dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Pierwsza wizyta u lekarza...
sylwia,mamaMai  
01-12-2006 20:49
[     ]
     
Dzisiaj mija 100 dni od śmierci Mai. Maja urodziła sie 14 sierpnia i Jej serduszko maleńkie zatrzymało się 23 sierpnia. 9 dni była z nami. Tylko 9 !!!!!!
Dopiero teraz odważyłam się na wizytę u ginekologa. Wcześniej się bardzo się bałam i nie chciałam. Ostatnia wizyta kojarzy mi się bardzo miło bo była moja pszczółka w brzuszku. A teraz pusty brzuszek, puste ręce i puste serce:(((Mąż bardzo długo prosił, żebym poszła do lekarza a ja zwlekałam, jakby podświadomie się czegos bałam. I moja intuicja mnie nie zawiodła. Po porodzie miałam łyżeczkowanie, którego praktycznie nie wykonali do końca jak się okazało. Od tego mam jakiegoś guzka. Może to być stan zapalny lub powikłania po niedokończonym łyżeczkowaniu. Rodziłam 10 minut, ale nacięto mi krocze, bo taka jest procedura przy wcześniakach, aby ich nie zmęczyć. Zszyto mnie fatalnie. Mam bliznę napuchniętą , jakbym była zszywana tydzień temu. Tak więc próbki zostały pobrane i wynik za 2 tyg. Będzie widomo, czy to będą leki wystarczały czy operacja. Tak więc doskonale mnie potraktowali w szpitalu.
Odnośnie ciąży, to Pani doktor mówi, ze powinni mi wykryć na USG, ze Maja miała wadę serduszka i serduszko lekko po środku. Nie wykryto tego. 10 dni przed porodem miałam robione doskonałe USG, po którym doktor powiedział, ze jest wszystko ok. tylko niewielkie wielowodnie, ale to nic takiego. A jak bym wiedziała o tej wadzie to dziecko i Ja bym miała dodatkową opike np. kardiologów w Łodzi a tak dziecko nie miało siły na transport do Łodzi bo była za słaba. Przed porodem mogłam już pojechać do Łodzi i czekać na rowiązanie w szpitalu. Pani doktor dzisiaj powiedziała, ze powinien mnie położyć od razu do szpitala, żeby jak najdłużej przytrzymać dzidzię w brzuszku co dodało by to Jej więcej sił. A lekarz prowadzący ciążę nie mówił nawet, ze mam się oszczędzać.
Ile to lekarz popełnił błędów. Nie wiem jak mogę teraz zaufać lekarzom? To jest szok, żebym bała się iść do lekarza, bo przez niego jeszcze może moje dziecko umrzeć. Tak nie powinno być. Przez lekarzy może będę musiała mieć operację na sprawy kobiece a z wiadomych względów bardzo boję się operacji i usypiania. I co my możemy??
Już nie idę raźnie do lekarza, bo wiem, ze on jest od tego, żeby mi pomóc, raczej zaszkodzić mi i dziecku. Boże chroń te maleńkie istotki przed błędami lekarskimi !!!

Może to jest znak, że mam odejść do Ciebie kochanie??
Dla Majeczki (*************)
http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec392.htm 

Ostatnio zmieniony 01-12-2006 20:50 przez sylwiaewa

Re: Pierwsza wizyta u lekarza...
mycha  
01-12-2006 21:47
[     ]
     
wspołczuje ci bardzo,domyslam sie co przezywasz.moj lekarz kiedy byłam w ciazy nie zrobił ani jednego usg,odmowił przyjecia gdy poszłam z bolem brzucha,przy umowionej wizycie powiedziałam ze cały czas mnie boli brzuch sie napina,i mam rozwolnienie.zlekcewazył to nie zrobił badan tylko przepisał nospe.w szpitalu gdy odbierałam wynik powiedzieli ze miałam przepisany lek na podtrzymanie ciazy,szkoda ze moj gin o tym nie wspomniał.po zabiegu tez zero badan,i tez sie okropnie boje.15,ide na wizyte do kliniki leczenia niepłodnosci i boje sie ze dowiem sie czegos niedobrego.niestety tak to jest z lekarzami i my niemamy na to wpływu.napewno tez nie powinnas traktowac tego jako znak ,ze masz dołaczyc do swojego Aniołka,jestes potrzebna tutaj twoj Aniołek sie toba opiekuje i musisz wierzyc ze wszystko sie ułozy.badz silna dla siebie i tej małej istotki ktora czuwa nad Toba.
pozdrawiam Agnieszka 
mycha

Re: Pierwsza wizyta u lekarza...
Green Tea  
02-12-2006 01:44
[     ]
     
Kochana Sylwio, Twoje posty to jedne z nielicznych, które boję się otwierać przy mojej córeczce, bo strasznie przy nich płaczę. Przewija się w nich tyle smutku, nieszczęścia, poczucia nisprawiedliwości, pustki i bezsensowności życia.
Właśnie dzisiaj tak się stało. Czytałam jeden z Twoich postów i - jak to zazwyczaj robię - weszłam na stronę światełka Majeczki. Kiedy zaczęła lecieć muzyka, to mi natychmiast zaczęły spływać łzy po policzkach. Moja Sarunia podeszła i zapytała: "Czemu płaczesz, Mamusiu? A co to za dzidzia?"- "Bo kroiłam przed chwilą cebulę" - odpowiedziałam. "A, bo ja myślałam, że płaczesz dlatego, że umarła ci Tamarka".. Rozbroiło mnie to całkowicie i tak tkwię w tym nastroju od paru godzin.

Tak strasznie mi Cię szkoda, tak bardzo Ci współczuję i tak bardzo często o Tobie myślę, że nawet sobie nie wyobrażasz, że ktoś kompletnie obcy może Cię tak nosić w sercu. Najchętniej przytuliłabym Cię z całej siły, choć to i tak nigdy nie ukoi Twojego bólu. Może przynajmniej świadomość, że ktoś taki jest, uniesie Cię choć na chwilę z ziemi..

A po przeczytaniu Twojego postu jest mi jeszcze gorzej, bo wady Majeczki były na tyle duże, że dobry specjalista powinien był je znaleźć. Wszystko potoczyłoby się inaczej. Po raz kolejny umiera chore Dziecko przez niedouczenie lekarzy.
Co do partactwa przy wyłyżeczkowaniu, to w pełni Cię rozumiem. Ja po trzech tygodniach od terminacji ciąży ujrzałam na podpasce kawałki chrząstek Tamary i mało co nie wykrwawiłam się na śmierć. Po kolejnym wyłyżeczkowaniu okazało się z wyników histopatogii, że po pokrojeniu mojego dziecka pani doktor zostawiła części łożyska, kosmówki, chrząstki, tkanki i inne. Nie wiem jeszcze jakie to może mieć konsekwencje, czy mi to wszystko nie spowodowało zaburzeń hormonalnych i czy tymi narzędziami nie uszkodziła mi macicy.. Tylko u mnie, Sylwio, nie było żadnych szans na ratowanie dziecka, bo nie miało wykształconej głowy, choć jest opinia, że jej brak można było doskonale dostrzec nawet w dwunastym tygodniu ciąży, kiedy robiłam USG.
U Ciebie Majeczka przyszła na świat. Nawet nie chcę myśleć, co teraz przeżywasz, mając świadomość, że prawdopodobnie przez niedouczenie i partactwo zabili ją. Biedne maleństwo i biedna mama. Kto wie, ile się jeszcze nacierpisz i jeszcze te historie z nacięciem. Boże! Czemu nie szczędzisz nam bólu wspomnień i ran fizycznych?

Mam nadzieję, że śpisz teraz spokojnie...
Trzymaj się, jestem z Tobą i ciągle o Tobie myślę... 
Beata - mama Sary (20.12.2001),Tamary (+20tc -12.03.2006) i Grety (04.06.08)
Ostatnio zmieniony 03-12-2006 14:23 przez BeataN

Re: Pierwsza wizyta u lekarza... DO Green Tea
sylwia,mamaMai  
02-12-2006 10:10
[     ]
     
Witaj
Bardzo przepraszam, ze moje posty sprawiają Ci smutek, i boisz sie je czytać. Przepraszam, ale takie zmienne nastroje mam. Jeszcze po wczorajszej wizycie, któramnie dobiła, bo może i by wszystko inaczej wyglądało. Ale wiesz chyba przestanę pisać na forum po tym co dzisiaj meilem dostała :
http://www.dlaczego.org.pl/forum/view.php?bn=nowe_strata&key=1165049926

Poczułam się jakbym dostała w twarz tak konkretnie, Jakby mnie ktoś skopa, bo jestem głupia bo przeżywam śmierć mojego dziecka a jako dobra matka zamiast pisać to powinnam być z Nią:(( Tak starsznie teraz sie boję i nie wiem czy wogóle przestaćpisać na forum:( Cały czas płaczę i bardzo się boję.
Jesteś cudowna osobą. Dałaś mi tyle ciepłych słów. Podam mój nr gg 1437553 i mozesz pisać, chętnie wirualnie przyjmę Twój ciepły uścisk. Pozdrawiam,Sylwia
Dla Waszych Aniołków (**********)
Dla mojej Mai (***********)
http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec392.htm 


Re: Pierwsza wizyta u lekarza... DO Sylwii, mamy Mai
Green Tea  
02-12-2006 22:21
[     ]
     
Kochana Sylwio, draniem się nie przejmuj. Jeśli mu się wydaje, że wysyłając mail'a ze zwykłej skrzynki jest anonimowy, to się bardzo grubo myli. Mój mąż powiedział (a sprawy komputerowe i internetowe to dla niego zabawka), że dla policji namierzenie go to kwestia tylko dobrej woli.
Mimo swojego złego stanu psychicznego powinnaś to zgłosić, aby takie sukinsyny nie myślały, że są bezkarne. Niestety poczta elektroniczna nie daje nam takiej anonimowości jak tradycyjna, a pan Twojego adresu zamieszkania nie zna. Mój mąż stwierdził, że takim osobom trzeba obciąć łeb i nasrać w szyję (przepraszam za mocne słowa, ale nie umiem wysłowić się delikatnie, a przeklinać też potrafię wcale nie gorzej od tego prostaka).

Zgłoś to, Sylwio dla własnego spokoju, bo w przeciwnym razie, kiedy będziesz czuła potrzebę wypłakania się na forum, zacznie ogarniać Cię strach przed jego kolejnymi bzdurami. Zobacz, już zaczynasz mieć lęki, a przecież my tu jesteśmy po to, żeby sobie pomagać, żeby się wspierać. Ty teraz bardzo potrzebujesz takiego wsparcia i nie ma powodu, żeby taka szumowina Ci je odbierała.

Ja nie mam gg. Używam skype'a. Bardzo chętnie podam Ci nawet swój adres mailowy, bo wtedy naprawdę będziesz się czuła bezpiecznie. Jeśli chcesz do mnie napisać, to możemy się wymienić adresami. Żeby nie dostały się jednak w niepożądane ręce takich szuj, to najlepiej napisz na adres malomi, a ja jej powiem, żeby Ci dała moje namiary. W ten sposób przeskoczymy forum. Malomi ma namiary na wszystkie osoby, które piszą na forum Terminacja ciąży, bo jest to forum zamknięte. Nie chcę nawet myśleć co i kto by napisał pod naszym adresem. Mnie to takie typy nie ruszają, dlatego piszę nawet na forum ogólnodostępnym, ale rozumiem przyczyny niedostępności tego forum.

Sylwio, pisz o Majeczce. To prawda, że płaczę prawie zawsze, kiedy czytam Twoje posty i zawsze, kiedy widzę zdjęcia Twojej córeczki w tle z muzyką, ale to świadczy o tym, jak bardzo ją kochasz i jak bardzo wymowne są Twoje słowa. Mimo tego smutku, bardzo lubię Twoje posty, są prawdziwe i mają taką misterną moc. Wczoraj się poryczałam dodatkowo, kiedy Sara wspomniała o Tamarze. Gdyby się urodziła, miałaby już pięć miesięcy. Nie mogłam jej zobaczyć, nie miała szans na życie i nie można było nic zrobić, ale jak pomyślę, co można było zrobić, żeby Majeczka była z Tobą, nawet chora, ale żeby była.... Nie chciałabym rozjątrzać Twoich ran tymi "gdyby", bo to może Cię jeszcze bardziej ranić, a to nie jest moim zamiarem, choć wiem, że pewnie sama ciągle się nad tym zastanawiasz... Boże! Czuję się taka bezsilna, nawet nie wiem, co Ci mogę napisać, żeby Ci było trochę lżej.. 
Beata - mama Sary (20.12.2001),Tamary (+20tc -12.03.2006) i Grety (04.06.08)
Ostatnio zmieniony 03-12-2006 14:24 przez BeataN

Re: Pierwsza wizyta u lekarza...
Ewa Niewęgłowska  
02-12-2006 13:10
[     ]
     
Mnie spotkał podobny problem z kompetencją lekarzy.pojechalismy na badania prenatalne ,bo tak polecił mi mj lekarz ginekolog,pierwsze badanie nic nie wykazało,dziecko zdrowe wszystko w porządku,na drugim badaniu kobieta zauważyła tylko wodogłowie,my z nadzieją,że możemy pomóc naszemu dziecku pojechaliśmy aż do Łodzi,ale jak się okazało nasze dzieciątko ma wszelkie możliwe wady,które pani doktor dziwnym trafem nie zauważyła,może z drugiej strony dała nam tydzień nadzieji,że nasze dziecko może życ normalnie>Lekarze muszą zrozumie ,ze życie dziecka lezy w ich rękach ,że my im ufamy.Trzymaj się ,będę myślała o Tobie,nie poddawaj się ,Twój aniołek by tego nie chciał. 


::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora