dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Pożegnanie z Aniołami.
kirka  
16-08-2007 22:49
[     ]
     
Chcialabym pomóc mamom po stracie, nie jestem ekspertem od bólu, jestem jedną z nich, jedną z osieroconych mam. Wiem, że jest nas tak wiele, morze łez, cierpienia, żalu, niekończących się pytań "dlaczego", "po co", "za co"?
Smierć jest jedna i ból jest ten sam, nie zależnie od tego, czy tracimy dziecko przedwcześnie urodzone, czy umiera w 38tc, czy odchodzi nasz słodki kilkuletni żuczek. Czy łatwiej jest mamom, które już mają jednego bobasa? Chyba nie. Ja jestem taką mamą i nigdy nie zapomne mojego synka (ur w 25tc, żył 19 dni). Prosiłam Boga, aby go ocalił, mówiłam, że wezmę go w każdej postaci i będę kochać. Nie chciałam mieć grobu mojego dziecka, ale mam. Zawsze bałam się śmierci, cmentarzy, nocą, gdy szłam ulicą, przechodziły mi dreszcze po plecach. Może, gdzieś za rogiem, czaiła się "ona". Od śmierci synka już się nie boję. Rzadko chodzę na cmentarz, bo wiem, ze mój Anioł jest w niebie, a widok małych grobów nie pomaga mi.
Niektóre mamy znajdują sens w odejsciu swoich dzieci, to im pomaga. Wiem, ze wydaje sie to dziwne, a nawet straszne, ale coś w tym jest. Dlaczego jeden maluszek przeżywa i wychodzi cało, bez większego szwanku, chociaż urodził sie dużo, dużo za wcześnie, a inny odchodzi do nieba? Dlaczego donoszone dzieci umieraja w łonach matek? Moze to nie był ich czas, przybyły na chwile, coś nam powiedziały i odeszły do raju. Pomyślcie, tam jest im dobrze, bezpiecznie, a na ziemi tyle zła i nieszczęść. Nie byłybyśmy w stanie je przed wszystkim co straszne ochronić.
Ciężko jest nam mamom Aniołów . Myślę, ze ten ból i cierpienie trzeba jakoś przetrwać, przetrawić i spróbowac odbić sie od dna. Nie możemy umrzeć, bo to nie nasz czas, musimy żyć. Pomyślcie, ktoś nas potrzebuje, mąż, rodzice, może inni ludzie. Jesteśmy tu "po coś". Trzeba znalezć jakiś punkt zaczepienia, rozpocząć nowy rozdział. Wiem, to niełatwe, ale my, kobiety, matki pogrążajac się w bólu ciągle, bez końca, skazujemy się na straszne męczarnie, zatracamy same siebie.
Wylejmy morze łez i zacznijmy szukać sensu naszego życia, bo on na pewno gdzieś jest. A gdy
będziemy gotowe, pozwólmy odejsć naszym Aniołom, puśćmy ten kawałek nieba. One i tak będą zawsze z nami i będą czuwały tuż obok.
Chciałabym z Wami, cierpiącymi mamami, popłakać, przytulić Was i uwolnić nasze Anioły od łez, bólu i żalu, pozwolić im odejść, odfrunąć, a potem sama spróbować zacząć żyć "tak jakby od nowa".
Aga
Mama Anioła(**) 


Re: Pożegnanie z Aniołami.
Diana  
16-08-2007 23:11
[     ]
     
Bardzo mi się spodobało to co napisałaś i powiem ci że ja też chcę zacząć tak jakby "na nowo" ale kiedy wydaje mi się że już mogę to znowu padam i mimo że w jakiś sposób dla siebie zrozumiały wiem czemu odeszła ode mnie corka taki był plan Pana Boga to ja czasami tak okropnie za nią tęsknie tak poprostu najzwyczajniej w świecie i nic już nie chce zaczynać "od nowa " :( 

Nasza Karolinka ur.zm. 28.V.2007 śpij mój Skarbie
śnij, dla Ciebie (*)(*)(*)(*)

Mamusia Szymusia(*09.11.2004) Karolci (*+28.05.2007 - 36tc) Jasia(*09.07.2009) Gabrysia (*29.05.2012) i Alusi (*25.07.2014)

Re: Pożegnanie z Aniołami - przeszłości nie da się zapomnieć
Sylwia M.  
20-08-2007 09:29
[     ]
     
Od śmierci synka minęło już 5 lat. Tyle łez wylanych najpierw cicho w poduszkę, tak aby 4-letnia córka nie widziała zapłakanej matki. Tyle kilometrów kroków wydeptanych po cmentarnych ścieżkach. Miliony myśli ciągle tych samych: synku czy Ci tam dobrze w tym Niebie bez mamy?
Tak z pewnością chciałam zamknąć " drzwi przeszłości".
Tak też sie stało, kiedy po niespełna 3 latach od śmieci synka zaszłam kolejny raz w ciążę. Znów pojawiła się nadzieja. Ale niestety zgasła, kiedy córeczka przedwcześnie urodzona, żyła i walczyła dzielnie przez 3,5 miesiąca. Znów koszmar. Kolejny pogrzeb dziecka, widok bezbronnej istotki w trumnie.Wspomnienia pogrzebu synka ponownie odżyły. Niestety traumatycznych wpomnień nie zapomni się nigdy, tak samo jak nie zapomni się ślubu, czy szczęśliwych narodzin zdrowego dziecka. 


Re: Pożegnanie z Aniołami.
AgnieszkaU  
17-08-2007 13:57
[     ]
     
Mój Aniołek za kilkanaście dni skończy roczek. Mam za sobą wiele dni spędzonych na myśleniu o córeczce, na pytaniach i poszukiwaniu odpowiedzi, poszukiwaniu sensu tego, co się stało. Już wiele razy w czasie tego prawie roku odbijałam się od dna, by boleśnie i szybko znaleźć się tam spowrotem. Może mało we mnie wiary, może jestem człowiekiem słabym. Śmierć jest okrutna, nieodwracalna, niszczycielska. Zabiera naszych bliskich i nie daje nadziei. Nie umiem się z tym pogodzić, że moje dziecko nie jest pod moimi skrzydłami, że nie mogę go chronić i pokazać piękna tego świata. Trudno mnie matce cieszyć się, że jest gdzieś daleko ode mnie, choć błogosławione! 


Re: Pożegnanie z Aniołami.
MonikaKo  
17-08-2007 17:16
[     ]
     
Bardzo potrzebowałam takich słów.

Dla Twojego aniołka(*)(*)(*)
Dla Juleczki(*)(*)(*) 
Monika mama Juleńki(*+06.07.2007r,38tc)

Re: Pożegnanie z Aniołami.
maria  
17-08-2007 23:47
[     ]
     
Dziekuje za te slowa.
Zgadzam sie z nimi.
Bolalo mnie gdy odkrylam ze musze Amelii dac wolnosc. Ale zaczełam rozumiec ze ona nie została stworzona tylko dla mnie i mi ulzylo. Kochac nie znaczy miec dla siebie. Jest cos wiekszego nad naszym wiecznym losem od mojej ziemskiej milosci. A Amelka nie zapomina o nas, kocha nas bo przy pomocy Boga dalismy jej zycie.

Duzo dały mi teksty, slowa od pewnej aniolkowej mamy.

"Pojmowanie naszego życia po śmierci ziemskiej jako stagnacji to absolutny błąd. Stagnacja to bezruch, śmierć. A Bóg jest czystą miłością z całym jej dynamizmem udzielania się, potrzebą tworzenia i pielęgnowania tego, co stworzone, jednoczenia i obdarzania szczęściem. I do udziału w tym życiu Bożym zaproszony został człowiek. W przeddzień swej śmierci Chrystus powiedział do apostołów: Idę wam miejsce przygotować... (J 14, 2). A św. Paweł pisze: Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (1 Kor 2, 9). Nie ma żadnej skali porównawczej między bytowaniem na ziemi a wiecznością w kręgu obecności Boga.
Tu jest królestwo miłości Chrystusowej - mówiła do Anny znajoma osoba - On żyje w nas, my w Nim, otoczeni Jego pragnieniem przygarniania, łączenia, uszczęśliwiania, darzenia pełnią szczęścia, której tak szukacie i nie rozumiecie. Tu się wszystko inaczej rozumie, bo to jest uczestnictwo w życiu Boga, współpraca z Nim w prowadzeniu całego stworzenia do jego ostatecznych celów w planach Bożych. Dusze zbawione (te oczyszczone lub oczyszczające się) pragną pomagać żyjącym jeszcze na ziemi w ich zbliżaniu się do Boga. Już wiedzą, że każdy człowiek ma swoje, tylko dla niego przewidziane miejsce w królestwie Bożym, więc razem z Chrystusem zabiegają o to, aby dla żadnego człowieka krew Chrystusowa nie okazała się daremna, ale aby mógł zająć przygotowane dla niego miejsce. Jednakże dusze zbawione nie mogą przekroczyć granicy wolnej woli tego człowieka. Jeśli Boga odrzuca czy lekceważy - to jego własny wybór. Kontakt ze zmarłymi dla żyjących nie powinien być pragnieniem jakichś spektakularnych, przedziwnych zdarzeń, ale ma się rozgrywać na płaszczyźnie wiary."
"Nasi zmarli nie są daleko, kochają nadal, chcą pomagać w osiągnięciu przez nas tego szczęścia, którego już sami skosztowali, orędują za nami."

"Muszę żyć dalej i pozwolić jej być szczęśliwą. Żeby nie musiała ciągle sie o mnie martwić. Teraz ma większe zadania. Bierze wraz z Bogiem udział w zbawianiu świata. Kiedyś, mam nadzieję, że do niej dołączę. " 


Re: Pożegnanie z Aniołami.
zuzka1603  
18-08-2007 00:56
[     ]
     
Chciałbym mieć taki dar wytłumaczenia sobie tej straty i wierzyć, że to wszystko stało sie po cos, tylko nie moge w żaden sposób tego pojąc!!!!Czemu dzieci odchodzą??Okrutny jest ten kto im zycie odbiera i nic nie jest w stanie tego wytłumaczyć.Śmierć dziecka czasami jest dopiero początkiem, potem wali sie juz wszystko.....
Tuliłam ja tak mocno, a ona po prostu spała. Nidgy sie nie dowiem jaki miała kolor oczu. Odeszła.....Potem usunęli mi macicę, potem odszedł mąż....I to wszystko działo się poto??Gdzie jest kres cierpienia??ile jeszcze dam rade znieść?? 


Re: Pożegnanie z Aniołami.
kirka  
18-08-2007 23:55
[     ]
     
Cieszę się, jeżeli pomogłam niektórym mamom w tych ciężkich chwilach. Prawie od dwóch lat zmagam się z tym żalem i bólem po stracie synka. W lipcu straciłam kolejną ciążę.Płakałam, byłam wściekła, czytałam historie innych osieroconych matek i wyłam jeszcze bardziej. Rozumię dziewczyny, które nie mogą się z tą tragedią pogodzić, sądzę, że rany są za świeże. Człowiek musi tą traume z siebie wyrzucić, ale trzeba też szukać pocieszenia, chociażby tu na forum, czytać, pisać i płakać. Ja nie mam z kim porozmawiać, nie potrafię obciążać innych moimi koszmarami. Z drugiej strony szukam ukojenia i akceptacji śmierci mojego synka. Zrozumiałam, że mój żal i łzy prowadzą mnie do obłędu, to ciagnie mnie, gdzieś w jakąś przepaść. Dlatego zaczęłam powoli godzić się z odejściem synka. Szczerze mówiąc, wolałabym wierzyć, że taki los był mu pisany, niż myśleć, że to moja wina. Poczucie winny ciągle do mnie wraca.
Chciałam powiedzieć Monice, Dianie i Zuzi, że ten lepszy czas nadejdzie, rany się zagoją, potem zabliżnią. Nigdy nie zapomnicie waszych Aniołów, ale kiedy tak bardzo cierpicie, pomyślcie, że ten spokój kiedyś nadejdzie, na pewno się pojawi. Czas jest najlepszym lekarstwem, to banalne, ale niestety prawdziwe.
Mężczyzni, którzy odchodzą i to w takich okolicznościach, są nie warci nas i naszego życia. Przekonałam się o tym, że jak jest dobrze, super to ludzi w okół nas pełno, jak nadchodzi tragedia, to robi się dziwnie pusto. Na pewno spotkasz Zuziu kogoś, kto będzie dla Ciebie oparciem i przyjacielem, nie na chwilę tylko na zawsze.(Znam takie przypadki)
Ściskam Was mocno.
Aga
Aniołek(***) 


::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora