dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

o moim małym Rycerzyku
marzenak  
07-05-2010 10:19
[     ]
     
Wielokrotnie zaglądałam na forum i czytałam Wasze historie, ale nigdy nie miałam odwagi odezwać się, do wczoraj, kiedy przeczytałam list Nadji - przecież to moje życie, no może nie do końca, ale skończone tego samego dnia. 24 marca 2010 odszedł mój najsłodszy chłopczyk, mój mały Rycerzyk, który nie miał już siły dalej walczyć, mimo, że tak bardzo tego pragnęłam. Moje życie przestało mieć znaczenie, nie mam już pragnień, niczego. Na mojego Szymusia czekaliśmy bardzo długo, przynajmniej dla nas, 2 lata starań, różnorodnych badań, które nie wykazywały żadnych nieprawidłowości i wreszcie się udało - 2 kreseczki na teście. To był najwspanialszy dzień w naszym życiu. Ciąża była cudowna, nic się nie działo, a mój mały Skarb rozwijał się prawidłowo. Poród książkowy, dosyć znośny i wreszcie nasze pierwsze spotkanie, mój Maluszek oznajmił swoje przybycie głośnym krzykiem, ale, gdy tylko znalazł się w moich ramionach uspokoił się. I tak przytuleni spędziliśmy 4 godziny, po których nastąpiła ta wiadomość - "Pani synek ma wadę serca, konieczna będzie operacja, zabieramy go do innego szpitala, tu trzeba podpisać". Nie wierzyłam, że to się w ogóle dzieje, jak to możliwe. Tak zaczęła się nasza walka. Cały czas powtarzano nam, że TGA to prosta wada, że w Polsce to już rutynowe zabiegi, że owszem czeka nas wiele stresu, ale za kilka lat nawet nie będziemy o tym pamiętali. Pierwsza operacja miała być jedyną, wyznaczona na 9 grudnia, na dzień przed nią pozwolono nam podejść do łóżeczka Szymusia (przebywał na OIOMIE) i wreszcie po 2 tyg. od narodzin mogłam mu się przyjrzeć. Był taki śliczny, a mnie nic nie zrażało, ani te rurki z noska, ani kable, które ciągnęły się dookoła, tak strasznie Go kochałam. Widziałam wzruszenie w oczach mojego męża, to były nasze chwile. Czekanie na koniec operacji było koszmarem, wszystko się przedłużało. Miałam nadzieję, ze wreszcie poczujemy ulgę, że zniknie ten strach - nic bardziej mylnego. Pierwsza doba była krytyczna, Nasz Malutki był w ciągłym stanie zagrożenia życia, modliłam się do Boga, do Wszystkich świętych,żeby tylko nas ocalił. I udało się. Szymuś powoli wracał do zdrówka, lekarze byli zaskoczeni postepami, twierdzili, że mamy naprawdę silnego chłopczyka. Byłam z Niego dumna - mój Rycerzyk tak walczył, abyśmy wreszcie byli razem. Cudowne świeta, mimo, że spędzone na OIOMIE, ale razem. Mogłam Go karmić, przytulać, przewijać jak prawdziwa mama. Byłam przekonana, że teraz zmierza ku lepszemu.Mieliśmy wreszcie opuścić OIOM, by przejść na zwykły oddział. I nagle załamanie, mój Synek znów zaintubowany dokładnie 27 grudnia, szok - dlaczego. Powiedziano nam, że najprawdopodobniej przed operacją organizm Szymusia wytworzył tzw. mapki - dodatkowe krążenie, które podczas cewikowania trzeba zamknąć. Nic strasznego, musimy się uzbroić w cierpliwość. Niestety cewnikowanie wykazało niedrożność lewej tętnicy i wtedy dowiedzieliśmy się, że nasz Synek urodził się z bardzo wąską nietypową lewą tętnicą i konieczna będzie kolejna operacja, bardzo ryzykowna, po raz pierwszy wykonywana w Polsce u tak małego dziecka, wykonają bypass, dlatego przyjedzie konsultant z Anina, który specjalizuje się w tego typu zabiegach u dorosłych. Byliśmy przerażeni. To była jedyna szansa dla naszego dziecka. Operacja odbyła się 28 grudnia, znowu to czekanie, okropność, nie wiemy co się dzieje, a kazano nam się liczyć z najgorszym. Ale wszystko się udało, chociaż lekarze byli sceptyczni. Docent powiedział, że to wszystko jest 'jak płomień świecy", że potrzebujemy czasu, ale ja wierzyłam już, że będzie dobrze. Mój Rycerzyk znów walczył, On was jeszce zaskoczy - tak myślałam. Rzeczywiście wracał do zdrówka, byliśmy bardzo szczęśliwi, mimo, że nadal na OIOMIE. Nie chciał sam oddychać, lekarze przygotowywali nas na dłuższą rehabilitację, być może potrzebna będzie tracheostomia. Bałam się, prosiłam o czas, lekarze twierdzili, że nie mogą dłużej czekać, że trzeba odciążyć górne drogi oddechowe, ale spróbują jeszce ostatni raz Go ekstubować. I udało się, mój Mały Chłopczyk znów ich zaskoczył, sam oddychał. Po dwóch dniach wreszcie przeszliśmy na oddział. Nareszcie mogłam być przy Nim cały czas, wykonywać wszystkie zabiegi pielęgnacyjne, przytulać, całować, karmić po 6 tygodniach rozłąki. Cały miesiąc spędziliśmy w szpitalu, ale był to cudowny czas bycia razem. Mój Synek cudownie się rozwijał, był bardzo komunikatywny, dużo jadł, przybierał na wadze. Lekarze nie mogli się nadziwić, przebąkiwali o cudzie, wreszcie wyrazili zgodę na wypis, dokładnie 6 lutego. Wróciliśmy do domu, dokładnie po 2,5 miesiąca. To był najszczęśliwszy okres w moim życiu, moja rodzina w komplecie. Codzienność była cudowna. Mój Szymuś był naszym oczkiem w głowie. Uwielbiałam się Nim zajmować, zwykłe czynności miały wręcz boski wymiar. Widziałam szczęście w oczach mojego męża, gdy bawił się z naszym Cudem, radość i spełnienie w mojej Mamie, która na skrzydłach wracała z pracy, by tylko wziąć na ręce oczekiwanego wnuczka. I wtedy nastąpiła ta sobota. Szymuś nagle stał się apatyczny, nie chciał jeść, podsypiał. Początkowo myślałam, że to infekcja, cały dzień dławił mnie strach, że coś jest nie tak. On nigdy w ciągu dnia nie był taki spokojny, zawsze dokazywał, spał tylko na rękach kątem oka obserwując czy na pewno się Go trzyma. A tu nagle taki błogi sen. Obserwowałam moją Kruszynę, ale właściwie nic się nie działo. Oddychał spokojnie, kolorki na buźce, tylko ten brak apetytu. Moja mama zaczęła alarmować, żeby pojechać do szpitala, że lepiej dmuchać na zimne, więc zebraliśmy się i pojechalismy. Nagle podczas drogi mój Synuś strasznie zbladł i ślinka poleciała mu z ust. Zaczęłam krzyczeć do męża, żeby jechał szybciej, że on umiera. Wpadłam na izbę przyjęć, błagając, żeby Go ratowali, ale On odzyskał już znowu kolorki i zaczął płakać. Natychmiast podłączyli Go do monitora, ale parametry były w porządku, saturacja 100. Postanowili zatrzymać nas na oddziale, żeby zrobić badania. Byłam przerażona, ale pani doktor uspokajała mnie, że to zwykła dekompensacja, że podadzą leki. Mój Malutki zachowywał się normalnie, nawet possał pierś, co mnie dodatkowo uspokoiło, bo przecieć, gdyby to było serduszko, to nie miałby siły. Człowiek ma zdumiewającą zdolność łudzenia się. Czekaliśmy na wyniki badań, marzyłam, żeby to była infekcja, ale niestety wszystko wskazywało na niewydolność serca, modliłam sie, żeby to nie był zawał. Około pólnocy zadecydowano o transporcie do CZD, na szcęście na kardiologię, to dodatkowo przekonywało mnie, ze to nic groźnego. Najważniejsze, że nie OIOM, tak myślałam. Przyjechaliśmy w nocy za karetką. Mąż cały czas mnie uspokajał, że spędzimy tu kilka dni, podadzą mu nowe leki i będzie dobrze. Mama powtarzała, że w szpitalu ma najlepszą opiekę, a ja się bałam, tak strasznie się bałam. Rano nagle zrobił się szum, mimo, że to była niedziela na oddziale pojawiła się pani profesor, wyproszono nas z sali, usłyszałam w przelocie, ze jest podejrzenie zawału. Zabrali Szymulka na echo serca. Wezwano nas na rozmowę, z której pamietam jedynie, że nie jest dobrze, ale musza zrobić cewnikowanie, wiec zabierają Małego na OIOM, bo tam będzie miał lepszą opiekę. Na szczęście wpuszczono nas na salę. Mój Rycerzyk leżał sobie spokojnie na łóżku, podtrzymując swój smoczek, ale, gdy podeszłam spojrzał tymi swoimi pięknymi oczami, w których czaił się ogromny strach i rozpłakał się. Nigdy nie zapomnę tych oczu, wzięłam Go na ręce pomimo masy kabli, tak na prosto, jak najbardziej lubił, a On natychmiast się uspokoił. Gdybym wtedy wiedziała, ze to ostatni raz, kiedy Go trzymam...Pielęgniarki dziwiły się, ze tak wyrósł, ze tak poznaje mamę, przecież oni wszyscy nas pamiętali. Spedziliśmy tam półtorej godziny, nasze ostatnie chwile, kiedy mój Synek był w pełni świadomy. Zabrali Go na cewnikowanie. Lekarka kazała nam zaczekać na korytarzu, bo to miało potrwać najwyżej godzinę, trwało dłuzej. Gdy już konałam ze strachu, nagle drzwi się otworzyły i ona wyszła do nas. Wiedziałam, ze to się nie zdarza, więc nogi ugięły się pode mną. Powiedziała, ze by-pass zakrzepł, że nie ma przepływu, ze lewa komora właściwie nie kurczy się i Szymuś najprawdopodobniej dziś umrze, że możemy wejść pożegnać się, ale On jest zaintubowany, zwiotczony, nie ma z Nim kontaktu. Nie mogłam w to uwierzyć, jak to możliwe, jeszcze przed chwilą trzymałam Go na rękach, gaworzył, a teraz? To niemożliwe. Jak pożegnać się z dzieckiem, które jest całym życiem, całym sensem, całym istnieniem? Powiedziałam do męża, ze oni na pewno Mu coś zrobili, tysiące myśli kłębiło mi się do głowy. Wszystko przeżyję myślałam, tylko nie to. Błagałam Boga, żeby to była jakaś pomyłka, ze dobrze, nastraszył mnie, ale niech teraz stanie się cud. Przecież już raz się zdarzył, dlaczego nie może być drugi? Mój Synek żył jeszcze 2 i pół tygodnia, mogliśmy czuwać przy Nim, bo przenieśli Go na separatkę. Byliśmy przy Tobie Malutki we trójkę: ja, tatuś i babcia i tak mocno wierzyliśmy, ze i tym razem się uda, że jeżeli tak mocno Cię kochamy i potrzebujemy to Bozia Cię ocali. Na dzień przed Twoim odejściem dowiedziałam się o sanktuarium w Wąwolnicy. Zadzwoniłam wieczorem do proboszcza i następnego dnia rano odprawił mszę za Ciebie, Twój powrót do zdrówka. Tak wierzyłam w ten cud. Później mama powiedziała mi, że ten zdarzył się. Matka Boża wzięła Cię do siebie, żebyś już nie cierpiał, ale ja chciałam innego cudu. Odszedłeś dokładnie o 23.25. Nie mogę tego zrozumieć, nie umiem się pogodzić. Nie chciałam wybierać dla Ciebie pomnika, myśleć o intencji. Ten cmentarz jest dla mnie przeklęty, nie chcę tam chodzić, bo wcale nie czuję, że tam jesteś. Ten ból jest nie do zniesienia. Twoje miejsce jest z nami, w domu wśród Twoich zabawek, wózeczka. Dla mnie wszystko się skończyło, dlaczego? tak bardzo na Ciebie czekałam, tak strasznie pragnęłam, a teraz ta cisza, ta cisza, która wykańcza, która tak boli, ze nie mogę oddychać.
Marzena, mama Szymusia 27.11.2009 - 24.03.2010 


Re: o moim małym Rycerzyku
kalina_19  
07-05-2010 10:31
[     ]
     
popłakałam sie czytajac twoj post.ja raczj juz zadko wchodze bo zawsze to tak na mnie działa.bardzo BARDZO mi przykro ze straciłas synka,ukochanego upragnionego.zapalam swiatełko dla maluszka .p.s ja bardzo ci zazdroszcze ze spedziałs z nim tyle czasu ,kopiac go karmiac...ja nigdy nie robiłam tego.zostały ci piekne wspomnienia ,niektore mamy ci tego by zazdrosciły.trzyma sie mocno dla synusia ktory teraz jest teraz z naszymi bąbelkami(*)(*)(*) 
mama mikołaja,igora i aniołka maksia36tydz http://maksymilianmikolajzapasnik.pamietajmy.com.pl/index.php?m=Obituaries&a=Detail

Re: o moim małym Rycerzyku
andzias2  
07-05-2010 22:01
[     ]
     
swiatelka dla Twojego Rycerzyka(*)(*)(*)(*)(*)(*)
Ja spedzilam z moja coreczka 2 miesiace, tez mielismy wracac do domu, nasza malenka tez wracala do zdrowka, niestety nie udalo nam sie razm przekroczyc progu domu. Gdy krotko po jej smierci czytalam posty innych mam ktore "zazdroscily" tego kontaktu to myslalam,ze nie wiedza co mowia,ze gdy mozesz przez dwa mjiesiace byc przy swoim dziecku,kapac , tulic, calowac itd to bol jest wiekszy, to tesknisz bardziej,ale teraz po czasie przyznaje im racje. Nadal bol i tesknota sa ogromne, ale staraj sie pielegnowac te piekne wspomnienia. To chyba najcenniejsze co nam pozstalo po naszych malenstwach.
Przytulam wirtualnie i mimo iz wiem ze to nic nie pomoze to wspolczuje Tobie z calego serca, jestem z Toba,wiem co czujesz.Duzo sil Ci zycze.Trzymaj sie. 
Ania mama Olguni ur.04.02.2009-zm.07.04.2009, Amelki ur.2006 i małej nadzieji-Noemi 11.03.2010

Re: o moim małym Rycerzyku
Justyna_82  
07-05-2010 10:33
[     ]
     
Dla Szymusia
(*)(*)(*) 


Re: o moim małym Rycerzyku
aneta20  
07-05-2010 11:30
[     ]
     
Naprawde bardzo mi przykro.... Duzo sil dla Ciebie, a dla Synusia najjasniejsze swiatelka (*)(*)(*)


... 
Mama Majeczki-Aniolka ur.zm.6.11.2009 33tc,maleńki Aniołeczek 6tc(*) marzec 2011 oraz ziemski cud Alan 19.04.2012 37tc
http://majawoszczyna.pamietajmy.com.pl

Re: o moim małym Rycerzyku
kasia 3.01.09  
07-05-2010 11:41
[     ]
     
Dla Szymusia (*)(*)(*) 
mama Zosi (ur i zm. 1.05.09) 24 tc., Stasia ur. 11.03.10 36 tc., i Olka ur. 9.08.13 40 tc.

Re: o moim małym Rycerzyku
EwelinaW  
07-05-2010 11:46
[     ]
     
Marzenko, bardzo Ci współczuję. Wiem,jak boli choroba dziecka, wiem jak człowiek sam się oszukuje,że się uda. I wiesz...też jeździlismy do Wąwolnicy. Nie widzieliśmy,że cud nam się zdarza każdego dnia, każdy Zuzi oddech,to był nasz mały cud. Teraz to wiemy.
Pożegnałaś swojego chłopca, pomogłaś mu przejść spokojnie na druga stronę. On wie,że zrobiłas dla niego wszystko,że go kochasz.
Dużo siły życzę. 
"Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."

Re: o moim małym Rycerzyku
wimabe  
07-05-2010 12:00
[     ]
     
Tak ogromnie mi przykro... 


Re: o moim małym Rycerzyku
KASIA1  
07-05-2010 12:33
[     ]
     
Bardzo mi przykro.

Dla Szymusia(*)(*)(*) 
mama Julii(*)(28.11.2009r)i małej Księżniczki Natalki

Re: o moim małym Rycerzyku
AlexD2712  
07-05-2010 12:56
[     ]
     
Bardzo mi przykro. Światełko dla twojego synka (*).Wiem co znaczy strata dziecka. Sama jestem mamą dwóch cudownych Aniołków. Ja również w marcu 2010 r. pożegnałam się z moim Synkiem. Ból jest okropny, nie ma dnia żebym nie myślała jak byłoby pięknie być razem. Nie wiem czy kiedykolwiek będę umiała żyć jak kiedyś. Tak strasznie tęsknie.

Mama Aniołka Mateuszka 21.06.2005 r. (22tc) oraz Aniołka Jeremiaszka 29.03.2010 r. (38 tc) 
Mama Aniołków Mateuszka (*+21.06.2005-22tc) i Jeremiaszka (*+29.03.2010-38tc)Kocham Was moje Skarby (*)(*) oraz ziemska Mama najcudowniejszego Oliwierka (22.05.2011)

Re: o moim małym Rycerzyku
hannah  
07-05-2010 13:17
[     ]
     
czytam Twoją historie i lecą mi łzy z oczu, to straszne , ta nadzieja, ta mysl, ze wszystko będzie dobrze ,a mimo wszystko trzymasz w ramionach swoje martwe dziecko. To straszne!! Nie ma chyba niczego gorszego jak strata dziecka!!!

Moja Maja urodziła się martwa w 38tc i nic ale to nic nie wskazywało na taki finał cudownego dnia i cudownego wieczoru, bo zaczęła się akcja porodowa i wszyscy cieszylismy sie na rychłe spotkanie z Majeczką .
A tu wszystko runęło , już nic nie będzie takie samo ,nawet nie będę to już nigdy ja sama.......

Ty mogłaś tulić swojego Rycerzyka, ja widziałam moją córeczkę tylko z daleka, nie mogłam jej nawet przytulić bo leżałam po krwotoku, a nikt ale to nikt nie podpowiedział nam że przecież trzeba pożegnać się z dzieckiem i dlaczego nie można tego zrobić nazajutrz???!!!!Nie wybaczę sobie tego do końca swoich dni, jedyna nadzieja, że mój mąż utulił naszą córeńkę i trzymał ją w swoich ramionach..
Przytulam Cie mocno do mnie ,bo wiem,co przezywasz i sam jestem jednym wielkim żalem i bólem..
światełko dla twojego dzielnego Rycerzyka {{*}}
i dla mojej Majeczki{{*}}

Hannah -mama Aniołka MAi ( 38tc 15.01.2010) i Zuzi i Miko


http://majaknopek.pamietajmy.com.pl 
Hannah mama Majeczki (38tc *+ 15.01.2010) i Zuzi i Mikołajka

majaknopek.pamietajmy.com.pl

Re: o moim małym Rycerzyku
edzia26  
07-05-2010 14:28
[     ]
     
Dla małego, dzielnego rycerzyka (*) (*) (*) 
Mama Natalki,Kingusi i aniołka Kacperka http://kacperektarczewski.pamietajmy.com.pl/ http://nasza-klasa.pl/profil

Re: o moim małym Rycerzyku
Nadia7  
07-05-2010 15:18
[     ]
     
Czytam i płczę . płacze razem z tobą, płacze po Twoim synku.

zanm dobrze to, co teraz czujesz. to szczęście, które cię ogarnia w dzien przyjścia na świat maluszka, apotem ten strach, przerażenie, lek, ból, ropacz, poczucie bezradności. znam dobrze, gdy myslisz - nie to nie dzieje sie naprawdę, to nie moż ebyc przwda. i to ciągłe pytanie dlaczego?????dlaczego moje dziecko. Znam dobrze ból na widok maluszka podłączonego do dziesiątek kabli, pikanie aparatury, rozmowy z lekarzami, ścieżki wydreptane przed drzwiami oiomu, zanim tam wejdziesz, czekanie na cud, który nie nadchodzi i ten moment, gdy ci mówią, że nie ma szans, jest im przykro, że robili co mogli. Wiem, jak ci teraz ciężko, juz miałś go, tuliłas w ramionkach, całowałaś, byliście w domu i nagle.....wiem, że chce Ci sie krzyczec: oddajcie mi moje dziecko, mojego synka!wiem, jaki ból odczuwasz na widok ubranek, w które go ubierałaś, kocyka, którym przykrywałaś...


Przytulam cie mocno.
Mój Antos tez miał TGA i CoA, TA.Ja ciągle się astanawiam, dlaczego, przecież tak o siebie dbałam, więc jak to...

dla Szymusia (*) (*)

mama Franusia i Antosia, ktry zmarł 24 marca br. o 7.45.

Ps. Czy jestes z Wawy lub okolic? 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
iwonka_9  
07-05-2010 15:20
[     ]
     
Popłakałam się czytając Twoją historię,tak bardzo mi przykro,dużo sił dla Ciebie i światełka dla Szymusia[*][*] 
Mama:
Szymonka - 23tc. 2.07.2004r. [']
Córeczki - 12tc. 21.01.2010r.[']
Bliżniaków-Juleczki- 30tc. *24.08.2011 +26.08.2011 ['] i Dawidka *24.08.2011

Re: o moim małym Rycerzyku
mamaEmmy  
07-05-2010 18:55
[     ]
     
Marzenko, bardzo mi przykro...

Dostalas tak wiele..
Dla Twojego dzielnego Rycerzyka, niech Go Bozia od nas mocno przytuli! 
----------------------------
mamaEmmy ur.zm. 22.09.2009 31tc i Maxa ur. 27.11.2010
http://mojamalutkaemma.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
jolek  
07-05-2010 18:59
[     ]
     
Dla Twojego małego dzielnego synusia (*)(*)(*)(*)

Mam nadzieję ,że nasze dzieci są szczęśliwe i pod najlepszą opieką _bo Boską
I czekają na nas biegając radośnie po chmurkach.

Przytulam Cię mocno 
mama Kasieńki

Re: o moim małym Rycerzyku
Ewa Romańska  
07-05-2010 19:07
[     ]
     
Dla Szymusia(***) a dal Ciebie mnóstwo sił

Ewa mama Filipa 5,11,2009 37tc 


Re: o moim małym Rycerzyku
Joannap  
07-05-2010 19:43
[     ]
     
Tak bardzo mi przykro...łzy same płyną po policzkach...

Marzenko życzę Ci wiele, wiele sił...
Przytulam bardzo mocno...

Dla Twojego dzielnego Rycerzyka światełka wprost to Nieba (*)(*)(*)(*)(*)(*) 
-------------------------------------------------------------------
"Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."


Kocham i tęsknię...



Re: o moim małym Rycerzyku
aga  
07-05-2010 20:54
[     ]
     
Łzy same cisną się do oczu....Słów mi brak....po prostu brak....
(*)(*)(*)
Dlaczego??Dlaczego??? 
Mama Aniolka Marcelka 35tc +09.01.09 (*)(*)(*)i Kubusia (ur. 28.12.2009)
http://marcelekmazanek.pamietajmy.com.pl

Re: o moim małym Rycerzyku
MonikaKo  
07-05-2010 21:41
[     ]
     
Marzenko,tak ogromnie mi przykro...

Dla Twojego kochanego,dzielnego chłopczyka(*)(*)(*) 
Monika mama Juleńki(*+06.07.2007r,38tc)

Re: o moim małym Rycerzyku
Agik  
08-05-2010 00:18
[     ]
     
(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*) 
Aga
Mama:Karinki(30.03.2001r.), Marysi(ur.i zm.2.11.2005r.),Julci(2.10.2006r.)

Zmartwienie jest jak piasek pod muszlą ostrygi: mała ilość wytwarza perłę, zbyt duża zabija zwierzę.


Re: o moim małym Rycerzyku
patrycja grzybowska  
09-05-2010 23:35
[     ]
     
dla twojego dzielnego rycerzyka (*) 
mama- ANDRZEJKA ur.w 24 tyg.ciązy (ur.30.11.2006- zm. 3.12.2006)
mama 6 letniej Amelki
i malutkiego Antosia

Re: o moim małym Rycerzyku
marzenak  
10-05-2010 11:44
[     ]
     
Chciałam Wam wszystkim bardzo podziękować za wsparcie, pamięć o moim Chłopczyku, każde słowo. Pisząc, nie sądziłam, ze przyniesie mi to jakąkolwiek ulgę, a stało się inaczej. Mam chyba w sobie więcej odwagi, aby mówić o moim bólu i dzielić się nim z tymi, którzy naprawdę rozumieją, co czuję. Wiem, ze dla ludzi wokół mnie to, co się wydarzyło jest zamkniętym rozdziałem, a życie toczy się dalej. Rozmawiam właściwie tylko z moją mamą i mężem, bo mam poczucie, że to tylko nasza sprawa. Moje życie zatrzymało się tamtego okropnego dnia i naprawdę nie wiem jak będzie dalej. Za tydzień musze wrócić do pracy i paraliżuje mnie lęk, jak sobie z tym poradzę.
Bardzo tęsknię za moim Chłopczykiem, a czas wcale nie leczy. 


Re: o moim małym Rycerzyku
Nadia7  
10-05-2010 13:36
[     ]
     
Wiem, że powrót do pracy jest(będzie) cięzki, ja nie miałam siły, by 8 kwietnia, gdy mi sie skonczył macierzyński, wrócic do przcy. Na razie jestem na zwolnieniu, 1 wzięłam od inernisty, drugie od psychiatry, nie było z tym problemu, lekarze naprawde podeszli do tego ze zrozumieniem,a i w pracy to zrozumieli, a nawet zalecali. Może spróbuj i Ty.
Wiem, życie niestety toczy sie dalej, niestety słońce wschodzi i zachodzi,ludzie żyją swoimi sprawami i tylko w kółko powtarzaja musisz sie wziąc w garśc itp. Łatwo powiedziec....a dla nas świat sie zawalił i nigdy , przenigdy nic nie będzie normalne i takie samo.

A czas, czas wcale nie leczy ran, tylko płynie wbrew wszystkiemu... 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
Werka  
10-05-2010 13:51
[     ]
     
Kochana strasznie mi przykro... życzę dużo sił i wytrwałości, a dla Twojego Rycerzyka milion światełek(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)

Przytulam z całego serca... 
Weronika
Aniołek Filipek
(*+ 22.04.2008)
http://filipreszela.pamietajmy.com.pl/

Re: o moim małym Rycerzyku
Werka  
10-05-2010 13:53
[     ]
     
Kochana strasznie mi przykro... życzę dużo sił i wytrwałości, a dla Twojego Rycerzyka milion światełek(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)

Przytulam z całego serca... 
Weronika
Aniołek Filipek
(*+ 22.04.2008)
http://filipreszela.pamietajmy.com.pl/

Re: o moim małym Rycerzyku
Joannap  
10-05-2010 20:00
[     ]
     
Powrót do pracy to ciężkie wyzwanie...Ja wróciłam dopiero po 4 miesiącach od śmierci córeczki...czy jest łatwiej nie wiem...jest trochę inaczej...Miałam to szczęście, że większość uszanowała moją tragedię i prywatność i nikt nie zadawał mi żadnych pytań. Było kilka wpadek - typu "jesteś teraz wypoczęta - tyle Cię nie było"

Było ciężko się w tym "normalnym" życiu odnaleźć - dla mnie jeszcze dzisiaj pewne rzeczy dzieją się za szybko...

Ale patrząc z perspektywy czasu te 4 miesiące były mi potrzebne...Także nie zmuszaj się do niczego - jeżeli czujesz, ze potrzebujesz jeszcze trochę czasu dla siebie to go sobie daj...

Pozdrawiam i wiele sił życzę... 
-------------------------------------------------------------------
"Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."


Kocham i tęsknię...



Re: o moim małym Rycerzyku
sylwia1975  
10-05-2010 22:20
[     ]
     
Bardzo mi przykro,duzo sil droga mamo. 


Re: o moim małym Rycerzyku
marzenak  
13-05-2010 10:04
[     ]
     
Kochany mój Syneczku, największe moje Szczęście, codziennie zastanawiam się jak ci tam jest, czy niczego Ci nie brakuje, kto Cię przytula? Ja przytulam i całuję Cię każdego dnia i tak strasznie, okropnie tęsknie...dziś Twój tatuś ma urodziny, nie wiem czego mam mu życzyć, to miały być zupełnie inne urodziny, miałam nałożyć Ci to body z napisem kocham tatusia...nie mam już sił
kocham Cię "jesteś moim Szczęściem, dałeś tyle szczęścia mi każdego dnia, z Tobą chcę oglądać świat..." - pamiętasz, to była Twoja kołysanka, tak ją lubiłeś Malutki 


Re: o moim małym Rycerzyku
Nadia7  
13-05-2010 13:44
[     ]
     
Nie ma słów, które Cie pocieszą...moim pragnieniem jest, aby mój Synek jakos przyszedł do mnie i powiedział, że jest mu dobrze, że jest szczęśliwy...tego i Tobie zyczę....Ściskam mocno, światełka dla Szymusia (*) 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
Ewa Romańska  
13-05-2010 13:49
[     ]
     
Wiem ze żadne słowa nie pociesza i nie dadzą ukojenia. a co do życzeń dla męża przytul go mocno a on już będzie wiedział co chcesz mu powiedzieć, ja zrobiłam tak jak mój mąż miał imieniny( a to miały być pierwsze imieniny w trojkę)

Ewa mama Filipa 5,11,2009 37tc 


Re: o moim małym Rycerzyku
Marlena  
13-05-2010 21:29
[     ]
     
Marzenko... placze razem z Toba... nie potrafie napisac wiecej, przepraszam... 
__________________________________

Tomulek(27tc)
Dzieciątko(12tc)
Maleństwo (6tc)

Re: o moim małym Rycerzyku
marzenak  
14-05-2010 07:50
[     ]
     
Kochane Aniołkowe Mamy - bardzo Wam dziękuję, za każde słowo, pamięć o moim Dziecku, każdy wpis...myśl, że każda z Was gdzieś tam jest, pisze, czyta, a przede wszystkim czuje podobnie pomaga przetrwać...
myślę ostatnio o tych wszystkich ludziach, których spotkałam podczas walki o życie mojego Słoneczka, o tych wspaniałych Mamach, które podobnie jak ja przepłakały tyle nocy, drżały o życie swoich Maleństw i razem ze mną na zwykłych oddziałach cieszyły się z każdego dnia. Było ich naprawdę wiele, ale szczególnie ciepło wspominam dwie Anie - mamę Mikołajka, z którym mój Szymuś spędził ponad miesiąc na OIOMIE i mamę Tomusia, z którym leżeliśmy na kardiologii, dwie cudowne dziewczyny. Wymieniłyśmy się numerami telefonów i nawet pisałyśmy do siebie, często z mojej inicjatywy. Tatę Mikołajka spotkaliśmy również w CZD pod koniec naszej drogi, na dzień przed...bardzo nas pocieszał i przekonywał, że będzie dobrze, że skoro nasze dzieci tyle przeszły to...Teraz nie odpowiadam na ich sms-y, bo one są z tego świata żywych. Na początku zazdrościłam im, teraz nie chcę ich przestraszyć, a z drugiej strony chciałabym przestrzec, zeby reagowały na każdy nawet najmniejszy sygnał, cieszyły się każdym dniem, bo przyszłośc jest taka niepewna. Bardzo mi brakuje naszych rozmów, tego poczucia przynależności do ich społeczeństwa...
pamiętam jeszcze jedną dziewczynę - poznałam ją, gdy przyjechaliśmy już tym ostatnim razem. Jej dziecko było na OIOMIE dla przewlekle chorych, spotykałyśmy się każdego dnia na korytarzu, czekając aż nas wpuszczą do dzieci. Na początku tylko mówiłyśmy sobie dzień dobry, ale pewnego dnia ona opowiedziała mi swoją historię. Pamiętam ten wieczór i to jak było mi źle...gdy była w ciąży lekarz podejrzewając wadę serduszka wysłał ją do specjalisty, który jej nie potwierdził, po porodzie okazało się, ze dziecko jest jednak chore, podczas transportu Małego nastąpił wylew krwi do mózgu i po wielu badaniach dziecku odmówiono leczenia. Podawano jedynie środki przeciwbólowe, ale ta dziewczyna była taka dzielna! Wierzyła w cud, mówiła, że jeśli Mały dotrwa do Wielkanocy, to na pewno będzie dobrze, to było na kilka dni przed Wielkim Tygodniem. Mówiła tez, ze mamy podobne sytuacje itp.Nie chciałam jej słuchać, ona potrzebowała rozmowy, wsparcia, a ja odganiałam się od niej, moje dziecko jest leczone przecież, myślałam. Pewnego dnia nagle przestała przychodzić, wiedziałam, co to oznaczało...ale wówczas zamiast współczucia poczułam ulgę, w naiwności myslałam, że skoro Bóg zabrał jej dziecko, to moje zostawi, jakże się myliłam. Dziś bardzo się tego wstydzę, chciałabym jej powiedzieć, jak strasznie jest mi przykro...ale już tego nie zrobię, bo tamten korytarz przestał być naszym przystankiem...dlaczego?
Synuniu bardzo Cię kocham 


Re: o moim małym Rycerzyku
Marlena  
14-05-2010 22:37
[     ]
     
Gdy bylam w ciazy, kolezanka z ktora kiedys pracowalam nagle, w 34tc stracila swoja coreczke. Pomyslalam wtedy- no, to nam juz nic nie grozi, takie rzeczy zdarzaja sie raz na milion. Moja ciaza od poczatku byla ksiazkowa- i nagle(3m-ce po tamtym zdarzeniu) obudzilam sie cala mokra- we snie odeszly mi wody, 27tc... Syneczek zyl 1godz i 43min, a powinien zyc- tak obiecywali lekarze... nie wiem dlaczego przedwczesnie odeszly mi wody ani dlaczego odeszlo Moje Dziecko...
Rozumiem co czujesz, ja tez tak bardzo wstydze sie tamtych moich mysli... 
__________________________________

Tomulek(27tc)
Dzieciątko(12tc)
Maleństwo (6tc)

Re: o moim małym Rycerzyku
Joannap  
15-05-2010 11:14
[     ]
     
Dziewczyny ja myślę, że tak to już jest, że nie chciałyśmy nawet na chwilę dopuścić do siebie myśli, że naszym dzieciom mogło się coś stać...owszem to się zdarza ale tylko u kogoś innego - tak sobie kiedyś myślałam...

Za każdym razem kiedy dochodziły do mnie informacje, że komuś przydarzyło się coś złego z ulgą "wypuszczałam" powietrze z płuc, że to nie u mnie, że moja córeczka rośnie sobie zdrowo i czekałam cierpliwie na ten dzień kiedy się spotkamy...współczułam im...ale oddychałam z ulgą, że to nie my...i uwierzcie mi, że to zupełnie normalne...

Dzisiaj niestety wiemy, że to może się przydarzyć każdemu i na każdym etapie...i wiecie pamiętam jak niedługo po swojej tragedii kiedy byłam u lekarza powiedziałam, że "mam nadzieję, że wyczerpałam pasmo nieszczęść na długi czas" i wtedy lekarz odpowiedział mi, że niestety ale tylko do następnej pacjentki...brutalne i prawdziwe...i niestety po dwóch miesiącach od śmierci mojej córeczki pojawił się nowy grobek...kolejne maleńkie dzieciątko stało się Aniołkiem...i pierwsza myśl...Boże jak mi przykro, jak Ci rodzice muszą cierpieć...dlaczego musieli przeżywać to samo...Już nie oddychałam z ulgą tylko cierpiałam razem z nimi...

Zapalam światełka dla naszych Dzieciątek (*)(*)(*)(*)(*) 
-------------------------------------------------------------------
"Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."


Kocham i tęsknię...



Re: o moim małym Rycerzyku
marzenak  
16-05-2010 09:11
[     ]
     
Kochane Aniołkowe Mamy - jutro po raz pierwszy idę do pracy, bardzo się boję, tego jak będzie, spojrzeń, wszystkiego. Wiem, że moim kolegom też nie będzie łatwo, podejrzewam, że nie będą wiedzieli jak ze mną rozmawiać...mam to szczęście i nieszczęście, że pracuję w małej szkole i relacje mamy dosyć bliskie, więc mam nadzieję, że nie zostanę postawiona w przykrej sytuacji, ale dzieci i ich rodzice są różni...wiem też, że gdybym nie zdecydowała się na powrót teraz, to we wrześniu byłoby jeszcze trudniej, już teraz izoluję się od ludzi i mam różne lęki...
prosze Was kochane Mamy, trzymajcie za mnie kciuki, abym przetrwała... podświadomie czuję też, że mam wsparcie w moim Szymulku - daj mi siłę Malutki Skarbie, kocham Cię mocno... 


Re: o moim małym Rycerzyku
Joannap  
16-05-2010 09:35
[     ]
     
Marzenko dokładnie pamiętam te uczucia związane z powrotem do pracy (wróciłam 3 tygodnie temu). Pamiętam ten lęk i strach przed spojrzeniami, pytaniami. Bałam się bardzo się bałam. Ale wiedziałam również, że tak trzeba.
Pierwsze dni nie mogłam się zupełnie odnaleźć, nie umiałam się na niczym skupić. Miałam wrażenie, że ja tam po prostu tu dzisiaj nie pasuję...

Dzisiaj jest już trochę inaczej, choć mam jeszcze często wrażenie, że świat pędzi za szybko a ja za nim nie nadążam - wlokę się gdzieś z tyłu. Ale tak trzeba - trzeba starać się żyć, nawet wtedy kiedy stoi się gdzieś zupełnie z tyłu...
Dzisiaj z tyłu...a może jutro już gdzieś pośrodku i tak powolutku to przodu...

Powrót do pracy do duży krok na przód. Poradzisz sobie, zobaczysz...A Szymonek będzie przy Tobie

Życzę siły 
-------------------------------------------------------------------
"Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."


Kocham i tęsknię...



Re: o moim małym Rycerzyku
Nadia7  
16-05-2010 10:47
[     ]
     
Marzenko, mam nadzieję, że uda ci sie to przetrwac. Nie będzie łatwo. Ludzie nie wiedzą, jak z nami rozmawiac, czy nas czymś nie urażą...Podobnie jak Ty pracuję w szkole, bałam sie jednak wrócic do pracy, wierzę, że we wrześniu może będzie łatwiej, że przez ten czas spotkam pojedyńczo osoby z pracy i jakoś to się rozłoży. Takie myślenie zyczeniowe.... Ale przecież nie spotkam wszystkich, dopiero na sierpniowej radzie. Podobnie jak Ty unikam ludzi, nie chcę sie spotykac z nikim. Boję się pytań. Nie wiem, jak na to będę reagowac. wiem, że innym też nie jest łatwo, pamiętam, jak jakiś czas temu musiałm póśc do szkoły, widziałam to zdenerwowanie w sekretariacie. Wiem od przyjaciółki, że dziewczyny z sekretariatu bardzo przeżyły moja wizytę. Mi serce waliło jak młot.Uczniowie.Nie z złej woli przecież, ale zwykłej ciekawości może się zapytają, jak tam dzidzia. Co odpowiedziec? Nie wiem.

Szymonek na pewno będzie z Tobą, trzymaj się ciepło. 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
Nadia7  
17-05-2010 18:09
[     ]
     
I jak tam pierwszy dzień w pracy?Pozdrawiam.

(*) dla Szymusia 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
sandruska  
18-05-2010 16:31
[     ]
     
brak słów, naprawde nie wiem co powiedziec, naprawde.
Przykro mi:(
to bylo straszne
jak Bóg moze tak odebrac matce dziecko:(
[*][*][*][*][*][*][*][*] dla twojego aniołka:(
całuje i sciskam 
Sandra Mamusia kochanego Kubusia! 14.05.2010r [*]:(
Oliwki 14.04.2011r [*]:(
I Wiktorka ur 11.01.2013r:)

Re: o moim małym Rycerzyku
marzenak  
21-05-2010 08:01
[     ]
     
Malutki mój, tak tęsknię ogromnie, ze brak mi słów...codziennie o Tobie myślę i rozmawiam z Tobą, wiem, że mnie słyszysz, wspierasz, dajesz siłę, żebym przetrwała
pomóż mi dziś, wiesz dlaczego Szymulku mój słodki, największe moje szczęście, kocham Cię
(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*) 


Re: o moim małym Rycerzyku
Joannap  
21-05-2010 19:26
[     ]
     
Dla Szymonka (*)(*)(*) 
-------------------------------------------------------------------
"Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."


Kocham i tęsknię...



Re: o moim małym Rycerzyku
marzenak  
25-05-2010 07:53
[     ]
     
Mój Kochany Malutki, wczoraj minęły dwa miesiące odkąd nie jesteś z nami, dwa podłe miesiące bólu, cierpienia, rozpaczy, buntu i sama nie wiem czego. Taką miałam nadzieję, że stanie wreszcie Twój pomniczek, a tu znów się nie udało. Widzisz ludzie nie dotrzymują słowa...ponoć ma być w środę...na Dzień Matki, o ironio losu, w ubiegłym roku tak się cieszyłam na ten dzień, a dziś go nienawidzę, jest zwyczajnie przykry.
Kocham Cię mój Rycerzyku, czuję na każdym kroku, widzę w myślach Twój prześliczny uśmiech i te cudne oczęta, kocham i bardzo mocno tęsknię - Twoja mamusia 


Re: o moim małym Rycerzyku
betka(Wolska)  
25-05-2010 10:54
[     ]
     
śliczny, mały ,dzielny Rycerzyku czuwaj nad najbliższymi i muśnij czasem mamusię swoim anielskim skrzydełkiem (*)(*)(*)(*)(*)(*)(*) 


Re: o moim małym Rycerzyku
Joannap  
25-05-2010 19:38
[     ]
     
dla Szymonka (*)(*)(*)
Przytulam mocno 
-------------------------------------------------------------------
"Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."


Kocham i tęsknię...



Nadia7  
25-05-2010 20:31
[     ]
     
 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
marzenak  
29-05-2010 18:47
[     ]
     
Mój Malutki nadal tęsknię, ale dziękuję Ci bardzo mocno za tę iskierkę nadziei...musi być dobrze, wiem 


Re: o moim małym Rycerzyku
Nadia7  
30-05-2010 11:43
[     ]
     
Dziękuję za słowa wsparcia, narasta we mnie jakieś poczucie winy, że to może ja cos źle zrobiłam, że nie nie umiałam mu pomóc. Niby przyjmuję do wiadomości logiczne agrumenty, ale ...rozpacz nie rządzi się prawami rozmumu. Ciągle myślę, jak to się mogło stac, skąd ta wada serduszka, dlaczego właśnie tak to się wszystko potoczyło, dlaczego, gdy jego stan się ustabilizował na tyle, aby przejśc operacje aorty, nastapił krach i znów stan beznadziejny i żadnych szans. Miało byc tak pięknie...
Czy u Szymonka znacie przyczynę?Pozdrawiam mocno.


(*) (*) dla Twojego Szymonka. 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php
Ostatnio zmieniony 30-05-2010 18:52 przez Nadia7

Nadia7  
31-05-2010 21:38
[     ]
     
 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Nadia7  
31-05-2010 21:40
[     ]
     
 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
marzenak  
01-06-2010 15:54
[     ]
     
Malutki mój!
za chwilę pojedziemy z tatusiem na cmentarz,może wreszcie będzie ten pomniczek, bardzo mnie to drażni...dziś Dzień Dziecka, cały dzień udawałam, że to nic, że wcale mnie to nie rusza, naprawdę starałam się dla moich dzieci w szkole. Moje dziewczyny - nawet nie wiedza, jak bardzo im zazroszczę ich planów: kino, fikoland... a ja nic Ci Malutki nie mogę zaoferować, oprócz tego światła i kwiatów, znów nie mogę.... kocham Cię i zawsze będę...tatuś też 


Nadia7  
01-06-2010 20:43
[     ]
     
 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
marzenak  
04-06-2010 11:29
[     ]
     
Mój Malutki, najsłodszy Skarbie, mama bardzo Cię kocha, strasznie słyszysz, nigdy nie przestanę, zawsze będziesz w moim serduszku, moje największe Szczęście(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*) 


Re: o moim małym Rycerzyku
marzenak  
07-06-2010 14:49
[     ]
     
Mój Malutki, słodki Rycerzyku - wieczna pamięć dla Ciebie, w sercu mamusi pozostaniesz na zawsze, kocha Cię moje Słoneczko (*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*) 


Re: o moim małym Rycerzyku
goska01  
07-06-2010 15:08
[     ]
     
(*)(*)(*)..........................................
...................................................
...................................................
...................................................
...................................................
....................................................
..................................................
..................................................

dla wszystkich aniołków

mama aniołka Amelki 11.01.2010 41tc. 


Nadia7  
08-06-2010 11:48
[     ]
     
 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Nadia7  
17-06-2010 12:36
[     ]
     
 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
marzenak  
22-06-2010 20:58
[     ]
     
Malutki mój - kocham pamiętam zawsze(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*) 


Re: o moim małym Rycerzyku
Joannap  
22-06-2010 21:14
[     ]
     
Szymciu dla Ciebie [*][*][*] 
-------------------------------------------------------------------
"Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."


Kocham i tęsknię...



Re: o moim małym Rycerzyku
Nadia7  
24-06-2010 14:29
[     ]
     
Szymonku, dla Ciebie (*) (*) (*) , a dla Ciebie, Marzenko, dużo sił..., zwłaszcza dziś... 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
goska01  
24-06-2010 16:02
[     ]
     
(*)(*)(*)...........................................
....................................................
....................................................
milion światełek prosto do nieba

mama aniołka Amelki 11.01.2010 41tc. 


Re: o moim małym Rycerzyku
patrycja grzybowska  
25-06-2010 15:27
[     ]
     
dla dzielnego rycerzyka (*) opiekuj sie rodzicami 
mama- ANDRZEJKA ur.w 24 tyg.ciązy (ur.30.11.2006- zm. 3.12.2006)
mama 6 letniej Amelki
i malutkiego Antosia

Re: o moim małym Rycerzyku
marzenak  
01-07-2010 12:57
[     ]
     
Synku mój najsłodszy, bardzo Cię kocham, okropnie tęsknię i codziennie się modlę do Ciebie i o Ciebie. Proszę Malutki pomóż nam teraz, wiesz dobrze ile dla nas to znaczy, kochamy Cię(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*) 


Re: o moim małym Rycerzyku
Nadia7  
03-07-2010 21:13
[     ]
     
Dla Ciebie, Szymonku...(*) (*) (*) (*) 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
Nadia7  
08-07-2010 12:35
[     ]
     
Marzenko, dziękuję za ciepłe słowa. Jakoś tak mi ostatnio ciężej, o ile można bardziej.Tęsknota za Antosiem dusi mnie, chcę krzyczec, wyc...tak już pewnie będzie - trochę lepsze i gorsze dni...nigdy nic już nie będzie takie samo...
W niedzielę, gdy wracaliśmy z mężem i Franusiem od Antosia, spotkaliśmy koło cmentarza naszych dobrych znajomych...Ich synek urodził się 3 tygodnie po naszym skarbku, nie wiedziałm go jeszcze i nie mam na to sił, odwagi i chęci i nie wiem, czy będę miała...Szli tacy radośni ze starszą córeczką, pogodni ...i taki żal mnie zdławił, zazdrośc...mąż przejął na siebie ciężar rozmowy...takie gadanie o niczym, na szczęście krótko było. Tylko żal, że nawet sie nie zapytali o Antosia, jak wyglądał, czy mamy jego zdjęcie...i znicza nawet nie zapalili...ale może ja za wiele wymagam...życie innych toczy się dalej, mają swoje sprawy...i cóż że jest ten grobek. Ech...

Gdybyś kiedys chciała pogadac, to podaję swoje GG 3681230 (tak ok. 14 albo 22,kiedy Francik juz śpi, bo wcześniej nie da :)

Pozdrawiam ciepło...

Dla Ciebie, Szymonku, wspaniałego cudu swojej mamy (*) (*) (*) (*), czuwaj nad nią... 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php
Ostatnio zmieniony 08-07-2010 12:39 przez Nadia7

Re: o moim małym Rycerzyku
marzenak  
21-07-2010 16:41
[     ]
     
kocham Cię mój Malutki, zawsze i wszędzie 


Re: o moim małym Rycerzyku
Joannap  
21-07-2010 20:14
[     ]
     
{*}{*}{*} 
-------------------------------------------------------------------
"Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."


Kocham i tęsknię...



Re: o moim małym Rycerzyku
Nadia7  
27-07-2010 21:57
[     ]
     
Dla ciebie Szymonku ********************8 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
Nadia7  
16-08-2010 13:41
[     ]
     
Szymonku, to dla Ciebie (*) (*) (*) (*) (*) (*) 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
marzenak  
30-08-2010 14:16
[     ]
     
Kocham i tęsknię cały czas nieustannie nieprzerwanie, Kotku mój słodki wiem, że czuwasz nad nami 


Re: o moim małym Rycerzyku
Joannap  
30-08-2010 19:27
[     ]
     
(*) 
-------------------------------------------------------------------
"Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."


Kocham i tęsknię...



Re: o moim małym Rycerzyku
marzenak  
07-11-2010 12:14
[     ]
     
kocham Cię i zawsze będę mój Malutki Aniołku, dziękuję za wszystko(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)

marzenak napisał(a):
> Wielokrotnie zaglądałam na forum i czytałam Wasze historie, ale nigdy nie miałam odwagi odezwać się, do wczoraj, kiedy przeczytałam list Nadji - przecież to moje życie, no może nie do końca, ale skończone tego samego dnia. 24 marca 2010 odszedł mój najsłodszy chłopczyk, mój mały Rycerzyk, który nie miał już siły dalej walczyć, mimo, że tak bardzo tego pragnęłam. Moje życie przestało mieć znaczenie, nie mam już pragnień, niczego. Na mojego Szymusia czekaliśmy bardzo długo, przynajmniej dla nas, 2 lata starań, różnorodnych badań, które nie wykazywały żadnych nieprawidłowości i wreszcie się udało - 2 kreseczki na teście. To był najwspanialszy dzień w naszym życiu. Ciąża była cudowna, nic się nie działo, a mój mały Skarb rozwijał się prawidłowo. Poród książkowy, dosyć znośny i wreszcie nasze pierwsze spotkanie, mój Maluszek oznajmił swoje przybycie głośnym krzykiem, ale, gdy tylko znalazł się w moich ramionach uspokoił się. I tak przytuleni spędziliśmy 4 godziny, po których nastąpiła ta wiadomość - "Pani synek ma wadę serca, konieczna będzie operacja, zabieramy go do innego szpitala, tu trzeba podpisać". Nie wierzyłam, że to się w ogóle dzieje, jak to możliwe. Tak zaczęła się nasza walka. Cały czas powtarzano nam, że TGA to prosta wada, że w Polsce to już rutynowe zabiegi, że owszem czeka nas wiele stresu, ale za kilka lat nawet nie będziemy o tym pamiętali. Pierwsza operacja miała być jedyną, wyznaczona na 9 grudnia, na dzień przed nią pozwolono nam podejść do łóżeczka Szymusia (przebywał na OIOMIE) i wreszcie po 2 tyg. od narodzin mogłam mu się przyjrzeć. Był taki śliczny, a mnie nic nie zrażało, ani te rurki z noska, ani kable, które ciągnęły się dookoła, tak strasznie Go kochałam. Widziałam wzruszenie w oczach mojego męża, to były nasze chwile. Czekanie na koniec operacji było koszmarem, wszystko się przedłużało. Miałam nadzieję, ze wreszcie poczujemy ulgę, że zniknie ten strach - nic bardziej mylnego. Pierwsza doba była krytyczna, Nasz Malutki był w ciągłym stanie zagrożenia życia, modliłam się do Boga, do Wszystkich świętych,żeby tylko nas ocalił. I udało się. Szymuś powoli wracał do zdrówka, lekarze byli zaskoczeni postepami, twierdzili, że mamy naprawdę silnego chłopczyka. Byłam z Niego dumna - mój Rycerzyk tak walczył, abyśmy wreszcie byli razem. Cudowne świeta, mimo, że spędzone na OIOMIE, ale razem. Mogłam Go karmić, przytulać, przewijać jak prawdziwa mama. Byłam przekonana, że teraz zmierza ku lepszemu.Mieliśmy wreszcie opuścić OIOM, by przejść na zwykły oddział. I nagle załamanie, mój Synek znów zaintubowany dokładnie 27 grudnia, szok - dlaczego. Powiedziano nam, że najprawdopodobniej przed operacją organizm Szymusia wytworzył tzw. mapki - dodatkowe krążenie, które podczas cewikowania trzeba zamknąć. Nic strasznego, musimy się uzbroić w cierpliwość. Niestety cewnikowanie wykazało niedrożność lewej tętnicy i wtedy dowiedzieliśmy się, że nasz Synek urodził się z bardzo wąską nietypową lewą tętnicą i konieczna będzie kolejna operacja, bardzo ryzykowna, po raz pierwszy wykonywana w Polsce u tak małego dziecka, wykonają bypass, dlatego przyjedzie konsultant z Anina, który specjalizuje się w tego typu zabiegach u dorosłych. Byliśmy przerażeni. To była jedyna szansa dla naszego dziecka. Operacja odbyła się 28 grudnia, znowu to czekanie, okropność, nie wiemy co się dzieje, a kazano nam się liczyć z najgorszym. Ale wszystko się udało, chociaż lekarze byli sceptyczni. Docent powiedział, że to wszystko jest 'jak płomień świecy", że potrzebujemy czasu, ale ja wierzyłam już, że będzie dobrze. Mój Rycerzyk znów walczył, On was jeszce zaskoczy - tak myślałam. Rzeczywiście wracał do zdrówka, byliśmy bardzo szczęśliwi, mimo, że nadal na OIOMIE. Nie chciał sam oddychać, lekarze przygotowywali nas na dłuższą rehabilitację, być może potrzebna będzie tracheostomia. Bałam się, prosiłam o czas, lekarze twierdzili, że nie mogą dłużej czekać, że trzeba odciążyć górne drogi oddechowe, ale spróbują jeszce ostatni raz Go ekstubować. I udało się, mój Mały Chłopczyk znów ich zaskoczył, sam oddychał. Po dwóch dniach wreszcie przeszliśmy na oddział. Nareszcie mogłam być przy Nim cały czas, wykonywać wszystkie zabiegi pielęgnacyjne, przytulać, całować, karmić po 6 tygodniach rozłąki. Cały miesiąc spędziliśmy w szpitalu, ale był to cudowny czas bycia razem. Mój Synek cudownie się rozwijał, był bardzo komunikatywny, dużo jadł, przybierał na wadze. Lekarze nie mogli się nadziwić, przebąkiwali o cudzie, wreszcie wyrazili zgodę na wypis, dokładnie 6 lutego. Wróciliśmy do domu, dokładnie po 2,5 miesiąca. To był najszczęśliwszy okres w moim życiu, moja rodzina w komplecie. Codzienność była cudowna. Mój Szymuś był naszym oczkiem w głowie. Uwielbiałam się Nim zajmować, zwykłe czynności miały wręcz boski wymiar. Widziałam szczęście w oczach mojego męża, gdy bawił się z naszym Cudem, radość i spełnienie w mojej Mamie, która na skrzydłach wracała z pracy, by tylko wziąć na ręce oczekiwanego wnuczka. I wtedy nastąpiła ta sobota. Szymuś nagle stał się apatyczny, nie chciał jeść, podsypiał. Początkowo myślałam, że to infekcja, cały dzień dławił mnie strach, że coś jest nie tak. On nigdy w ciągu dnia nie był taki spokojny, zawsze dokazywał, spał tylko na rękach kątem oka obserwując czy na pewno się Go trzyma. A tu nagle taki błogi sen. Obserwowałam moją Kruszynę, ale właściwie nic się nie działo. Oddychał spokojnie, kolorki na buźce, tylko ten brak apetytu. Moja mama zaczęła alarmować, żeby pojechać do szpitala, że lepiej dmuchać na zimne, więc zebraliśmy się i pojechalismy. Nagle podczas drogi mój Synuś strasznie zbladł i ślinka poleciała mu z ust. Zaczęłam krzyczeć do męża, żeby jechał szybciej, że on umiera. Wpadłam na izbę przyjęć, błagając, żeby Go ratowali, ale On odzyskał już znowu kolorki i zaczął płakać. Natychmiast podłączyli Go do monitora, ale parametry były w porządku, saturacja 100. Postanowili zatrzymać nas na oddziale, żeby zrobić badania. Byłam przerażona, ale pani doktor uspokajała mnie, że to zwykła dekompensacja, że podadzą leki. Mój Malutki zachowywał się normalnie, nawet possał pierś, co mnie dodatkowo uspokoiło, bo przecieć, gdyby to było serduszko, to nie miałby siły. Człowiek ma zdumiewającą zdolność łudzenia się. Czekaliśmy na wyniki badań, marzyłam, żeby to była infekcja, ale niestety wszystko wskazywało na niewydolność serca, modliłam sie, żeby to nie był zawał. Około pólnocy zadecydowano o transporcie do CZD, na szcęście na kardiologię, to dodatkowo przekonywało mnie, ze to nic groźnego. Najważniejsze, że nie OIOM, tak myślałam. Przyjechaliśmy w nocy za karetką. Mąż cały czas mnie uspokajał, że spędzimy tu kilka dni, podadzą mu nowe leki i będzie dobrze. Mama powtarzała, że w szpitalu ma najlepszą opiekę, a ja się bałam, tak strasznie się bałam. Rano nagle zrobił się szum, mimo, że to była niedziela na oddziale pojawiła się pani profesor, wyproszono nas z sali, usłyszałam w przelocie, ze jest podejrzenie zawału. Zabrali Szymulka na echo serca. Wezwano nas na rozmowę, z której pamietam jedynie, że nie jest dobrze, ale musza zrobić cewnikowanie, wiec zabierają Małego na OIOM, bo tam będzie miał lepszą opiekę. Na szczęście wpuszczono nas na salę. Mój Rycerzyk leżał sobie spokojnie na łóżku, podtrzymując swój smoczek, ale, gdy podeszłam spojrzał tymi swoimi pięknymi oczami, w których czaił się ogromny strach i rozpłakał się. Nigdy nie zapomnę tych oczu, wzięłam Go na ręce pomimo masy kabli, tak na prosto, jak najbardziej lubił, a On natychmiast się uspokoił. Gdybym wtedy wiedziała, ze to ostatni raz, kiedy Go trzymam...Pielęgniarki dziwiły się, ze tak wyrósł, ze tak poznaje mamę, przecież oni wszyscy nas pamiętali. Spedziliśmy tam półtorej godziny, nasze ostatnie chwile, kiedy mój Synek był w pełni świadomy. Zabrali Go na cewnikowanie. Lekarka kazała nam zaczekać na korytarzu, bo to miało potrwać najwyżej godzinę, trwało dłuzej. Gdy już konałam ze strachu, nagle drzwi się otworzyły i ona wyszła do nas. Wiedziałam, ze to się nie zdarza, więc nogi ugięły się pode mną. Powiedziała, ze by-pass zakrzepł, że nie ma przepływu, ze lewa komora właściwie nie kurczy się i Szymuś najprawdopodobniej dziś umrze, że możemy wejść pożegnać się, ale On jest zaintubowany, zwiotczony, nie ma z Nim kontaktu. Nie mogłam w to uwierzyć, jak to możliwe, jeszcze przed chwilą trzymałam Go na rękach, gaworzył, a teraz? To niemożliwe. Jak pożegnać się z dzieckiem, które jest całym życiem, całym sensem, całym istnieniem? Powiedziałam do męża, ze oni na pewno Mu coś zrobili, tysiące myśli kłębiło mi się do głowy. Wszystko przeżyję myślałam, tylko nie to. Błagałam Boga, żeby to była jakaś pomyłka, ze dobrze, nastraszył mnie, ale niech teraz stanie się cud. Przecież już raz się zdarzył, dlaczego nie może być drugi? Mój Synek żył jeszcze 2 i pół tygodnia, mogliśmy czuwać przy Nim, bo przenieśli Go na separatkę. Byliśmy przy Tobie Malutki we trójkę: ja, tatuś i babcia i tak mocno wierzyliśmy, ze i tym razem się uda, że jeżeli tak mocno Cię kochamy i potrzebujemy to Bozia Cię ocali. Na dzień przed Twoim odejściem dowiedziałam się o sanktuarium w Wąwolnicy. Zadzwoniłam wieczorem do proboszcza i następnego dnia rano odprawił mszę za Ciebie, Twój powrót do zdrówka. Tak wierzyłam w ten cud. Później mama powiedziała mi, że ten zdarzył się. Matka Boża wzięła Cię do siebie, żebyś już nie cierpiał, ale ja chciałam innego cudu. Odszedłeś dokładnie o 23.25. Nie mogę tego zrozumieć, nie umiem się pogodzić. Nie chciałam wybierać dla Ciebie pomnika, myśleć o intencji. Ten cmentarz jest dla mnie przeklęty, nie chcę tam chodzić, bo wcale nie czuję, że tam jesteś. Ten ból jest nie do zniesienia. Twoje miejsce jest z nami, w domu wśród Twoich zabawek, wózeczka. Dla mnie wszystko się skończyło, dlaczego? tak bardzo na Ciebie czekałam, tak strasznie pragnęłam, a teraz ta cisza, ta cisza, która wykańcza, która tak boli, ze nie mogę oddychać.

> Marzena, mama Szymusia 27.11.2009 - 24.03.2010 


Re: o moim małym Rycerzyku
deli  
07-11-2010 19:41
[     ]
     
Kochana tyle podobnych emocji, podobne przeżycia, ten sam ból, strach...

Tyle cierpienia niewinnych dzieci, pojąć się tego nie da...

Ta cisza o której piszesz, jak dobrze ją znam... Ta pustka, ta cisza jest nie do zniesienia i ciągle tak mocno boli, że dla większości dookoła to wszystko co stało się w naszym życiu to już "zamkniety rozdział", niestety nawet niektórzy najbliżsi potrafią być tak nieczuli...

Pozdrawiam Cie mocno, a dla Twojego Syneczka zapalam światełka pamięci, Szymonku dla Ciebie ((*))((*))((*))
Kasia 
mama Franusia (7.03.2010 -14.04.2010) oraz Stasia, Julka i Wojtusia
Moje Skarby!
http://franciszekjakubkoziol.pamietajmy.com.pl

Re: o moim małym Rycerzyku
Marzka  
07-11-2010 20:07
[     ]
     
Moja droga czytając Twój post widzę siebie.Nasze historie są bardzo podobne.Mój Miłoszek też miał chore serduszko,zawał,był bardzo dzielny,czekałam na niego 11 lat a na dodatek mam na imię Marzena.Pozdrawiam i zyczę dużo siły

Dla naszych dzielnych chłopaczków <**************************************>
mama Aniołka7tc(*)i Aniołka Miłoszka*13.06.2007 +30.08.2007 (*) 


Re: o moim małym Rycerzyku
Joannap  
07-11-2010 21:01
[     ]
     
Szymusiowi (*)(*)(*) 
-------------------------------------------------------------------
"Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."


Kocham i tęsknię...



Re: o moim małym Rycerzyku
Nadia7  
24-11-2010 08:14
[     ]
     
Szymonku, dla Ciebie maleńki Rycerzyku...(*) (*) (*) (*) 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
deli  
24-11-2010 09:35
[     ]
     
Dla Szymonka ((*))((*))((*))((*))((*))((*))((*))((*))((*)) 
mama Franusia (7.03.2010 -14.04.2010) oraz Stasia, Julka i Wojtusia
Moje Skarby!
http://franciszekjakubkoziol.pamietajmy.com.pl

Re: o moim małym Rycerzyku
nowisia  
24-11-2010 09:42
[     ]
     
Szymusiu, daj siłę Twoim rodzicom, żeby mogli to przetrwać.
Trzymajcie się kochani. Wiem jak to strasznie boli, ale wyjrzy dla was słonko. Szymuś wymodli łaskę dla Was. On cały czas jest przy Was, jest Waszym Aniołkiem - Stróżem. Bądźcie silni.
Przytulam Was do mojego serca.

Ania.
Mama Ziemskiej Julki, Aniołka Oli +01.05.2009 i Aniołka Zosi +25.09.20010.

"Kiedy ogarnie na smutek, zwątpienie czy rozpacz, pamiętajmy, że właśnie wtedy Bóg jest najbliżej nas. Jeden krok od nadziei" 


Re: o moim małym Rycerzyku
hhana  
25-11-2010 22:11
[     ]
     
Nigdy nie odnajdziemy odpowiedzi na pytanie ...Dlaczego.Dlaczego tak potwornie doświadcza nas życie,dlaczego odchodzą dzieci,dlaczego odszedł Twój synek.Ten na którego tak czekaliście,ten o którego walczyliście.I on sam też walczył,dzielnie,mały Rycerzyk Szymuś...
Czytając tę historię płakałam,łączę się z Tobą w bólu mamo małego Rycerzyka.
(*) 
Hania , mama Wiktorii i Kamili ze mną (12 i 7 lat) ,Aniołka Rysia w niebie (11 t.c [*] 31.12.2007 ) i Alicji ur.04.07.2010 .
http://rysiokowalski.pamietajmy.com.pl/

Re: o moim małym Rycerzyku
Nadia7  
27-11-2010 15:16
[     ]
     
Szymonku, dziś Twoje pierwsze urodzinki...Mnóstwo urodzinowych buziaków ...... 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
Nadia7  
24-03-2011 14:48
[     ]
     
Szymonku, rok temu pożegnałeś swoich rodziców....

Kolorowe światełka dla Ciebie (*) (*) (*) 
------------------------
Wiola, mama i Franusia, i Antosia 10.02.2010-24.03.2010, i Jasia
http://antosobstawski.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: o moim małym Rycerzyku
deli  
24-03-2011 17:18
[     ]
     
Rocznicowe światełka Szymonku ((*))((*))((*))((*))((*))((*))((*))((*)) 
mama Franusia (7.03.2010 -14.04.2010) oraz Stasia, Julka i Wojtusia
Moje Skarby!
http://franciszekjakubkoziol.pamietajmy.com.pl

Re: o moim małym Rycerzyku
el  
24-03-2011 22:06
[     ]
     
{*}
Trzymajcie się kochani rodzice. 


Re: o moim małym Rycerzyku
Wera  
24-03-2011 22:45
[     ]
     
Dla Waszego synka (*)(*)(*) 
mama
Aniołka(25.04.2005r. 8tc)
Helenki ur-zm.25.03.2009r.36tc
Iskierki(20.02.2012r. 7tc) i ziemskiej trójeczki

Re: o moim małym Rycerzyku
patrycja grzybowska  
24-03-2011 23:51
[     ]
     
(*) 
mama- ANDRZEJKA ur.w 24 tyg.ciązy (ur.30.11.2006- zm. 3.12.2006)
mama 6 letniej Amelki
i malutkiego Antosia

::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora