ps. przez pierwsze pół roku płakałam, obcinając paznkokcie u rąk Piotrusia. Było ich tylko pięć :-(
Dziś znalazłam informację o takim oto obcinaczu i uśmiechnęłam się do myśli, że Piotruś - nijak nie mogąc trzymać obcinacza - będzie mógł użyć siły swojej "misiowej łapki" i nie będzie zależny od nas.