dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

znajomi...???
mamafilipa  
25-10-2006 15:15
[     ]
     
Odkąd straciłam swoje maleństwo, to wszyscy moi znajomi, których widziałam uciekają przede mną, unikają mnie i to się da odczuć. Traktują mnie jak trędowatą, a ja przecież jestem tą samą osobą, tylko straciłam dziecko.
Czuję się z tym źle, bo nikt nie chce ze mną rozmawiać, to też boli że tak cię traktują.
Rozumiem ich z jednej strony, bo chyba nie wiedzą jak się zachować, co powiedzieć. Ale z drugiej strony to mnie boli, że tak się zachowują. Nie chcę słów pocieszenia od nich, bo one bardziej dobijają, wystarczy mi zwykła rozmowa.
I nawet na to się nie odważą. Mam żal. Chcę być dalej tą samą osobą w ich oczach, a nie kimś innym.
Światełka dla naszych Aniołeczków (*****) 


Re: znajomi...???
edka  
25-10-2006 15:41
[     ]
     
Przechodzę żałobę po aniołku po raz kolejny niestety.
Koleżanki z pracy udają że nic się nie stało,nic nie było i o TYM się nie rozmawia.
Zaskoczyły mnie moje klijentki,bo od nich wyczułam więcej życzliwości i sympatii.
Czasami powiedziała ,że poprostu nie wie co powiedzieć i jej bardzo przykro.
Czasami był tylko uśmiech bez słów.
Ale zdarzyło się ciepłe przytulenie we łzach....
Niestety najczęściej ludzie nie chcą NIC widzieć,
NIC słyszeć.A my aniolkowe mamusie MUSIMY za nich
wszystkich czuć,bo my wiemy jak trzeba kochać.
Sciskam Cię mocno 


Re: znajomi...???
Renia77  
26-10-2006 00:15
[     ]
     
ludzie są rózni.Nieraz mylimy sie do tych ktorych znamy.Wydaje sie nam,ze zachowaja sie taktownie rozumiejaco a tu nagle w obliczu tragedi wychodza z nich nietaktowne gbury.Ja byłam mile zaskoczona znajoma.Spotkałysmy sie w sklepie dwa tyg po odejsciu Natalci.Podeszła i przytuliła mnie,powiedziała tylko pare słow:"Zyj..tak mi przykro"20 minąl dopiero miesiac a coraz wiecej osob pyta mnie czy myslimy o nastepnym dziecku...czy oni sa nienormalni?wydaje im sie chyba,ze następne dzieciatko to jakies lekarstwo,zastępstwo???Mamy dzieci.Mój z pierwszego małzenstwa ma troje,ja mam panienskiego synka.razem mamy Elizke(20 miesiecy)i Natalcie-naszego Aniołka.Ale tak nam jej brak.I nie potrafia zrozumiec,ze nawet gdybysmy mieli jeszcze dzieciątko to nie będzie Ona,moja mała kochana kruszynka,moja Natalinka(****)dla Aniołeczków 
http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec427.htm

Re: znajomi...???
Alkione  
25-10-2006 15:43
[     ]
     
Mnie też bardzo boli takie zachowanie. Niestety nie da się go uniknąć. Ludzie tacy już są. Strachem podszyci. Nie stać ich czasami nawet na głupie "dzieńdobry". To przykre i bardzo dołujące. Musimy się trzymać ludzi, którzy nas nie unikają, a resztę poprostu spisać na straty. Teraz widać komu naprawdę na nas zależy. Reszta nie jest warta uwagi. Życzę ci dużo sił w kontaktach z ludzmi.
Światełko dla Filipka (*****)

http://www.ameliadiana.bloog.pl/ 
Alkione

Re: znajomi...???
GrzAnka  
26-10-2006 12:08
[     ]
     
Myślę, że nie powinniśmy wydawać aż tak drastycznych sądów na naszych znajomych. To fakt każdy z nas jest inny i inaczej reaguje, szczególnie w obliczu tragedii. Ja sama - zanim zmarła moja Iga - nie wiedziałabym chyba jak się zachować, co powiedzieć człowiekowi, który przeżywa największą tragedię w swoim życiu. U mnie na początku też bywało różnie, jedni nie mówili nic, inni próbowali pocieszyć słowami, że jeszcze będziemy mieli dzieci, a jeszcze inni tylko patrzyli spojrzeniem, które mówiło wszystko - że nie rozumieją tego co się stało ale są z nami. Prawdą jest też to, że nasze - Aniołkowych rodziców - reakcje są jekże różne, szczególnie na samym początku gdy w głowie jest straszny mętlik, a serce rozrywa ból i nie chce się żyć. Tak przynajmniej było ze mną, czasami na identyczne zachowanie dwóch osób reagowałam zupełnie inaczej, a w pierwszych dniach/tygodniach wręcz bałam się ludzi - ich spojrzeń, reakcji. Jednak poźniej się to zmieniło.
Niedawno mój przyjaciel jeszcze z czasów liceum opowiedział mi jak spotkał mnie kilka tygodni po śmierci Igi. Szłam na przeciwko niego ze spuszczoną głową nie zwracjąc uwagi na mijających mnie ludzi, a on ponoć prosił Boga bym nie zauważyła go tak jak innych. Z jednej strony bardzo chciał podejść i zrobić lub powiedzieć coś lecz zupełnie nie wiedział co. Gdy minął mnie z jednej strony poczuł ulgę, a z drugiej czuł się jakby mu ktoś dał w mordę... Powiedział mi o tym wszystki dopiero jakieś 1,5 roku po śmierci Igi.
Miewałam na początku żal do znajomych, czasami nawet odczuwałam wielką złość, że nie rozumieją, że nie rozwawiają z nami. Nie do wszystkich rzecz jasna. Jednak teraz, z perspektywy czasu przeszło mi, starm się ich zrozumieć. Oczywiście nadal zdarzają się ludzie, którzy wkurzają mnie swoim zupełnym brakiem zrozumienia naszych uczuć i sytuacji, jednak staram się z nimi rozmawiać. I prawda jest taka, że to ja przełamywałam pierwsze lody tuż po śmierci Igi. Bardzo potrzebowałam rozmów o Niej i zaczynałam je pierwsza. Mówiłam o tym co czuję, myślę... I powiem wam, że większość ludzi zaczynała ze mną rozmawiać gdy widzieli, że chcę, że tego potrzebuję. Oczywiście nie zawsze było tak lekko i gładko ale starałam się wiele tłumaczyć, m.in. to że nie powinno się nas pocieszać słowami, że jeszcze będziemy mieli dzieci lub że to lepiej, że nasza Córeczka zmarła tak szybko, bo nie zdażyliśmy się do niej przyzwyczaić lub nie męczyła się dłużej. I muszę przyznać, że dopiero niedawno uświadomiłam sobie, że prowadziłam wśród moich bliskich i znajomych pewnego rodzaju edukację, by pozwolić im zrozumieć, byśmy mogli żyć nie raniąc siebie. Nikt z nas nie posiada przecież wszechstronnej wiedzy od smego urodzenia, chociaż to fakt, że niektórym nie brakuje wiedzy lecz po prostu taktu i uczuć...
I tak sobie myślę, że chyba coś w tym wszystkim jest, bo kto jeżeli nie my - Aniołkowi Rodzice - ma pokazać ludziom, że jesteśmy, cierpimy i nauczyć życia z nami. Przecież m.in. po to mamy Dzień Dziecka Utraconego by przerwać tę zmowę milczenia.
Wiem, że czasami nie jest i nie będzie łatwo, ale myślę, że warto by świat wokół otworzył oczy i zaczął nas zuważać. Życzę sił i wytrwałości.

Dla wszystkich naszych Aniołków [*][*][*][*][*]... 

Ostatnio zmieniony 26-10-2006 14:52 przez GrzAnka

Re: znajomi...???
maciejka  
26-10-2006 18:45
[     ]
     
Mój telefon też zamilkł. Staram się ich zrozumieć. Ludzie boją się cudzego cierpienia, czują się bezradni. Być może nie chcą nas zranić, nie wiem, a może tak jest dla nich wygodniej. A czasami wystarczyłoby przytulić...tak bez słów, po prostu. 


Re: znajomi...???
siudka  
26-10-2006 22:18
[     ]
     
ja odnoszę podobne wrażenie, że ludzie nie chca z nami rozmawiać, oczywiście nie wszyscy, ale jednak chyba większość ; odnoszę wrażenie, że myślą, że można się od nas zarazić chyba, sama nie wiem; w każdym razie wiele osób wśród znajomych, czy w pracy jak wspominam o Agatce to zmienia temat i pomija moją wypowiedź, jakby jej wcale nie było; wysłałam do kilku bliskich znajomych link do Agatkoweko światełka pamięci i też odpowiedź dostałam chyba od dwóch :( smutne to, że ludzie sięod nas odsuwają, a ja też nie z tych, co to się będą narzucać ....
światełka dla naszych Aniołków (***********) 
Agnieszka mama aniołka Agatki i Dorotki (24.07.2007)
http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec405.htm

Re: znajomi...???
Peppetti  
27-10-2006 07:07
[     ]
     
Ja też czuję się jak trędowata, wszyscy uciekają przede mną, nie zauważają mnie, udają, że nic się nie stało..

Dwa tygodnie temu wróciłam do pracy po 5 miesiącach nieobecności. Patrząc na ludzi, na ich zachowania to czuję się jakbym wyszła z pracy w piątek, a wróciła w poniedziałek. Nikt nie zauważył, że wróciłam do pracy, nikt nie zapytał mnie jak się czuję. Po prostu zwykłe codzienne cześć i w nogi!! Pamiętam jak wróciłam po urodzeniu mojego synka Kamilka - wtedy były niekończące się rozmowy na korytażu - pytano mnie o poród, o synka, o radzenie sobie z nieprzespanymi nocami, kupkami etc. A teraz! Teraz nic!!! Cisza.

Najbardziej jest mi przykro, że jedna dziewczyna też nic nie mówi. Ale wiem, że ona mnie rozumie, wie co ja czuję. Rok temu straciła córeczkę, była bardzo chora, bardzo cierpiała. Zmarła miesiąc po porodzie. Jak wróciła do pracy odważyłam się z nią porozmawiać. Choć wtedy nie miałam pojęcia co czuje. Pamiętam jak mi dziękowała za rozmowę, że potrzebowała porozmawiać z kimś obcym. A dziś ona też milczy..... tylko widzę w jej oczach ten smutek i żal......

[']['][']['] światełka dla mojego Aniołka Łukasza (24 tc)
[']['][']['] i dla Waszych Aniołków 

Sylwia

Mama Kamilka (14 12 2003)
Aniołka Łukaszka (24 tc - 01 08 2006)
i Michałka (03 09 2007)

http://peppetti.bloog.pl

Re: znajomi...???
AsiaS  
27-10-2006 08:51
[     ]
     
Wydaje mi się, że ludzie boją się cokolwiek powiedzieć bo nie wiedzą co!! i wolą milczeć.
Ja mam żal do rodziny męża, po tym jak teściu nie chciał zobaczyć zdjęcia Malwinki (był potem zmuszony zerknąć na zdjęcie bo stoi na honorowym miejscu w domu) a teściowa jak mówiłam o małej zmieniła temat i zaczeła mi mówić o problemach swojej córki - dla mnie błachych, nie potrafię być już taka jak kiedyś, mile rozmawiać i siedzieć cicho jak mysz pod miotłą, wiem, że czasem ranię moim zachowaniem ale nie potrafię inaczej tak bardzo potrzebowałam zwykłej obecności i wysłuchania mnie jak było mi ciężko i niestety nie mogłam.
To Wy dziewczyny byłyście dla mnie wtedy prawdziwą rodziną to Wam mogłam powiedzieć wszystkie moje obawy. Dzięki 
JoannaS

Re: znajomi...???
aga&pawel  
27-10-2006 10:45
[     ]
     
Ja z tego samego powodu co Wy nie chcę wracac do pracy. Też nie moge znieść tej zmowy milczenia, wszyscy wiedza co się stało ale każdy milczy a nawet gdy rozmawia to jakoś tak z dystansem bo boi sie ze powie cos nie tak. Ludzie nie potrafią sie zachowac w takich sytuacjach. O wiele łatwiej wyrazic im współczucie czy żal dla nas gdy tracimy babcię, dziadka, ciocię ale gdy tracimy nasze maleństwa nie wiedzą jak sie zachować. A tak naprawde normalne zachowanie i normalna rozmowa nawet z jakimiś żartami byłaby dla mnie czymś lepszym niż ich milczenie i spojrzenia....
Gdy pierwszy raz leżałam w szpitalu po tym jak straciłam dzidziusia następnego dnia odwiedziła mnie teściowa i potrafiła tylko zapytać czy dobrze się czuję, pytała o to kilka razy, o nic więcej, jak miałam się dobrze czuć?????? A ona wie co znaczy stracić dziecko - jej córeczka imarła gdy miała dwa lata, zdawała sobie sprawę że nie moge się dobrze czuć i nie umiała nic innego powiedzieć..... 
Agusia
Ostatnio zmieniony 27-10-2006 10:48 przez aga&pawel

Re: znajomi...???
mamafilipa  
30-10-2006 10:21
[     ]
     
Ach ci znajomi?! Potrafią człowieka "podnieś na duchu". Wczoraj usłyszałam, że teraz to powinniśmy z mężem starać się o kolejne dziecko, bo to najlepsze lekarstwo. Że powinniśmy się cieszyć, gdyż nasz Filip urodził się całkiem zdrowy i niema zagrożenia dla kolejnej ciąży. Tak urodził się zupełnie zdrowy (tak powiedział nam lekarz), a jednak nie ma go już z nami, bo na oddziale noworodków przebito mu płuco, a leczyli go na serce i poprostu go zabili. Nasz przykład pokazuje, że rodząc zdrowe dziecko nie mamy pewności, że wyjdziemy z nim do domu, że wszystko może się zdarzyć, że lekarze potrafią zdrowe maleńswto zabić. JAką mamy pewność, że kolejnym razem tak nie będzie, że kolejnego maleństwa nie stracimy. TA niepewność i strach są ode mnie teraz silniejsze i wiem że będą mi towarzyszyć kolejnym razem. Odpowiedziałam też, że ja już nic nie planuje, bo jedne moje plany uleciały z mym maleństwem do nieba, a ja teraz żyje dniem dzisiejszym bo tak mi łatwiej.
Jeśli będzie nam dane pozostać kolejny raz rodzicami to zostaniemy nimi.
Pozdrawiam i śle światełka dla naszych Aniołów (*****) 


::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora