiem,bo przez 9 miesięcy życia córki walczyłyśmy, a po jej śmierci nasłuchałam się banalnych i wkurzających słów. powodzenia "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|