dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
A.Kasia  
13-01-2015 12:44
[     ]
     
Gdyby życie było sprawiedliwe, właśnie stałabym nad łóżeczkiem mojego synka wsłuchując się w jego równy oddech. Być może szukałabym w sieci jakiegoś cud środka na ząbkowanie, ubranek na wiosnę albo po prostu padłabym na łóżko w sypialni ciesząc się błogą chwilą ciszy i odpoczynku. Tak by było, gdyby życie było fair - ale nie jest. Z całego tego zestawu jest tylko cisza i łóżeczko dziecięce, które nigdy nie poznało swojego właściciela. Jest także dużo bólu, tęsknoty i powoli oswajanego smutku.

Początek roku to czas podsumowań, planów i nadziei. Właśnie z nadzieją rozpoczęliśmy poprzedni rok, z wiarą, że może to właśnie on przyniesie nam szczęście. Pamiętam z jakim żalem po raz piąty wpatrywałam się w test ciążowy i szukałam tej drugiej kreski, której i tym razem nie było. No cóż, może następnym razem - myślałam. Dopiero styczeń, piąty miesiąc starań, niektórzy czekają przecież całe lata. Wraz z lutym przyszła rezygnacja i nerwowa atmosfera. Właśnie w lutym, przy romantycznej kolacji zdecydowaliśmy się odpuścić, na jakiś czas odłożyć starania i może nawet wyjechać gdzieś aby oczyścić umysł. Nie wiedzieliśmy wtedy, że na tej kolacji w piątą rocznicę naszego związku jesteśmy już we troje. Dowiedzieliśmy się trzy tygodnie później i od tamtej pory przez niemal 6 miesięcy byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.

Od początku wiedzieliśmy, że będziemy mieli synka. Tak czuliśmy i już. Michał od razu był Michałem, nie potrafię przywołać z pamięci chwili, kiedy wybraliśmy to imię. Mam wrażenie jakby było z nami od zawsze. Nie obyło się jednak bez problemów. Miałam bardzo silne bóle brzucha, więc już w drugim miesiącu ciąży dostałam zwolnienie, leki na podtrzymanie i nakaz oszczędzania się. Odpoczywałam więc, nadrabiałam zaległości w literaturze i wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu, gdy w 24 tygodniu zaczęły się sączyć wody płodowe. Potem potoczyło się szybko, szpitalne łóżko i opinia lekarzy - "Wielowodzie, pęcherz płodowy na wierzchu, niestety nie będziemy mogli uratować tej ciąży. Może pani urodzić w każdej chwili". Udało nam się wytrzymać jeszcze dwa tygodnie, walczyliśmy o każdy dzień, o każdy gram więcej aby nasz synek miał szanse na życie. Nasz maluszek przyszedł na świat w niedzielę, zupełnie niespodziewanie bo nic nie wskazywało na to, że to będzie DZIŚ. Nasze 1070g szczęścia walczyło o to by z nami zostać całe 4,5 miesiąca. Pierwszy raz żegnaliśmy się z nim w 3 dobie życia, później jeszcze kilka razy gdy kolejne infekcje próbowały wyssać z niego życie. Za każdym razem jednak udawało mu się wygrać, lekarze kręcili z niedowierzaniem głową a my codziennie trzymając go za rączkę, głaskając po umęczonej główce mówiliśmy jak bardzo go kochamy i jak wiele dobrego jeszcze nas w życiu czeka. Aż nadszedł dzień, gdy naszemu maleństwu brakło sił do walki. Odszedł nocą, tak bardzo żałuję, że nie było nas wtedy przy nim. Przez te 4,5 miesiąca codziennie po wiele godzin siedziałam przy Michasiu modląc się o cud i złoszcząc na Boga i cały świat. Dopiero po jego śmierci zrozumiałam, że to on sam był cudem. Cudem było, że przez te kilka miesięcy był z nami, pozwolił nam się pokochać, nauczył walczyć o szczęście i docenić każdą sekundę spędzoną razem. Nauczył nas docenić siebie nawzajem. Obiecaliśmy mu, że się nie załamiemy i staramy się dotrzymać słowa, ale to najtrudniejsza próba jaką tylko można sobie wyobrazić.

Jakby ktoś kiedyś zapytał mnie, co zrobiłabym, gdybym straciła dziecko z pewnością odpowiedziałabym, że umarłabym z żalu. Cóż, teraz wiem, że człowiek przeżyje wszystko, nawet największy ból i cierpienie. Poraniony, z rozdartym sercem i duszą ale przeżyje. Czas się nie zatrzyma, świat się nie zawali, życie będzie biegło dalej ale będzie zupełnie inne, ulegnie całkowitemu przewartościowaniu.

Na tablicy oddziału, gdzie leżał nasz synek przeczytałam kiedyś takie słowa:
"Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna"
Mam nadzieję, że i my dojdziemy kiedyś do tego miejsca. Myślę, że jesteśmy to winni naszemu dziecku -obiecaliśmy przecież, że damy radę, że jeszcze będziemy szczęśliwi. Głupio byłoby się przecież nie wywiązać z obietnicy, podczas gdy Miśko patrzy na nas z góry, prawda? Czujemy jego obecność każdego dnia i to jest coś pocieszającego. Na dziś musi nam to wystarczyć... 
Kasia
mama Michałka *27.07.2014 +05.12.2014
Ostatnio zmieniony 13-01-2015 21:53 przez A.Kasia

Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
Marta2222  
13-01-2015 13:47
[     ]
     
Jakie wielkie miałaś szczęście że mogłaś być z Synkiem, poznać Go, czuwać przy Nim! Wiele z nas oddało by wszystko za takie chwile... Pamiętaj że jesteś wyjątkowa bo zostałaś wybrana na mamę wyjątkowego Dziecka
dla Michasia (*) 


Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
Natalia.k  
13-01-2015 13:50
[     ]
     
Przykro mi ze i Ciebie to spotkalo...Dzielna jestes i pewnie ze dacie rade-kazdy z nas daje rade bo nie ma wyboru.Mi pisanie bloga pomagalo,pomaga nadal choc jest juz inaczej...Duzo sil Ci zycze a Michalkowi przesylam swiatelka [*][*] 
"Dla swiata bylas czastka,dla nas calym swiatem..."
mama Alusi 24.06.2013- 5.06.2014
I Ninki ur.30.08.2015-24.05.2016
http://alusia-mojamilosc.blogspot.com/?m=

Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
atusia13  
13-01-2015 21:14
[     ]
     
Światełka dla Michasia (*).

Tobie Kochana Aniołkowa Mamo tego co wszyscy sobie tu życzymy siłyyyyyy i wiary, że nasze dzieci przecież wciąż z nami są. 
Beata
Mama Marcelka z wadą letalną ur.14.05.2009 - zm 24.03.2011 http://funer.com.pl/epitafium,marcel-wysocki,5849,1.html

Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
A.Kasia  
13-01-2015 21:55
[     ]
     
Dziękuję Wam za wsparcie i również kieruję ciepłe myśli do Was i Waszych maluszków w niebie. Co prawda nie udzielałam się wcześniej, ale od chwili narodzin synka byłam częstym gościem na forach tego serwisu i przeczytałam chyba wszystkie historie tu zamieszczone. Wy nawet same nie wiecie, jak bardzo pomogłyście mi przez okres choroby i po śmierci mojego Michałka. Mimo że się nie znamy czułam, że nie jestem w tym moim cierpieniu sama i też po części dzięki Wam nie załamałam się i mam siłę mierzyć się z każdym nowym dniem. 
Kasia
mama Michałka *27.07.2014 +05.12.2014

Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
Elkaaaa  
13-01-2015 22:41
[     ]
     
Życzę Ci wiele siły i wiary choć wiem, że jednogo i drugiego jest w Tobie bardzo duzo ... Każdy dzień jest wyzwaniem ale tak jak piszesz, musimy dać radę - to dla naszych Maluszków 
Mama cudownego synka Milanka [*]

Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
deli  
14-01-2015 00:05
[     ]
     
Witaj Kasiu,

z całych sił mocno Cię przytulam. Bardzo mi przykro...
Tak pięknie i dojrzale piszesz o Waszych przeżyciach... a w Twoich słowach zobaczyłam trochę samej siebie sprzed prawie pięciu lat. Też dla Synka starałam się być dzielną, też Mu to obiecałam... to pomagało...

Jesteś bardzo dzielna a Michaś jest na pewno bardzo dumny ze swojej mamusi.

Dużo sił dla Ciebie

Michasiowi...((*))... 
mama Franusia (7.03.2010 -14.04.2010) oraz Stasia, Julka i Wojtusia
Moje Skarby!
http://franciszekjakubkoziol.pamietajmy.com.pl

Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
Ania E.  
14-01-2015 00:25
[     ]
     
Przykro mi bardzo, że musiałaś trafic na to forum. Z tego co przeczytałam wnioskuję,że jesteś bardzo dzielna kobieta. Piszesz z takim spokojem o tym co się stało calkiem niedawno, podziwiam Cię za to. Choć wiem, że cierpisz to obietnica dana synkowi sprawia, że się nie rozsypalas. Być może mam mylne spostrzeżenia. Ja 3 miesiace po odejściu synka czuje sie jak w klatce, motam się w niej i kompletnie nie wiem jak sie z niej wydostać...życzę Ci dalej takiej siły na cały ten trudny czas a Michasiowi zapalam światełka (*)(*)(*) 
Ania mama Aniołka Olusia *+ 9.10.2014 27tc
Kacperka *22.04.2016

Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
Nika07  
14-01-2015 08:45
[     ]
     
Bardzo mi przykro, że musimy się tu spotykać. Tak jak piszesz, ja też mam wrażenie, że to forum uratowało i mnie i wiele innych mam przed kompletnym załamaniem. Masz w sobie tyle siły! Myślę, że dał Ci ją Michałek przez to swoje krótkie waleczne życie i daje Ci ją teraz. Ja codziennie proszę mojego Antosia o wsparcie, chociaż powinno być odwrotnie, to ja powinnam się nim opiekować. Życzę Ci, żeby ta siła i wiara Cię nie opuściła, pielęgnuj je w sobie.
Światełko dla Michasia [*] 
Mama Antosia *15.07.2014 +16.07.2014

Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
ewa31  
14-01-2015 16:58
[     ]
     
Bardz mi przykro,ze i ciebie to spotkalo...
Dla Michalka zapalam swiatelko (*)
A Tobie mamo zycze duzo sil 

Moje szczescie odlecialo...

Mama Nadii 6 lat I Dalii (*18.10.14) 27 tc

Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
mery.k  
14-01-2015 17:55
[     ]
     
Witaj! To forum bardzo pomogło mnie i wielu innym rodzicom w momencie gdy myślałam że nastąpił koniec świata. Kacper jest moim duchowym wsparciem w trudnych momentach i to do niego zwracam się z prośbami. Pięknie piszesz o swoim syneczku. Życzę sił w tym najtrudniejszym dla ciebie okresie.
Michałkowi ((**)) ((**))




............................................................................................
mama Kacperka (*25.08.2010 +23.05.2012) i ziemskiej Karoliny 8 l. 


Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
iwona123  
14-01-2015 22:10
[     ]
     
Kochana tak mi przykro,że Ty dołączasz do Nas, a Michaś dołączył do naszych aniołków..;(
Dziewczyny mają racje jesteście bardzo dzielni,ale pozwólcie sobie na wyrzucenie z siebie emocji...płacz jest wskazany...cierpienie po stracie dziecka jest ogromne i nie można Go tłumić w sobie, bo wróci ze zdwojoną siłą...choć masz racje myśl o tym,że nasze maleństwa tak dzielnie walczyły o każdą sekunde życia, daje Nam siłe na dalsze funkcjonowanie...w końcu to Nasi mali bohaterowie!
Michałek był bardzo dzielny!
Przytulam mocno a Michasiowi kolorowe światełka(**)(**)(**) 
Iwona mama aniołka Szymonka ur 02.08.2013 zm 24.09.2013[*][*][*]
Adasia 30.08.2014 i córeczki w brzuszku <3

Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
A.Kasia  
16-01-2015 09:21
[     ]
     
Dziś pierwszy raz od 8 miesięcy wyjeżdżam do rodziców na kilka dni. Mieszkają 100 km ode mnie i aż mnie w żołądku ściska, że przez weekend nie odwiedzę mojego chłopca. Od dnia jego narodzin byłam u niego codziennie, z wyjątkiem jednego jedynego dnia - dnia jego śmierci. Nie pozwolili nam wtedy w prosektorium do niego wejść i bardzo źle to zniosłam. Następnego dnia był pogrzeb i już od rana siedziałam jak na szpilkach, miałam tak silną potrzebę przytulić Michaszka. Zakład pogrzebowy umożliwił nam samodzielne ubranie synka i ułożenie w trumience, i powiem Wam że dużo nam to dało. Mąż, który jeszcze dzień wcześniej zapierał się, że nie da rady zanieść trumny przed ołtarz po ubraniu synka zdecydował, że musi to zrobić. Poczuł w głębi serca, że Michaś te drogę powinien przejść w ramionach taty a nie na rękach obcych ludzi. Jestem z niego bardzo dumna, że podjął taką decyzję. Mąż dużo gorzej przeżył odejście synka, do ostatniej minuty wierzył, że Miśko z tego wyjdzie, nie dopuszczał do siebie innej myśli. Nie mógł tak jak ja spędzać całych dni przy synku i nie widział tego co ja. Nie widział jak powoli z każdym dniem odrobinka życia uchodzi z jego ciałka, jak błysk w oczkach powolutku gaśnie. Nie było go z nami w chwilach, gdy godzinami próbowałam uspokoić płacz naszego dziecka w ogromnym bólu. Kilka dni przed śmiercią Misia prawie na kolanach musiałam prosić go o podpisanie dokumentów zabraniających podejmowania akcji reanimacyjnych w przypadku, gdy serduszko małego się zatrzyma. Ja wiedziałam już, że w takim momencie mimo że może udałoby się przywrócić funkcje życiowe, to nie byłoby to na zawsze. Dałoby nam to może godzinę, może kilka dni więcej, ale nie zatrzymałoby Michasia na dłużej. Co najwyżej przedłużyłoby jego ból i cierpienie. Mąż jest bardzo wierzący, i do końca wierzył w cud, modlił się o niego codziennie i wierzył w to całym sobą. Tłumaczył mi, że może Bóg tak chce, że może sprawdza naszą wiarę, że jeśli każemy reanimować Michasia to Bóg będzie wiedział,jak bardzo o niego walczymy i nam go nie odbierze. Poza dniem śmierci małego ten właśnie dzień był najgorszym dniem mojego życia. Dzień, gdy musiałam tłumaczyć mojemu ukochanemu, że musimy pozwolić synkowi odejść. Że zawsze będziemy chcieli tego jeszcze jednego dnia więcej, ale przecież to nie o nas chodzi a o Michałka. Nie mogłam przyłożyć ręki do przedłużania cierpienia mojego dziecka, dlatego długo i cierpliwie z pomocą cudownej pani doktor opisywałam mężowi jak będzie wyglądać procedura reanimacyjna i jaki wpływ będzie miała na dziecko. I w końcu ujrzałam jak nadzieja w oczach mojego męża gaśnie, jak walczy ze sobą. I tak nienawidziłam siebie w tamtym momencie za to, że to ja mu tę nadzieję odebrałam. Ale nie mogliśmy inaczej, musieliśmy pozwolić Michasiowi odejść wtedy, gdy będzie tego chciał. Tak długo walczył, ale wiem, że był już zmęczony. Nie miał siły na więcej.

Obawiam się zostawić męża na czas mojej wizyty u rodziców, ale wiem, że sobie poradzi bo to bardzo dzielny człowiek. Wiem, że odwiedzi naszego Misia i że nie zostawiam ich samych, bo mają siebie. Ale z ciężkim sercem wyjeżdżam. 
Kasia
mama Michałka *27.07.2014 +05.12.2014

Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
iwona123  
16-01-2015 11:52
[     ]
     
Na prawde bardzo silna z Ciebie kobieta...zazwyczaj to mężczyźni muszą tłumaczyć matkom...a tym razem Ty wzięłaś to na swoje barki...nie wątpie jak musiało Ci być z tym ciężko...mi mój narzeczony tłumaczył,że musimy pozwolić Szymonkowi odejść...ja wariowałam...nie chciałam...nie wierzyłam do ostatniej chwili...czasami mam wrażenie,że dalej nie wierze...
Dobrze,że bedziesz miała świadomość,że teraz nie zostawisz Michasia samego, tylko z tatą...Mąż na pewno o niego zadba :)
A Michaś przecież teraz może być wszędzie gdzie tylko zechce, także bedzie i z Tobą u rodziców i z mężem w domu, zobaczysz,że po tym "pierwszym razie" kiedy nie bedziesz u synka, zrobi Ci się ciut lżej, przekonasz sie,że tak na prawde nic takiego się nie stało,że Go nie odwiedziłaś, ja też bardzo się bałam pierwszej mojej nieobecności u Szymonka,ale gdy to już się stało zrozumiałam,że Szymonek jest ze mną wszedzie i przecież pamiętam o nim w każdej sekundzie, nie ważne gdzie jesteśmy...powodzenia i pozdrawiam
Michałku(**)(**) 
Iwona mama aniołka Szymonka ur 02.08.2013 zm 24.09.2013[*][*][*]
Adasia 30.08.2014 i córeczki w brzuszku <3

Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
A.Kasia  
18-01-2015 12:05
[     ]
     
Dziękuję :* Masz rację, najtrudniejszy był pierwszy dzień ale jest już lepiej. Mam tak wspaniałą rodzinę, dużo rozmawiamy o Misiu i dzięki temu czuję jego niemal namacalną obecność wśród nas. Moja siostra jest teraz w 4 miesiącu ciąży i bardzo boję się o nią i dziecko. Chyba tak już jest, że my, które przeżyłyśmy utratę dziecka już zawsze będziemy naznaczone tym strachem. 
Kasia
mama Michałka *27.07.2014 +05.12.2014

Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
Alicja74  
18-01-2015 22:28
[     ]
     
Wyrazy współczucia , strasznie to smutne i niepojęte , że tak dzieci odchodzą , ja nadal tego wszystkiego nie ogarniam , choć już wkrótce u mnie minie 5 lat jak odeszła moja Amelka.

Michałkowi (*)(*)(*)....

Ala,mama anielskiej Amelki 23tc(*+08.02.2010)
i ziemskich dzieci - Roksanki i Maciusia
Tak bardzo kocham i tęsknię , i nigdy nie przestanę 


Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
A.Kasia  
22-01-2015 14:56
[     ]
     
Dziś odbyła się druga msza w intencji Michałka. Poprzednią przepłakałam, teraz było już trochę lepiej. Żałuję tylko, że nie było moich rodziców ale mieszkają 100km stąd i nie zawsze mają możliwość aby przyjechać. Gdy Michaś leżał w szpitalu często go odwiedzali, w końcu to ich pierwszy i póki co jedyny wnuk. Chociaż bardzo przeżywali całą tą sytuację to mimo tego zawsze potrafili nas wesprzeć. Teraz też mamy w nich ogromne wsparcie, szczególnie miło mi było gdy zobaczyłam, że mają w domu zdjęcia Michasia, mówią o nim z miłością i czułością. W przeciwieństwie do mojej teściowej, która przed obcymi afiszuje się ze swoją żałobą a później przez pół dnia potrafi wyliczać mi sto różnych hipotez co zrobiłam źle, że ciąża zakończyła się przedwcześnie. Gdy byłam w ciąży, od początku musiałam się oszczędzać i brać leki na podtrzymanie wszystkim w koło opowiadała, że zagrożone ciąże to w szpitalu leżą a nie w domu i że udaję. Oczywiście teraz wszystkim opowiada bajki, jak to mi pomagała i we wszystkim wyręczała i nie wspomina np o tym, że jeszcze dzień przed tym jak trafiłam do szpitala kazała mi iść truskawki pielić... Co rano proszę Michasia o siłę bo nieraz już mi się wydaje, że nie zniosę tego dłużej. Nie wiem, skąd biorą się tacy ludzie ale pocieszam się, że całe wyrządzone zło prędzej czy później do człowieka wróci. 
Kasia
mama Michałka *27.07.2014 +05.12.2014

Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
A.Kasia  
27-01-2015 21:20
[     ]
     
Dziś Koteńku kończysz pół roczku. Wszystkiego najlepszego synku, tak bardzo nam Ciebie brak. Żyjesz na zawsze w naszych sercach, tak bardzo Cię z tatą kochamy. 
Kasia
mama Michałka *27.07.2014 +05.12.2014

Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
justina263  
27-01-2015 22:18
[     ]
     
Dla Michasia(*)(*)(*) 


Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
iwona123  
27-01-2015 22:49
[     ]
     
Michasiu(**)(**)(**) 
Iwona mama aniołka Szymonka ur 02.08.2013 zm 24.09.2013[*][*][*]
Adasia 30.08.2014 i córeczki w brzuszku <3

Re: Michaś *27.07.2014 +5.12.2014
A.Kasia  
24-03-2015 22:09
[     ]
     
Mój maleńki. Tak bardzo tęsknię... 
Kasia
mama Michałka *27.07.2014 +05.12.2014

::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora