dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Walka , którą przegraliśmy - Franio 6m-cy
Angelina3  
30-04-2015 13:33
[     ]
     
O ciąży dowiedziałam się 1 września. To moja trzecia ciąża wymodlona, oczekiwana. Zaczęłam snuć plany , wizje nas jako już pięcioosobowej rodziny.Radość, euforia. Termin porodu na 30 kwietnia idealny. Wszystko przebiegało zgodnie z planem wzorowo. Kolejne wizyty nie zapowiadały niczego złego. Badania prenatalne w 13 tyg. wyszły dobrze. Za 10 dni dokładnie 3 listopada wizyta u lekarza prowadzącego. Rozmowa ,badanie wszystko w porządku. Przechodzimy do USG i tu SZOK- NIE MA WÓD PŁODOWYCH, diagnoza BEZWODZIE- przyczyna nieznana. Zostaję skierowana do ośrodka gdzie robiłam badania prenatalne. Tam Pan docent potwierdza diagnozę. Na drugi dzień do szpitala.Podejmą próbę dolewania wód co pozwoli poznać przyczynę ich braku. Albo dziecko nie posiada nerek i nie produkuje wód albo dziura w pęcherzu płodowym i wody wyciekły. Przypominam sobie wyciek który wzięłam za obfitsze upławy.
W szpitalu okazuje się, że przed amnioinfuzją (dolewką) muszę być przeleczona antybiotykiem. Zostaję wypisana z zaleceniem powrotu za tydzień. Jest 15 tydz.ciąży.Za tydzień jestem w szpitalu. Na drugi dzień zabieg dolewania wód. Niestety nie powiódł się bo następnego ranka całe dolane wody wyciekły. Zostaję wezwana do gabinetu lekarza. Dowiaduję się że w moim przypadku doszło do nieszczelności w błonach płodowych prawdopodobnie spowodowanego jakąś infekcją. Nic nie można zrobić , ciąża jest jeszcze bardzo wczesna. Padają słowa, że mam prawo zakończyć ciążę ponieważ i tak nie rokuje. Jeśli tego nie zrobię i tak do trzech tygodni nastąpi poronienie lub dziecko obumrze, na dodatek mogę dostać infekcji wewnątrzmacicznej, która zagrozi również mojemu życiu.
Jestem w szoku. Pomimo to nawet przez myśl mi nie przechodzi że mogłabym zabić swoje dziecko. Nie ja przecież dałam mu życie. Widzę je na obrazie USG- całe ukształtowane , widzę malutkie rączki, nóżki, widzę bijące ze strachem serduszko. Mówię, że tego nie zrobię. Zostaję wypisana do domu. To był 16 tydz. ciąży.
Tydz. 26. Mój syn rośnie prawidłowo ma 700g. Nie ma żadnych wad rozwojowych. Wody ciągle się produkują i wyciekają... Lecz pomimo to mały daje radę. Mija już 11 tydzień od diagnozy, ja przebywam w domu pod opieką lekarza prowadzącego.Pierwsze tygodnie upływają mi na oczekiwaniu poronienia. No cóż tak zostałam nastawiona przez lekarzy. Zaczynam codziennie modlić się do Boga tylko sama nie wiem o co. Czasami proszę o życie dla dziecka ,częściej jednak o to aby skoro tak ma być ten koszmar się już skończył. Powoli popadam w depresję. Nie potrafię znaleźć się we własnym domu. Boję się co przyniesie następny dzień. Mijają 3 tygodnie , nic się nie dzieje. Ja czuję się fizycznie normalnie. Muszę co tydzień badać CRP żeby wychwycić ewentualną infekcję. Mijają kolejne tygodnie , zaczynam nabierać przekonania, że może jednak się uda. Jednocześnie strasznie boję się sytuacji gdy musiałabym wybierać pomiędzy moim życiem a dziecka. Całą nadzieję pokładam w Bogu. Tylko On może uratować moje dziecko.
15 grudnia jedziemy na badania połówkowe. Lekarz wykonujący bez żadnej empati i współczucia sucho informuje mnie , że dziecko ma w głowie torbiel porencefaliczną ( okropna forma niewchłaniającej się torbieli powstająca z rozpadu komórek mózgu) oraz wadę serca - przerwę w przegrodzie międzykomorowej oraz kardiomegalię. Odbiera mi mowę , nie wiem o co zapytać. Lekarz swoją postawą wydaje się mówić: " Nie wiem czego się spodziewaliście przecież wiadomo, że nie będzie dobrze" Kieruje nas na echo serca do wybitnej specjalistki w dziedzinie USG dr Włoch. Termin dopiero na 14 stycznia. Nie wytrzymam tak długo. Załatwiam echo serca u innej lekarki w Tychach już na 19 grudnia oraz konsultację u profesora neurochirurgii dziecięcej na 20 grudnia. Cały tydzień intensywnie proszę Boga o cud, o zabranie tych wszystkich okropnych wad. Prosimy z całą dalszą i bliższą rodziną o życie i zdrowie dla naszego syna , wierzymy że Bóg nas nie opuści. 19 grudnia na badaniu echo bardzo miła Pani doktor szczegółowo ogląda dzidziusia przez 40 min pod kątem stwierdzonych wad. Nie stwierdza nieprawidłowości. Łzy leją mi się strumieniami - DZIĘKUJĘ CI BOŻE ŻE JESTEŚ ZE MNĄ. Jedyne co widać to niewielkie torbielki splotów naczyniowych fizjologiczne na tym etapie rozwoju, które wchałaniają się do 30 tyg. ciąży.
Profesor neurochirurgi dziecięcej kolejnego dnia potwierdza słowa Pani doktor.
USG u P. doktor Włoch również potwierdza brak wad u dziecka. Nawet małe torbielki już się wchłonęły. Najbardziej zagrożone płuca dziecka rozwijającego się bez wód obrazowo wyglądają jak u dziecka z wodami ( brak żadnych patologii) JESZCZE RAZ DZIĘKUJEMY CI BOŻE.Nie ustajemy w modlitwie aby synek urodził się zdrowy i wierzymy, że u Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Miało być najwyżej 3 tygodnie .....
19 stycznia- Coraz ciężej wytrzymuję tę niepewność. Wiem, że im dłużej tym lepiej ale czas tak strasznie mi się wlecze.Chciałabym donosić ciążę chociaż do 30 tygodnia. Lekarze ciągle sugerują że u dzieci rozwijających się bez wód są problemy z płucami, że może nie przeżyć. Szczególnie mój lekarz chętnie udziela takich informacji.
Sytuacja w domu odbija się na moich dziewczynkach. Młodsza córka od listopada ciągle choruje. Wcześniej tego nie było. Miała już 2 x anginę , zapalenie oskrzeli a w sobotę dostała wysokiej temperatury i okazało się, że ma zapalenie płuc. Ja mam się jak ognia wystrzegać infekcji bo gdy ją złapię może się to równać zakończeniu ciąży.
Czasami wydaje mi się, że świat przestał istnieć. Boże wierzę, że mi pomożesz , że już pomagasz. Tak bardzo mi ciężko. * Franio urodził się 09-02-2015r. w 29 tc. Ważył 1200g. Żył 1godz. 40 min. Jest naszym Aniołkiem, który otacza nas teraz niewidzialną ale odczuwalną opieką.
Dziś miałeś się urodzić Kochanie a tu już prawie 3 miesiące bez Ciebie. Kocham Cię mój Synku na zawsze - mama. 
Mama Franusia
ur. i zm. 09-02-2015r.29tc
Żył 1,5 godz.
Ostatnio zmieniony 10-08-2015 10:32 przez Angelina3

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
Ania E.  
30-04-2015 15:08
[     ]
     
Kochana mamo, walczyłaś bardzo dzielnie i zrobiłaś wszystko co mogłaś by Twój synek żył. Nie wiedzieć czemu Bóg miał taki plan byś została mamą Aniołka :( tak mi przykro:( szczególnie dlatego, że wiem co przechodzisz. Dużo siły Tobie życzę i przytulam a Twojemu Aniołków wysyłam plomyczki do Nieba (*)(*)(*) 
Ania mama Aniołka Olusia *+ 9.10.2014 27tc
Kacperka *22.04.2016

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
mama Janka  
30-04-2015 15:27
[     ]
     
Dzielna z Ciebie kobieta - nie wiem co napisać ... Trzymaj się i bądź dzielna nadal ... 
mama Janka

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
taktórapamięta  
30-04-2015 20:37
[     ]
     
Ja w ogóle nie mogę sobie wyobrazić tego, co przeżywałaś, będąc w ciąży. Tzn. siebie nie mogę sobie wyobrazić, bo o swoich przeżyciach tak pięknie sama opowiedziałaś. Jak można wytrzymać taką huśtawke nastrojów? Dla mnie to niepojęte. A jednak Ty dałaś rade przechodząc przez to wszystko. Tak, dzielna z Ciebie kobieta, mamo Frania. Dlatego dasz radę i teraz, kiedy Twojego synka już z Wami nie ma. Czas złagodzi ból, a o malutkim będziesz mysleć bez żalu i łez. Ja tak mam - od odejścia mojego syna minęło już prawie 35 lat, minął także ból i żal. Zostało tylko wspomnienie i czasem myśl, czy on naprawdę istniał. 


Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
atusia13  
30-04-2015 20:48
[     ]
     
....całym sercem z Tobą.
Maluszkowi zapalam promyczek pod Niebo (*) 
Beata
Mama Marcelka z wadą letalną ur.14.05.2009 - zm 24.03.2011 http://funer.com.pl/epitafium,marcel-wysocki,5849,1.html

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
Angelina3  
06-05-2015 20:36
[     ]
     
Dziękuję wszystkim za miłe słowa. Aniu E. widziałam również Cię w programie Tv i muszę Ci powiedzieć że wydałaś mi się taka silna, taka naprawdę mega. Ja taka nie jestem . nie umiem. Ale co pomyślę o Tobie to jakby staję się ciut silniejsza , dodałaś mi sił... 
Mama Franusia
ur. i zm. 09-02-2015r.29tc
Żył 1,5 godz.

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
Ania E.  
06-05-2015 21:29
[     ]
     
Dziekuje Ci bardzo! Każda z nas jest silna bo żyjemy z tym ciężarem jakim jest strata dziecka. I jak każda z nas mam lepsze i gorsze chwile. Ale bardzo się cieszę, że moje pojawienie się w tym programie komuś pomogło - taki był moj cel. Ściskam Cię mocno i dawaj upust emocjom tu na forum, zawsze ktoś Cię wesprze. Światełka dla Aniołka (*)(*)(*) 
Ania mama Aniołka Olusia *+ 9.10.2014 27tc
Kacperka *22.04.2016

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
Angelina3  
07-05-2015 09:27
[     ]
     
Aniu Twoja sytuacja przypomina mi moją , ten straszny stres już w ciąży odbił się niestety na mojej psychice. Od kwietnia wróciłam do pracy.
Mam jeszcze dwie córeczki 11 i 6 lat dla których muszę walczyć, ale ogólnie jest niedobrze. Przeszłam straszną traumę już w ciąży ale miałam jeszcze nadzieję , śmierć Franusia była kulminacją wszystkiego. Widzę , że urodziłaś Olusia równo 4 miesiące przede mną też 9. Powiedz mi czy widzisz z czasem że jest trochę lepiej ? 
Mama Franusia
ur. i zm. 09-02-2015r.29tc
Żył 1,5 godz.

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
Ania E.  
07-05-2015 21:10
[     ]
     
Powiem tak jest inaczej ale czy lepiej nie wiem...z czasem wychodzą nowe rzeczy, z nowymi sytuacjami trzeba się borykać...ja np. Mam w pracy koleżankę, która jest w ciąży jest to dla mnie bardzo trudne. Praca pozwalala mi nie myśleć tak o tym co się stało a widząc ją ciagle mysle dlaczego mi sie nie udało dlaczego Olusia nie ma?:( bardziej tęsknię, bardziej kocham...ale juz tak czesto nie płacze jak przedtem. Niestety boli cały czas...nauczysz się z czasem żyć z tym bólem. Ściskam mocno jakby co jestem do dyspozycji :* 
Ania mama Aniołka Olusia *+ 9.10.2014 27tc
Kacperka *22.04.2016

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
Ania E.  
09-05-2015 00:21
[     ]
     
Dla Franusia na 3 miesiące kolorowe światełka do samego Nieba (*)(*)(*)
Pomagaj Mamusi bo ona teraz bardzo Cię potrzebuje. 
Ania mama Aniołka Olusia *+ 9.10.2014 27tc
Kacperka *22.04.2016

Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
Angelina3  
09-05-2015 18:55
[     ]
     
Synku już 3 miesiące nie ma Cię z nami , tęsknimy ogromnie- ja , tatuś i Twoje siostrzyczki. Emilka dziś się rozchorowała i dlatego dopiero teraz tu jestem. Czuwaj nad nią żeby szybko wróciła do zdrowia. Myślę o Tobie każdego dnia od otwarcia oczu po ich zamknięcie. Dziś też rocznica naszego jedynego krótkiego spotkania na tym świecie, które trwało ułamek sekundy. Nie widziałam Cię wprawdzie , tylko kawałek Twoich plecków ale słyszałam Twój cichutki płacz. Te moje jedyne wspomnienie spotkania z Tobą to mój najcenniejszy skarb, boję się że zatrze się z czasem w pamięci- nie dopuść do Tego. Wyproś u Boga pocieszenie dla nas.
Kocham ogromnie , na zawsze....
Mama 
Mama Franusia
ur. i zm. 09-02-2015r.29tc
Żył 1,5 godz.

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
mama Puchatka  
12-05-2015 16:29
[     ]
     
Moja droga, bardzo Ci współczuję. Ja mogłam tulić swojego synka przez krótki czas, choć wtedy już nie płakał. Potrzeba nam teraz dużo wiary i nadziei.
Zapalam światełko dla Twojego Synka (*) 
Aniołek Kubuś *23.01.2015

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
Angelina3  
18-05-2015 13:31
[     ]
     
Dziękuję wszystkim za słowa współczucia. Zastanawiam się jak dalej będzie wyglądało nasze życie bo już nigdy nie będzie chyba szczęśliwe. Tak bardzo kocham Cię mój synku i tak bardzo tęsknię za Tobą, że nie chce mi się żyć gdy Ciebie nie ma...
Mama Franusia *+09-02-2015r. 29tc. 
Mama Franusia
ur. i zm. 09-02-2015r.29tc
Żył 1,5 godz.

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
Marta2222  
18-05-2015 13:42
[     ]
     
Kochana początki są najgorsze, płacz kiedy potrzebujesz, nie przejmuj się co myślą inni.. a co do bycia szczęśliwym..powiem Ci że jest to możliwe..gdy dowiedziałam się że mój drugi synuś jest zdrowy wiedziałam że szczęście do nas wróci..tylko na to trzeba czasu;) 


Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
neibos  
21-05-2015 00:27
[     ]
     
Spoczywaj aniołku w spokoju ***** 
Ewelinka.mama Lenusi zm.luty 2013 .

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
Angelina3  
25-05-2015 13:44
[     ]
     
Tęsknię Kochanie, tak bardzo, że całe moje życie straciło sens. Wyproś mi u Boga siły bo Twoje siostrzyczki i tatuś bardzo mnie potrzebują.
Kocham Cię mój słodziaczku malutki, wspominam nasze ostatnie wspólne chwile, przewijam w głowie ten Twój króciutki płacz po porodzie, jedyne co mi zostało.. Nie wiem Słonko jak żyć bez Ciebie, wokół rodzi się tyle Twoich rówieśników z którymi miałeś się w przyszłości bawić.
Czekaj na nas mój malutki Aniołku- Kocham Cię zawsze na zawsze w moim sercu.. 
Mama Franusia
ur. i zm. 09-02-2015r.29tc
Żył 1,5 godz.

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam- Franio 4 miesiące
Angelina3  
09-06-2015 08:00
[     ]
     
Kochanie! Dziś mija 4 miesiące od Twoich urodzin i odejścia. Tyle czasu miałam nadzieję, że będziemy wkrótce razem, tyle modlitw miałam nadzieję, że owocnych. Nie wiem jaki to wszystko ma sens. Gdy dowiedziałam się, że masz się urodzić byłam najszczęśliwszą osobą na świecie - niestety nasze szczęście nie trwało długo. Potem już tylko strach. Wybacz mi kochanie te wszystkie złe myśli kiedy nie dawałam już rady, wybacz że nie walczyłam o to aby Cię wziąć w ramiona. Tak bardzo teraz tego żałuję.. tak ciężko z tym żyć. Kocham Cię nad życie, które teraz straciło dla mnie jakikolwiek sens. Mam nadzieję, że nie tęsknisz za nami tak jak my za Tobą najukochańszy mój syneczku.... Mam nadzieję że rozpoznasz mnie kiedyś ... KOCHAM I TĘSKNIĘ -mama 
Mama Franusia
ur. i zm. 09-02-2015r.29tc
Żył 1,5 godz.
Ostatnio zmieniony 09-06-2015 08:01 przez Angelina3

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
Angelina3  
10-06-2015 13:49
[     ]
     
03 lutego po południu zaczęłam dość silnie krwawić. Pojechaliśmy do szpitala w Rudzie Śląskiej. Tam po badaniu zostaję przyjęta na oddział ale lekarze twierdzą, że nie ma czynnego krwawienia. Lekarz badający chłodno mówi mi :" Wie Pani że dziecko ma bardzo małe szanse na przeżycie" Tak, wiem ale wierzę że przeżyje tak bardzo że jego słowa nie dotykają mnie tak bardzo jak dzisiaj. W ogóle w szpitalu spotkałam się z bardzo wielkim brakiem empatii ze strony lekarzy, którzy traktują mnie jak idiotkę bo nie zdecydowałam się usunąć ciąży w 15 tyg. tak to sugerowali. Jednocześnie są zdziwieni że ciąża tak długo się rozwija prawidłowo na tyle na ile można zobaczyć na USG, bo jak zadziałają płucka po urodzeniu nikt nie wie. Usłyszałam słowa" O dziwo nawet przepływy są prawidłowe".( na złość im lekarzom nawet przepływy są prawidłowe) . Żyję ciągle nadzieją, że Franio ich wszystkich zadziwi, bo skoro tak długo wytrzymał wbrew wszystkim diagnozom to pewnie ma to jakiś sens. Ja ciągle krwawię ,lecz lekarze twierdzą, że nie ma czynnego krwawienia więc czekam. Nikt nic mi nie mówi , brak jakichkolwiek informacji a gdy dopytuję traktują mnie jak jakiegoś natręta. 05 lutego na wizycie wieczornej jest Pani doktor szefowa oddziału - pierwsza konkretna osoba którą spotkałam. Zabiera mnie na rozmowę i mówi, że czas wyciągnąć Frania, że na zewnątrz możemy bardziej mu pomóc jak w środku, że jest tam uciśnięty jak człowiek w słoiku ( przez brak wód, które ciągle mi wyciekają). Proponuje mi cc na drugi dzień. konsultuję to z moim mężem, nie wiem co robić bo muszę wyrazić zgodę. Ustalamy że zdamy się na decyzję lekarzy. Z jednej strony odczuwam ulgę, że już będziemy mogli bardziej Franiowi pomóc , że będę mogła działać,ale jednocześnie się boję . Wtedy wcale nie dopuszczałam do siebie myśli, że Franio może nie przeżyć. Byłam przygotowana na długi pobyt w szpitalu, na wizyty u specjalistów ale nie na pogrzeb.
Na drugi dzień rano dowiaduję się, że cc przesuwamy na poniedziałek z powodu braku obsady lekarskiej na OIOMie noworodkowym- chcieliby żeby była pełna obsada i wszystko przygotowane. Z trudem znoszę weekend w szpitalu ale jakoś daję radę. Nie mogę się doczekać kiedy już będę mogła zobaczyć Frania. Rano jestem zdenerwowana ale nie aż tak bardzo , Franio kopie jak zwykle, tętno ok.
Przygotowują mnie do cc, przyjeżdża już mój mąż i czekamy razem. Ok. godz.10.15 zabierają mnie na salę operacyjną , strach jest teraz większy , łzy lecą po policzkach. Dostaję znieczulenie, pada pytanie:" OIOM gotowy?"- "GOTOWY" - zaczynamy. Po chwili szarpania słyszę cichutki płacz Frania i od razu go zabierają do innego pomieszczenia gdzie czeka ekipa z OIOM-u. Ja czuję jakieś takie odprężenie ( nie wiem czy to pod wpływem leków) wierzę że będzie dobrze. Jednak po chwili podchodzi pielęgniarka i pyta czy chcę żeby ochrzcić dziecko: tak, Franciszek Jan.
Szyją mnie jeszcze , po jakimś czasie wyjeżdżamy z sali operacyjnej i nagle każą się odsuwać bo OIOM jedzie z dzieckiem, Pani doktor krzyczy że będzie bardzo trudno uratować dziecko, że płuc bardzo mało się rozwinęły. Jest już wtedy koło mnie mąż. Pytają czy ratować do końca bo może to mieć znamienne skutki- OCZYWIŚCIE że RATOWAĆ DO KOŃCA.
Zawożą mnie na sale gdzie leży mama z nowo urodzonym dzidziusiem. Mąż idzie na OIOM do dziecka. Nie przychodzi dość długo> Mija przeszło godzina - nagle pojawia się w drzwiach. Nie musi nic mówić, płacze. Już wiem co się stało- ale nie wierzę w to . Powoli przestaje działać znieczulenie , ale dużo bardziej boli serce. Nie mogę zobaczyć małego bo jest na innym piętrze a ja nie mogę wstawać. Mąż miał go na rękach tulił i mówił że nie chciał oddać. Był podobny do niego , do dziewczynek. Ja w szoku nawet nie zabiegam o to żeby zobaczyć Franusia, boję się, że umrę razem z nim , że jak go zobaczę to dalsze moje życie będzie niemożliwe. Po kilku godzinach zabierają go do prosektorium w innym budynku. Dziś żałuję tego , żałuję że okazałam się takim tchórzem. Czy mi wybaczysz synku?
Ja bardzo źle zniosłam cc, przez kilka dni nie mogłam chodzić miałam zawroty głowy, mdlałam. Cały czas jest ze mną ktoś z rodziny mama, ciocia, mąż ( ma jeszcze wiele spraw do załatwienia). Jednego czego pragnę to pójść do domu - pogrzeb zaplanowany na piątek do południa. Jestem jednak tak słaba, że moje pójście do domu w czwartek jest niemożliwe. Zostaję wypisana w piątek niestety już po pogrzebie.
Po powrocie do domu okazało się że mój dom nie jest już moim dawnym domem, że brakuje tam kogoś ważnego , kogoś kto przez 6,5 m-ca dawał mi siłę na podejmowanie walki, kogoś na kogo z taką radością czekałam. I chociaż te 6,5 m-ca to tak krótko nie umiem poukładać sobie życia bez Ciebie Kochanie. Wybacz mi wszystko czego nie zrobiłam, a powinnam, wybacz mój strach, moje nerwy, to że nie potrafiła być spokojna, żeby było Ci w brzuszku dobrze, że były dni gdy nie chciałam się zbyt z Tobą zżyć i zbyt mocno pokochać bo bałam się że odejdziesz za szybko i będę bardziej cierpieć.
TERAZ KOCHAM CIĘ NAD ŻYCIE I JESZCZE BARDZIEJ -oddałabym wszystko żebyś tylko mógł być z nami. 
Mama Franusia
ur. i zm. 09-02-2015r.29tc
Żył 1,5 godz.

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
Angelina3  
25-06-2015 08:39
[     ]
     
Tęsknię Kochanie coraz bardziej, tak bardzo chciałam abyś był z nami. Proś Boga o siły dla mamusi bo jestem coraz słabsza.....KOCHAM CIĘ NA ZAWSZE- mama 
Mama Franusia
ur. i zm. 09-02-2015r.29tc
Żył 1,5 godz.

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
Angelina3  
06-07-2015 09:16
[     ]
     
Mój Aniołku tęsknię....
Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy - KOCHAM CIĘ
Proś Boga o siły dla nas... 
Mama Franusia
ur. i zm. 09-02-2015r.29tc
Żył 1,5 godz.

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
Angelina3  
09-07-2015 07:59
[     ]
     
5 miesięcy kochanie.....Kocham , pamiętam, tęsknię 
Mama Franusia
ur. i zm. 09-02-2015r.29tc
Żył 1,5 godz.

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
iwona0489  
09-07-2015 12:32
[     ]
     
Franio dodaj sił mamie, a dla Ciebie kolorowe światełka (*) 
"Nic nie boli bardziej, niż śmierć spełnionego marzenia..."
Iwona mama 2 Aniołków. Drobinki 26.02.2013 oraz Wiktorii 09.01.2014 tak bardzo Was kocham
Oraz ziemskiej Liliany

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrałam
EwelinaW  
27-07-2015 01:46
[     ]
     
Ty nie przegrałaś.
Nie przegrało też dziecko.
Ono ma t, do czego my ponoć dążymy...Zycie wieczne...
Jesteś mocno wierząca, więc wiesz że ono nie cierpi, tylko Ty. Żałobę trzeba przejść. Tak to jest skonstruowane.

Ja jestem mocną realistką. I nie miej pretensji do swojego lekarza. On CI nie pisał ponurego scenariusza, tylko przedstawiał realne fakty.
Czytając Ciebie, jak wyglądała ciąża od poczatku...to faktycznie tylko cud mógł Wam pomóc. Ja w cuda nie wierzę. Już nie. Wydawało mi się, że miały miejsce. Ale teraz wiem, jak je wytłumaczyć. I jestem przeciwna ratowania ciąży za wszelką cenę. Im dalej, tym trudniej się pożegnąć.

Daj sobie czas. Pięknie dbałaś, walczyłaś. Słuchałaś lekarzy, którzy z medycznego punktu robili dla Was wszystko.

(*)
-----------------------
Mama Królewny Zuzi 23.08.07-06.06.08*
Księżniczki Natalki 24.09.09
Ksieciunia Nikosia 24.01.12
----------------------- 
"Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrała- Franio 6m-cy
Angelina3  
10-08-2015 09:22
[     ]
     
Kochanie moje , wczoraj skończyłeś swoje anielskie pół roczku. Jak Ci tam jest skarbie? Bawisz się z kolegami - Mikim, Krzysiem , Majeczką ...
Tak bardzo tęsknię mój okruszku , że czuję to wręcz fizycznie. Proś Boga o siły dla mamy bo wydaje się, że potrzebuję ich coraz więcej.
KOCHAM CIĘ SYNIO I NIGDY NIE PRZESTANĘ...... 
Mama Franusia
ur. i zm. 09-02-2015r.29tc
Żył 1,5 godz.

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrała- Franio 6m-cy
smark90  
19-08-2015 11:21
[     ]
     
Franio patrząc z góry na pewno nie chce żebyś płakała- tak zawsze powtarza mój mąż o naszych dzieciach kiedy za nimi płaczę. Żałoba ma różne etapy, które każda z nas przechodzi inaczej. Musi być czas na wybudzenie się z szoku, czas na płacz i czas na zrozumienie co się stało. Śmierć własnego dziecka jest raną, która się chyba nigdy nie zabliźni. ale będzie mniej boleć.. 
mama dwóch Aniołków- Julki ur i zm 14.01.2014 i Kacperka ur i zm 24.07.2015

Re: Walka , którą przegraliśmy , ja przegrała- Franio 8 m-cy
Angelina3  
09-10-2015 11:23
[     ]
     
8 m-cy temu trwał właśnie ten krótki czas Twojego życia. Życia , które zmieniło moje(nasze) życie już na zawsze. Dziękuję Ci kochanie, że tyle wytrzymałeś i przepraszam, że nie dałam Ci tak dobrych warunków do rozwoju jak Twoim siostrom. . kocham Cię mój Aniołeczku i nigdy nie przestanę. Myślę o Tobie codziennie , tęsknię, nie mogę zrozumieć zupełnie tak jak 8 m-cy temu. Jeśli to możliwe bądź przy nas Kochany .... (*)(*)(*) 
Mama Franusia
ur. i zm. 09-02-2015r.29tc
Żył 1,5 godz.

::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora