dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Do Stefana - mam nadzieję, że przeczytasz
AgnieszkaU  
30-03-2007 20:17
[     ]
     
Szanowny Panie doktorze!!!
Posty Pani Agnieszki są równie nierozsądne jak teksty wypowiadane przez wielu lekarzy, którym oddajemy nasze największe skarby – dzieci. A tekst o postępowaniu lekarzy dla dobra matki i dziecka przyprawia mnie o mdłości. Właśnie ten tekst usłyszałam oddając moje dziecko w ramiona pielęgniarki. Moja obecność przy dziecku była wielką przeszkodą. Mimo, że nie jestem już młodą mamą uwierzyłam w tę dobroć pod wpływem hormonów po przebytej ciąży. Oddałam moje dziecko obcym facetom i obcym babom, które po dwóch dniach tak odparzyły tyłek mojego dziecka, że był jedną wielką raną. To był drugi szpital, jaki odwiedziła moja córeczka. Z pierwszego wypisano ją w 4 dobie życia. Pani doktor wypisała ją ze szpitala żółciutką, na oko( bez jakichkolwiek badań – brak odczynników). Stwierdziła, że poziom bilirubiny już nie rośnie, bo nóżki nie są żółte( bzdura). I tu ma pan rację – jestem matka kretynką. Płacę ZUS w pracy od 14 lat i nie zażądałam zbadania poziomu bilirubiny mojego dziecka. Uciekałam z tego szpitala, bo bałam się go jak ognia. Już drugiego dnia w domu kontaktowałam się z lekarzem, bo kolor skóry mojego dziecka nie podobał mi się bardzo, ale ten pan uznał mnie za spanikowaną babę w połogu. Po kolejnych dwóch dniach byłam już, następnym szpitalu. Tam się okazało, że w tym pierwszym moje dziecko w spadku dostało bakterię: klebsiella pneumoniae ujemną. Ale tą bakterią lekarze zainteresowali się bardzo późno. Za późno( choć może znowu jestem niesprawiedliwa!).
W ciągu pierwszego tygodnia pobytu mojego dziecka w szpitalu leczenie polegało na fototerapii ciągłej i nawadnianiu. Wszystkie wykonane badania były dobre. Włącznie z CRP, które miało kontrolować stan ewentualnej infekcji u Córki. Przebywałam z córką tyle, na ile pozwolono mi w szpitalu. Kupowałam wszelkie maści, by ratować jej pupę. Która krwawiła, karmiłam i przewijałam. Dzieci były kąpane we wrześniu przy otwartych oknach, na przeciągu, choć pielęgniarka ubrała się z zimna w sweterek. I znów okazałam się być idiotką, bo uwierzyłam ordynatorowi, że to zupełnie normalne, że noworodki kąpie się w takich warunkach. I nie jestem tu jedyną mama, która miała takie uwagi do opieki nad dzieckiem w szpitalu. Trzeba zaznaczyć, że o godzinie 15 szpitalne korytarze świeciły pustkami, kontakt z lekarzem prowadzącym zakrawał o cud. Po tygodniu leczenia ów rano dostępny lekarz powiedział mi, że mogę wprowadzić się do szpitalnego pokoju, aby zająć się córką, bo już wszystkie wyniki są dobre i przeprowadza tylko badania kontrolne i wychodzimy do domu. Był piątek - niestety. Weekend. Lekarze też ludzie – odpoczywają. W nocy moje dziecko dostało wysokiej temperatury. Obudzona i zdenerwowana lekarka dyżurna zrobiła jej punkcję. Nic mi nie mówiła. Zignorowała mnie totalnie( znów dla dobra dziecka, nawet sprzed drzwi mnie wygoniła, tak jej przeszkadzałam). Rano stwierdziła, że wyniki są dobre i że dziecko ma katarek i kaszelek. A w niedzielę zawieźli moje dziecko na oddział intensywnej terapii. Dopiero we wtorek powiedzieli mi, że ma posocznicę. Dopiero w poniedziałek( tydzień po przyjęciu do szpitala – kliniki) odebrali wyniki z posiewów i zorientowali się, jaką bakterię ma moja córka. Długo tłumaczyli mi, że nie leczy się kolonizacji, tylko chorobę wywołaną przez bakterie. Wiadomo jednak, że nie spodziewali się żadnej choroby skoro planowali już wypis. Z tego, co wyczytałam medycznych artykułach CRP rośnie w ciągu 12 godzin od zakażenia organizmu. Czy wykonywanie tych badań odpowiednio często może wychwycić pierwsze symptomy choroby, czy nie???? Ordynator powiedział mi, że nie mają pieniędzy na częste wykonywanie tego badania i że nie chcą kłuć dziecka zbyt często. A moje dziecko wyglądało jak jedno wielkie sitko. Wolałabym odebrać je z jeszcze jedna raną kłutą i żywe, niż bez tej rany – martwe!
Wiadomo też, że jednym z objawów sepsy jest ogromny spadek płytek krwi. W momencie przyjęcia mojego dziecka do szpitala płytki krwi były na poziomie 314( nie podam jednostki). W dniu zachorowania 27!!! I nie podano jej tych płytek, bo był weekend. Dostała je w poniedziałek rano! Może to normalna procedura, a może nie( dziś to już i tak nie ma znaczenia). Posiewy wykonane następnego dnia były już jałowe, ale sepsa zrobił swoje. Moja duża, piękna dziewczynka umarła. A lekarz, który się nią opiekował wyszedł z sali, gdy my czekaliśmy na jej obiecaną przez lekarza śmierć.
Na koniec powiedział mi jeszcze, że moje wyniki z posiewów( za które musiałam zapłacić ) są dobre i nie ja byłam źródłem zakażenia, co dla mnie miało być źródłem ulgi. Sprawą zakażenia mojej Lenki zajmowały się trzy stacje sanepidu. Nie ja o to prosiłam, nie alarmowałam prasy i telewizji. Dzwonili i pisali emaile tłumacząc, że nie znaleźli w szpitalach bakterii klebsiella pneumoniae. To skąd się wzięła???
Niech Pan nam nie pisze, że domaganie się prawdy i żądanie solidnej opieki nad naszym dzieckiem wyrasta poza poziom naszego umysłu. . Tylko sam Bóg wie, czy taka była pisana droga mojej córce, czy ktoś ją na te drogę wprowadził. Niech nikt mi nie mówi, że jestem zbyt głupia, żeby powiedzieć mi jakie są procedury postępowania przy sepsie, bo poznałam i nauczyłam się wszystkich dostępnych artykułów na temat leczenia żółtaczki i sepsy, włącznie z artykułami dostępnymi w języku angielskim. Poznałam nazwy wszelkich leków i preparatów podawanych w czasie leczenia sepsy.
Nie wiem dlaczego moja córka zachorowała na sepsę. Nie wiem na ile pomogłoby podanie antybiotyków zanim wystąpiła sepsa. Jeśli ta bakteria jest niebezpieczna dla noworodków, to czemu antybiotyk nie był podany w czasie fototerapii sprzyjającej rozwojowi bakterii i osłabiającej organizm mojego dziecka( bo nie leczy się kolonizacji). Czemu lekarz nie odebrał wyników z posiewów, choć były wykonane już po dwóch dniach. Bo znów będę bardzo niesprawiedliwa – dla nich to był jakiś! noworodek. Przez dwa tygodnie nie zapamiętali, że to dziewczynka i że ma na imię LENA!
Nie potrzebuję pana odpowiedzi. Wypowiadam się publicznie! Służba Zdrowia w naszym kraju to bagno. I niech mnie ktoś przekona odpowiednimi argumentami, że nie mam racji. Niech ktoś mi udowodni czarno na białym, że moje dziecko nie miało prawa żyć. Że od urodzenia było pewne, że musiało umrzeć, nawet gdybym nie miała tych wszystkich uwag do jej leczenia. Ja nigdy nie wybaczę sobie, że dałam się wypisać bez badań ze szpitala, gdzie rodziła się moja córka, a potem oddałam ją w obce ręce. 


Re: Do Stefana - mam nadzieję, że przeczytasz
magdalenap  
30-03-2007 22:12
[     ]
     
mój synek nie żyje już cztery lata i do dnia dzisiejszego gdyby nie moja ciekawość i dociekliwość przepraszam za słowa ale banda ludzi w białych fartuszkach wmawiałaby mi że to ja jestem winna śmierci mojego dziecka. jest to bzdurą .specjaliści potrafią podnieść na duchu(hahaha). zgadam się z tobą Agniesko. masz w zupełności rację. 


Re: Do Stefana - mam nadzieję, że przeczytasz
AgnieszkaM...H...B...  
30-03-2007 22:31
[     ]
     
I ja podpisuje się pod tym co napisałaś Agnieszko, 'nasza służba zdrowia to bagno'. Lekarze decydują czy dziecko będzie żyć czy lepiej nie robić sobie kłopotu ratując je. Tak było z moimi chłopakami, Huberta i Bartka nie ratowano, bo przecież nie mieli po 500g, a 'takich' dzieci się w Polsce nie ratuje. Tylko, że w Stanach potrafili uratować dziecko o mniejszej wadze niż moi chłopcy.Zresztą nawet nie zrobiono nic,żeby uratować Michasia, który miał 530g.Niby wspaniała klinika, najlepsza w Polsce, a traktują ludzi jak przedmioty. 
Agnieszka, mama Aniołków Michasia *18.09.2006r.+19.09.2006r.,Huberta i Bartka *+18.09.2006r., od 2 lat szczęśliwa mama małego Aleksandra...

Re: Do Stefana - mam nadzieję, że przeczytasz
magdalenap  
30-03-2007 22:35
[     ]
     
Agnieszko troskę zaczęłam od końca bo najpierw napisałam jedną odp. a potem dotarłam do tekstu Stefana. Jestem troszkę zniesmaczona grzecznie mówiąc tym co jest w nim napisane . Po śmierci synka dosyć niedawno urodziłam córcię w 34tc. Powiem krótko gdybym nie przeżyła śmierci syna to tak jak wiele kobiet siedziałabym pred inkubatorem i płakała. Ludzie oni nawet zataili że moja córeczka została zarażona gronkowcem.
dopiero gdy z determinacją kazałam powiedzieć jaka to bakteria to zawołali mnie do pani ordynator która musiała mi wszystko wytłumaczyć.oczywiście powiedziano mi że jest to zakażenie okołoporodowe bzdura bo każde diecko na tym oddziale dostawało antybiotyk. Czy oni myślą że my jesteśmy takie głupie.ja zadałam jedno pytanie czy personel z tego oddziału ma zrobione wymazy i czy wszystkie są ujemne. za dwie godziny miałam inkubator z córcią na sali i pielęgniarkę która skakała jak tylko mogła najlepiej. lekarze bazują na naszej niewiedzy nie wierzę że matka przeszkadza w badaniach jeżeli ktoś tak uważa to jest osobą o mały doświadczeniu ....... szkoda słów.
mama aniołka Danielka(*) 


Re: Do Stefana - mam nadzieję, że przeczytasz
AgnieszkaU  
30-03-2007 23:10
[     ]
     
Madziu - Lenka była moim trzecim dzieckiem. Urodziłam ją 3 września 2006 roku mając 35 lat. Urodziła się o czasie, zdrowa i duża. Nikt mi nie wmówi, że to normalne, że takie dziecko umiera. Niestety nie zdecydowałam sie na drogę sądową mimo,że mam dokumentację z jej pobytu w szpitalu i pisma z sanepidu. Wiesz jak to jest sklejać swoje życie po śmierci dziecka. Każda najmniejsza myśl o Lence doprowadza do takiej rozpaczy... A mam duże dzieci. Przez kilka miesięcy zajmowałam się tylko sobą. Dzieci cierpią. Muszę się starać dla nich. Nie straciłam jednak rozumu. To co przeżyłam patrząc na śmierć swojego dziecka, to wielka tragedia, ale nie oznacza, że można mnie nazwać niepoczytalną.
Pozdrawiam Agnieszka 


Re: Do Stefana - mam nadzieję, że przeczytasz
magdalenap  
30-03-2007 23:19
[     ]
     
Agniesiu chyba źle sie wyraziłam w żadnym przypadku nie chciałam powiedzieć jakiego kolwiek słowa o niepoczytalności ani nikomu ubliżyć .może troszkę zbyt emocjonalnie podeszłam do tego tematu .
Chciałam tylko na swoim przykładzie pokazać jak traktują nas lekarze nas i nasze dzieci.mama trzech córeczek i aniołka Daniela(*) 


Re: Do Stefana - mam nadzieję, że przeczytasz
AgnieszkaU  
30-03-2007 23:24
[     ]
     
Madziu - ty mnie źle zrozumiałaś. To pan doktor uważa, że śmierć dziecka doprowadza nas do takiego stanu ,że nie jesteśmy w stanie logicznie myśleć. Absolutnie nie chodziło mi o Twoją wypowiedź. Może to ja napisałam tego zbyt zrozumiale. 


Re: Do Stefana - mam nadzieję, że przeczytasz
magdalenap  
30-03-2007 23:28
[     ]
     
najważniejsze że już się dogadałyśmy a tak wogóle to bardzo podoba mi się Twoja wypowiedź.
jest na 5+ .
pozdrowienia i (*) dla Twojej córeczki 


Re: Do Stefana - mam nadzieję, że przeczytasz
AgnieszkaU  
30-03-2007 23:29
[     ]
     
:) 


Jeszcze raz do Magdy
AgnieszkaU  
30-03-2007 23:40
[     ]
     
Minęło już wiele czasu od śmierci Twojego synka. Czy jest łatwiej? Czy wróciła do Ciebie ta dawna radość życia. Czy już możesz spokojnie myśleć o nim, patrzeć na jego zdjęcia? 


Re: Jeszcze raz do Magdy
AgnieszkaU  
31-03-2007 08:15
[     ]
     
podnoszę 


Re: sepsa?
sylwiaswiderska3  
31-03-2007 10:12
[     ]
     
czy koś wie jakie są objawy pośmierne mojej cureczce poleciała krew z noska czy to jestpowud do stwierdzena sepsy? 


Re: Jeszcze raz do Magdy
magdalenap  
31-03-2007 11:06
[     ]
     
droga Agniesiu czas leczy rany ale blizny są bolesne.
Jest mi łatwiej .długo wychodziłam z załozenia że życie jest do d.... nie widziałam sensu wychodzenia ze starszymi dziećmi na dwór .zaniedbałam je strasznie. unikałam malutkich dzieci .Dzisiaj jak wspominam synka uśmiecham się powiedziałam sobie że on tam jest szczęśliwy a ja jego mama jaki ja mu daję przykład .dość łez przychodzę do niego na grobek i jestem dumna że mam aniołka bo Bóg zabiera do siebie tych co potrzebuje .czyli Danielek musiał być kimś ważnym.
wiem, że to może dziwnie zabrzmieć ale ja nie miałam wparcia od rodziny. wszyscy przeszli nad tym do porządku dziennego. po tym jak sie ogarnęłam nie płakałam za nim łzy zamieniłam w uśmiech co nie znaczy że mi go nie brakuje pierwsze łzy po płynęły mi gdy weszłam na forum i zobaczyłam jak wiele jest wspaniałych kobiet które nie przechodzą obojętnie obok tak ciężkiego i trudnego tematu.Dzisiaj wiem że był to ciężki okres ale podniosłam sie i mam serce pełne miłości
miłości do mojego aniołka . patrzę na zdjęcia z pogrzebu i widzę moją kruszynkę jak śpi niedawno doszło do mnie że na buźce ma lekki uśmiech. ale potrzebowałam czasu żeby to zobaczyć . jedną moją wadą o ile to jest wada jest to że nie boję się śmierci i tematów o niej w tamtym roku pochowałam swojego dziadziusia i teścia wszyscy płakali a ja podeszłam do trumny i uwież mi ucałowałam dziadzia , uśmiechnęłam się i prosiłam go żeby nauczył Danielka jeździć na rowerku.a ludzie patrzyli na mnie jak na .......
wczoraj spotkałam koleżankę smutna myślałam że chora bo ciężko pracuje . spytałam a ty co taka zmarnowana odpowiedź była krótka w środę pochowałam mamę.moja reakcja? wspólczuję z całego serca jak będziesz chciała przyjdź pogadamy.a inni spuszczą głowę
potrzeba czasu na to by nie zadawać w nieskończoność pytania dlaczego? jak wiesz mam malutką córeczkę 6 04 skończy 4 miesiące wszyscy myślą że ona jest lekarstwem i ma zastąpić synka .
NIE ona nigdy mi go nie zastąpi. jeąelichcesz porozmawiać to jest mój meil iwonap_1977@tlen.pl
pozdrawiam Ciebie
dla naszych aniołków(*******) 


Re: Jeszcze raz do Magdy
AgnieszkaU  
31-03-2007 13:38
[     ]
     
Dziękuję. Napiszę! 


Re: Do Agnieszki U
Angel  
31-03-2007 14:36
[     ]
     
Agnieszko bardzo podobał mi się Twój tekst.Nareszcie ktoś się zdobyl na to...
A jak widac pan Doktor nie raczy nawet wyraźić swojej opini.Hmmmmmmm.

Ja również miałam niezbyt miłe doświadczenia ze służbą zdrowia.
Dzięki wspaniałym lekarzom straciłam moje dziecko.Pani doktor zignorowała moje sygnały że coś jest nie tak.(przez 1.5 miesiąca miałam wymioty-niby nic takiego-każda z nas wymiotuje podczas ciaży-ale ja wymiotowałam krwią,dodatkowo zamiast przybierać na wadze to ja chudłam).Pani doktor stwierdzila,że wszystko jest w pożądku i że jest to normalny odruch.Gdy poprosilam o zrobienie badania USG stwierdzila,że nie ma takiej potrzeby.Moja intuicja jednak podpowiadała mi coś innego.Poszłam do innego lekarza i jak się okazało moje dziecko od ponad 5 tygodni nie żyło w moim brzuszku.Jednak mój organizm nie starał sie zwalczyć martwego płodu-nie lubie tego słow.
Dzięki wspaniałej pani doktor niedość że stracilam wyczekiwane (7 lat) dzieciątko to dodatkowo wylądowałam w szpitalu z poważnym zakarzeniem,brakiem krzepliwości krwi i organizmem kompletnie wyczerpanym.

Jak do tąd nie trafilam na lekarza z powołania-takich już nie ma wyginęły razem z dinozaurami.
Pozdrawiam 
Aga mama Mateuszka (*)23.04 2005 i Igorka (*)16.10.2006

Re: Do Agnieszki U
AgnieszkaU  
31-03-2007 15:22
[     ]
     
Lekarze szntażują nas mając za broń zdrowie i życie naszych dzieci i nas samych. Brak im pokory. Czują się jak bogowie mający władzę nad innym człowiekiem. A tylko garstka z nich wie, że są narzędziem w rękach Boga. Wśród narzędzi zdarzają się buble! 


Re: Do Agnieszki U
magosia  
31-03-2007 23:38
[     ]
     
Swojego ukochanego Synka straciłam dzięki "wspaniałej" lekarce pierwszego kontaktu, której żal było zlecić kontrolne badanie OB. Bartosz urodził się w 38tc z 8 pkt Appgar i olbrzymim krwiakiem na główce, tylko dlatego że odbierający poród nie dostali w łapę. Nie wiem czy ma to związek z późniejszymi zdarzeniami ale niewątpliwie coś w tym jest. Był dzieckiem bardzo niespokojnym i wiecznie chorym. Nikt z lekarzy nie zwrócił na to uwagi, twierdząc że inne dzieci też chorują i są niespokojne. Faszerowali go ciągle specyfikami na uodpornienie, drogimi (za które zresztą firmy farmaceutyczne potrafią się odwdzięczyć) i kto wie czy nie dolewali w ten sposób oliwy do ognia. We wrześniu wybrałam się z nim do alergologa i przy okazji zrobiłam OB i morf. krwi. Pani alergolog od razu zauważyła że Ob jest za wysokie. Gdy zgłosiłam się do pediatry, ta uznała, że syn chorował jak miał robione badanie i dlatego wynik jest wysoki więc nie ma potrzeby powtórzenia go. Zaufałm jej i do dziś nie mogę sobie tego darować. Kolejne objawy podciągnęła pod ząbkowanie: wymioty, nocny płacz, później płacz już w ciągu całej doby. W końcu postanowiłam po znajomości załatwić wizytę u neurologa w CZD, i gdy poszłam po skierowanie 31 października, a dziecko już przelewało się przez ręce, uznała że ma amemię (powołując się na wynik krwi z września!!!), i z wielką łaską dała skierowanie, komentując, że jest to zbyteczne. Na drugi dzień zwiozłam syna na Izbę Przyjęć do CZD ledwo przytomnego, bez kontaktu z otoczeniem. Diagnoza: guz mózgu 6x4cm, ostre wodogłowie.
Do dziś wyrzucam sobie że zaufałam lekarzowi, i to nie jednemu bo stan syna konsultowałam jeszcze z innym pediatrą. Nikt nic nie zauważył. Przy ewidentnych (teraz już to wiem) objawach.
Nie mam do nikogo pretensji że Bartoszek zachorował, tak widać musiało być. Ale nie dano mu szansy na walkę z tą chorobą,szansy na wyzdrowienie, szansy na ŻYCIE.
Każdego dnia myślę co by było gdybym trafiła na lepszego lekarza. Ale nie ma już odwrotu, a dochodzenie sprawiedliwości przed sądem to walka z wiatrakami.
Muszę być sprawiedliwa i dodać, że są dobrzy lekarze i dobre pielęgniarki. Szczególne miejsce w moim sercu ma Pani dr Monika z onkologii CZD, i wiele innych osób które przewinęły się przy łóżeczku mojego Synka.
Pragnę też oddać cześć położnej ze Szpitala na Karowej która odbierała poród mojej córeczki, za ciepłe słowa, okazane serce i zrozumienie niedawno przeżytej tragedii.
Życzę wam dziewczyny, abyście nie miały zbyt wielu okazji do spotkań ze służbą zdrowia, a gdy będzie to nieuniknione, byście trafiały na tych prawdziwych.

Ale prawda jest taka, że ogólnie służba zdrowia jest do niczego, wszystkim rządzi pieniądz i tylko pieniądz. Żadko kogo interesuje cierpienie dzieci, rodziców, matek. To jest dzika dżungla, w której wygraywa tylko najsilniejszy.
A nie tak powinno być, bo ludzie to nie zwierzęta!

Nasze Aniołki są tam, gdzie jest lepiej, ja w to wierzę.
Dla naszych kochanych ANIOŁKÓW (*********) 


magosia
kurczak  
31-03-2007 23:56
[     ]
     
dla Twojego Bartoszka (*)

zapewne jest mu lepiej i bawi sie z Aniolkami w Niebie m.in. z moja Emilka (*)

Kasia
Mama Emilki 


Do magosi
AgnieszkaU  
01-04-2007 15:08
[     ]
     
Wcale nie jestem zaskoczona przebiegiem diagnozowania Twojego dziecka. Syn mojego brata zakończył chemioterapię w grudniu 2006 roku. Pierwsza brał wtedy, gdy poczęła się moja Lenka.
Pierwsze symtomy choroby nowotworowej wystapiły u niego, gdy nie miał roczku. Typowe dla histiocytozy. Bardzo typowe. Rodzice odwiedzili wtedy kilu lekarzy,konsultowali się z lekarzami pracującymi w kinikach dziecięcych. Podawali bzdurne przyczyny tych objawów, ale zadne podawane przez nich leki nie skutkowały. W kncu trafil już z podejrzeniem nowotworu do kolejnej kliniki. Miał wtedy roczek. Leżał tam dwa miesiace, przeszedł wiele badań( specjalisytycznych). Pobrano próbki do badań i nie znaleziono komórek nowotworowych. Lekarze stwierdzili, że jest zdrowy. Leżał wtety na oddziale laryngologii, bo zmiany miał między i innymi w buzi. Wrócił do domu. Wszyscy byliśmy wniebowzięci!
Po miesiacu wszystkie objawy choroby wróciły, ale lekarze twierdzili, że to nic wielkiego. Po pół roku w pewien niedzielny poranek dziecko przez przypadek upadło. Wystraszona mama pojechała znów do kliniki, aby wykonać kontrolne prześwitlenie rączki. Upadek byl wynikiem osłabienia, bo jakiś osioł lekarz usunał kilkunastomiesięcznemu dziecku rozchwiane ząbki twiedząc, że to zgorzel gazowa. Interesujące jest to, że wcale nie szukanbo bakterii zgorzeli gazowej w jamie ustanej( przyczyna jest prosta: nie było jej tam). Rozchwiane ząbki, to kolejny symptom histiocytozy.
W tej samej kilnice, w której poł roku wcześniej dziecko spędziło 2 miesiace wykonano prześwietlenie- najpierw rączka, potem obojczyk, łopatka. Dziecko miało dziury w kościach. Znalazła się też mądra lekarka, która znalazła przyczyny występowania różnych objawów. Szczęśliwie ta kobieta wyleczyła dziecko. dzisiaj jest juz dobrze. Objawy cofnęły się, zakończono roczne leczenie ( okropną chemioterapię, podawanie paskudnych leków), dziecko żyje, biega, świtnie się rozwija i nikt nie patrząc na nie nie domyśliłby się, ile przeszło. Ale dla mnie sam fakt wykrycia choroby w odpowiednim czasie był dziełem przypadku, opatrzności bożej. W tej samej klinice umarła moja Lenka. 

Ostatnio zmieniony 01-04-2007 18:56 przez AgnieszkaU

Re: Do Stefana - mam nadzieję, że przeczytasz
kurczak  
31-03-2007 23:51
[     ]
     
kochana... bardzo Ci wspolczuje... dopiero teraz przeczytalam list do Stefana...

rozumiem, ze Stefan to Twoj lekarz i zapewne nie przeczyta tego listu, bo po co mialby wlazic na to forum? sa przeciez ciekawsze zajecia pozalekcyjne dla slabo i skromnie zarabiajacych lekarzy/?

bardzo Ci wspolczuje... sepsa... cos okropnego i nieodgadnietego... coraz wiecej przypadkow podaja o smierci noworodkow na sepse...

uwazam, ze powinnas wystapic na droge sadowa... i nie po to aby sie zemscic tylko przytrzec nosa lekarzom, ktorzy czuja sie bezkarni i moga zrobic krzywde jeszcze nastepnym dzieciom. Dlatego uwazam, ze powinnas cos z tym zrobic. Prasa... wyslij ten list do prasy podajac adres szpitala... zrob cos z tym, aby takie czy inne przypadki nie mialy juz miejsca...

Bardzo Ci wspolczuje i zapalam swiatelko dla Lenki (*)

ja pamietam jak ma na imie

i swojej Emilce (*)

Kasia
Mama Emilki (*) 05.09.06 (*) 20tc (*) 

Ostatnio zmieniony 31-03-2007 23:53 przez kurczak

: Do kurczaka
AgnieszkaU  
01-04-2007 15:30
[     ]
     
Stefan pisał do nas w wątku o sepsie, nie jest moim lekarzem! Nie wiem jakim jest lekarzem, bo nie spotkałam go na swojej drodze, ale tli się jeszcze iskierka nadziei, że obchodzą go ludzie, skoro poświęcił swój cenny czas na pisanie na tym forum do matek, które mają tyle uwag do pracy służby zdrowia.
Miałam szczere chęci zawalczyć z tymi szpitalami, w których przebywała Lenka, aby trochę ostudzić tę lekarską nieomylnosć i pewnosć siebie. Zresztą mam przygotowane wszelkie materiały, opisane wszystko w szczegółach, wypisane uwagi. Mam dokumentację lekarską, wyniki badań. Ale śledzę walkę ryby o prawo dowiedzenia się prawdy o śmierci jej zupełnie zdrowego syna. Ona już straciła tyle lat i zatwardziałe środowisko lekarskie cały czas z nią wygrywa. Bo w tym kraju dużo krzyczy się o ochronie życia poczętego, ale to jest pusty krzyk. To śmieszna, wręcz żenująca walka. Wszyscy wiemy, że lekarze wykonuja zabiegi aborcyje w prywatnych gabinetach za grube pieniądze. Wiadomo, że bez problemów można kupić tabletki poronne. A kobieta, która jest w ciąży, która ma dziecko musi dbać sama o siebie. Jeśli ją stać to płaci, jeśli jej nie stać, to prosi o leki podtrzymujące ciążę na forum internetowym( można poczytać). Co to za kraj, w którym kobieta musi sama błagać o ratowanie życia swojego dziecka nienarodzonego i narodzonego. Czemu w prasie jest tyle artykułów rodziców proszących o pieniądze na leczenie dzieci.
Dlatego zastanawiam się, co to za siła tak pcha mnie do tego, żeby w cierpieniach rodzić swoje dzieci, żeby już do końca życia ciągle się o nie bać. A i tak prędzej, czy później ktoś je skrzywdzi. Czy to natura robi mnie w konia???????????? 


Re: Do Stefana - mam nadzieję, że przeczytasz
asia122  
03-04-2007 13:47
[     ]
     
Ja nie mam w zwiazku lekarzami żadnych pozytywnych wspomnień. Poczynając od mojego starszego synka, gdzie pani doktro przez okres kilku lat (6) nie widziała, że dziecko ma kręcz szyjny. Gdy zwracałam jej na to uwage, to twierdziłą, że taka Jego uroda. Główka skręgcona i wygięta krzywo... ot taka Jego uroda. Synka szybko przepisałam i poszłam do innego lekarza... ta ciut mądrzejsza od razu stwierdziłą kręcz. Gdyby to zdiagnozowano wcześniej (a można było) ileż mniej byłoby bólu naszego, synka, jeżdżenia po jakichś znachorach. I wszystko po to by doszło do operacji w prywatbnej klinice. Bałam się zakażeń, brudu... infekcji, więc wolałam zapłącic, aby zmniejszyć ryzyko. Mój drugi synek został wykończony przez lekarzy. Dod dziś Załuję, że nie oddałam sprawy do sądu. idiotyczne stwierdzenia rodziny, że życia już mu nie wróci mierziły mnie, ale byłam sama. Sama w bólu i żałobie, z nikąd pomocy. To prawda, że naszym dzieciom już nie pomożemy, ale przeciez można te hieny zatrzymać, ocucic zimną wodą, przestraszyć i uratowac inne małutkie istoty. Zawsze warto, Magro, zawsze!!!! Walcz, choćby to miało trwac latami, bo warto! Niech ta chołota zacznie się bać!!! Moje drugie dziecko tez wykończył pan doktor, który lepiej wiedział, co oznacza moje złe sapoczucie. Zbagatelizowałam je i odesłał do domu. Nie miał zamiaru skierowac do szpitala... zrobił do dopiero gdy dziecko już nir żyło (16 tc.). Trudno się doszukać pozytywów... jak to ktos trafnie ujął... to zgraja , którym ciągle mało! Dobre przykłady to rzadkośc, a nawet jak ktos taki jest, to środowisko szybko go zmieni. W tych kręgach nie lubi się doktorów Judymów! 


Lekarze to bandyci
Klara M.  
03-04-2007 15:29
[     ]
     
Agnieszko ogromnie mi przykro z powodu śmierci Lenki. Wiem co to znaczy przeżywać śmierć dziecka, które mogło żyć! Ja tez naczytałam się strasznie dużo ale o odklejeniu łożyska, bo to stało się przy moim porodzie i wg mnie każdy, nawet niezbyt rozgarnięty człowiek wiedząc to co ja teraz wiem, zauważyłby, że miałam objawy objawy odklejenia łożyska, a co dopiero Ci,którzy śmią zwać się lekarzami. Wiem to, ale to za późno, wtedy nie wiedziałam i mimo,że słyszałam jak Ci dranie podejrzewają odklejenie łożyska nie zrobiłam nic,bo oni tłumaczyli mi jak pytałam, że wszystko jest ok. Czekali po krwotoku 3 godziny- a ja po raz pierwszy rodziłam, jak pytałam czy to krwawienie duże jest normalne, czy zawsze tyle krwi się traci i te deceleracje u Synka albo milczeli albo odpowiadali,że jest ok. Już teraz wiem, że ok nie jest i wiem że w takiej sytuacji jak moja decydują chwile,a Ci dranie czekali 3 h do cesarki. Efekt- zdrowy w brzuchu Synuś, bez żadnych wad- nie żyję :((((A co ja mogę zrobić, tylko chodzić na cmentarz. Sugerowano mi drogę sądową- ale z tą zgrają się nie wygra! Uważam, że ktoś powinien im nosa przytrzeć, ale ja nie mam siły!!!Chce mieć jeszcze inne dzieci, choć tego Maluszka, którego nie ma nie mogę odżałować- tak strasznie boli śmierć Marcelka! Ta banda, jak powiedziała mi psycholog z tamtego szpitala zebrała się tylko po to po śmierci mojego Synka,by ustalić wspólną wersję na wypadek procesu! I co z tego,że lekarz nadzorujący był zawieszony do końca roku, jak i tak zarabiał kasę w prywatnych gabinetach?, a teraz już normalnie sobie pracuje...Lekarze to dranie bez serca, a wyjątki zdarzają się niezwykle rzadko. Sami musimy wszystko walczyć, no ale przecież sama sobie tej cesarki zrobić nie mogłam! Następnym razem draniom zapłacę ile zechcą, choć bym miała płacić kredyt do końca życia- niech mi zrobią cc na życzenie- choć to wbrew moim zasadom. No ale po śmierci dziecka- mam w nosie szczytne zasady moralne typu- "nie daję, nie biorę"- bo ten świat już dawno zszedł na psy, a ja nie będę w imię tych zasad ryzykować życiem własnego dziecka po raz kolejny. Pozdrawiam. światełko dla Lenki (*)....
A i jeszcze jedno myślę, że ktoś kto nie stracił swego dziecka w takich okolicznościach jak my będzie miał problem ze zrozumieniem dlaczego człowiek nie chce walczyć z wiatrakami- przepraszam jeśli kogoś uraziłam, ale bardzo zdenerwowałam się czytając że Ci bandyci znowu odebrali niewinnej istocie życie- ale to tylko moje zdanie.
Dodam tylko, że Lekarz ginekolog,który ze mną korespondował napisał mi tak:"brak solidarności zawodowej może się kiedyś zemścić!"- z tą myślą Was zostawiam. 
Klara M.
Mama Marcelka
(*+19.10.2006) http://marcelekwichtowski.pamietajmy.com.pl
Emilki(*+11 tc)- 14.06.07
Aniołka'08
-- i ziemskiego Cyprianka

Re: Do Stefana - mam nadzieję, że przeczytasz
kurczak  
03-04-2007 19:00
[     ]
     
Stefan...przeczytales/???

Dzieciatkowi AgnieszkiU (*)

Emilce (*)

Bawcie się razem Kruszynki słodziutkie… nasze Malenkie Istotki… Aniolki… uwazajcie na skrzydełka…


Kasia
Mama Emilii (*) 05.09.06 (*) 20 tc (*)


http://www.republikadzieci.org/swiatelka/strata.htm

zdjecie 3D...jedyne co mi pozostalo...

She is so tender...Her name is a whisper... 

Ostatnio zmieniony 03-04-2007 19:04 przez kurczak

Re: Do Stefana - mam nadzieję, że przeczytasz
Klara M.  
03-04-2007 20:19
[     ]
     
Lence (*)
Maluszkowi (*)
Aniołkom(*) 
Klara M.
Mama Marcelka
(*+19.10.2006) http://marcelekwichtowski.pamietajmy.com.pl
Emilki(*+11 tc)- 14.06.07
Aniołka'08
-- i ziemskiego Cyprianka

Re: Do Stefana - mam nadzieję, że przeczytasz
AgnieszkaU  
03-04-2007 21:31
[     ]
     
Klaro - przykro mi, że spotkało Cię coś tak strasznego. Ja byłam troszkę z moją Lenką. Choć troszkę. Troszkę ją poprzytulałam, pobawiłam, pokołysałam. To musi mi wystarczyć na całe życie. Moja znajoma przeżyła podobne doświadczenie do Twojego. Pojechała do szpitala z krwotokiem. Lekarze spokojnie wypełniali kolejne tabelki w swoich papierkach, przystąpili do badania i twierdzili, że nic złego się nie dzieje. Dziecko ma dzisiaj cztery lata. Nie chodzi, nie siedzi, nie kontaktuje ze światem. Rodzice są zdruzgotani i nigdy nie pogodzili się z tym, co się stało. Zastanawia mnie jedno. Czy te wszystkie praktyki lekrskie są tak zgodne z prwem, że nikt tego nie kontroluje. Nikt nie czyta tych wszystkich opowieści, które tu są zapisywane. Czy można tak bezkarnie krzywdzić drugiego człowieka, narażać jego zdrowie i życie tłumacząc się tym, że rzeczy dzieją się nieraz same. Ile tych dziwnych przypadków się zdarza. Tych złych zbiegów okoliczności.
17 lat temu w wielki piątek urodziłam swoje pierwsze dziecko - syna. W tym samym szpitalu, w którym teraz umarła Lenka. Od piątku do wtorku nikt go nie badał. Dopiero we wtorek okazało sie, że ma wysoką bilirubinę. Nawet mi tego nie powiedzieli. Ale ten mój dzielny chłopak to przetrwał. Po 11 dniach w szpitalu wróciliśmy do domu. Tym razem lekarzom udało się uśmiercić moje dziecko przy okazji leczenia żółtaczki.
A niech to...
Pozdrawiam Agnieszka
Dla naszych dzieci (****) 


Agnieszka!
Klara M.  
05-04-2007 13:31
[     ]
     
A ja zarzucałam sobie,że może gdybym z krwotokiem się zgłosiła to uratowaliby dziecko i byłoby całe i zdrowe!
Co prawda po tak długiej reanimacji, po 13 minutach zaczęło mu bić serduszko- ja wiedziałam czym to grozi, ale i tak chciałam by żył!!!Naprawdę! Dla Naszych Aniołów (**********) 
Klara M.
Mama Marcelka
(*+19.10.2006) http://marcelekwichtowski.pamietajmy.com.pl
Emilki(*+11 tc)- 14.06.07
Aniołka'08
-- i ziemskiego Cyprianka
Ostatnio zmieniony 05-04-2007 21:51 przez klara1913

::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora