dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
Nefre  
09-08-2011 22:25
[     ]
     
Hej dziewczyny,
23 sierpnia minie rok od śmierci Naszego pierworodnego Synka.Żył 35 tygodni pod moim sercem...Im bliżej, tym gorzej się trzymam...płaczę wieczorami pod prysznicem, żeby nie zadręczać męża. Dziś na rodzinnych imieninach były dwie kobiety w ciąży-poczułam się wyłączona i wykluczona.znikały razem, ze mną nie rozmawiały...Z jednej strony pewnie chciały mnie oszczędzić bo wiedzą jak reaguję na tematy ciąży. Ale z drugiej poczułam się jak trędowata i gorsza...znowu wróciło poczucie winy i poczucie tego, że zawiodłam mojego męża (choć on nigdy, przenigdy nie dał mi tego do rozumienia). Nie potrafię cieszyć się z ich radości i, co gorsza, zaczynam im źle życzyć.Żeby poczuły to samo, co ja teraz czuję...!Wiem, jestem okropna ale czasami te myśli wypływają jakby z poza mnie...Chyba potrzebuję dobrego psychologa, który pomoże mi to przetrwać i który nie będzie mi mówił (jak wszyscy dookoła) jak i co mam czuć.Może któraś z Was zna kogoś takiego w byłym województwie kaliskim?
Z towarzyskiej, wesołej osoby zamieniam się w sobka nie mającego ochoty wychodzić z domu...Czasami mam wrażenie,że powoli tracę zmysły... 


Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
arleta  
10-08-2011 12:54
[     ]
     
Nefre mi taka wizyta nic nie dała, a jeszcze bardziej wkurzyła, stwierdziłam, że sama muszę się wziąć za siebie i mimo bólu żyć dalej, bo to już zawsze będzie bolało, Pewien spowiednik powiedział, że jak nie nauczę się odchodzić od grobu to sama się grobem stanę i tak się działo, potrafiłam całymi dniami być u małego zapominając o całym świecie i w ten sposób Jemu nie pomagałam a krzywdziłam innych.Wiem, że to się łatwo mówi, ale jeżeli nie zaakceptujesz tego co się stało, nie przeżyjesz żałoby ze wszystkimi jej etapami to nigdy z tego nie wyjdziesz. Mnie pociesza fakt, że moja miłość do Synusia pokonała nawet śmierć....Przytulam mocno!!!!
mama Jasia - arleta 


Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
MagdalenaB  
10-08-2011 13:40
[     ]
     
Załóż sobie zeszycik w którym po lewej stronie kartki napisz jak bardzo Ci żle bez Twojego Dziecka,a póżniej znajdz każdego dnia chwilkę by po prawej stronie opisać każde Twoje odczucie dotyczące tej sytuacji-zobaczysz,że po jakimś czasie w twoich notatkach będzie coraz mniej bólu.Nie jestem psychologiem ale kiedyś ktoś kompetentniejszy polecił mi to i naprawdę coś w tym jest ...Spróbuj.Światełko dla Twojego Aniołka(*)Mama Marysi(*) 
magdalenaB

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
bebla  
10-08-2011 13:42
[     ]
     
Nefre, z tą pierwszą rocznicą u mnie było tak, że chyba najgorsze było jej zbliżanie się. Wcale się nie dziwię, że czujesz to, co opisujesz. Nie potrafisz cieszyć się z czyjejś ciąży? Jak dla mnie zrozumiałe. One niech się cieszą, jak najbardziej, ale u Ciebie nie widzę tego obowiązku. A że zaczynasz im życzyć źle... Ktoś mądry mi powiedział, że od takich myśli daleko do czynu, i dopóki do tych czynów nie dochodzi, to pozwólmy sobie na te myśli, one z czasem zelżą. Jakby nie było, te myśli produkuje Twój mózg, może taka droga jego samoleczenia.
Moja nienawiść do zaciążonych była monstrualna. I dopóki nie przeczytałam słów tej mądrej osoby (też po stracie), dręczyły mnie też wyrzuty sumienia. Kiedy dałam sobie pozwolenie na te uczucia, w ogóle kiedy dałam sobie pozwolenie na zajęcie się sobą i tylko sobą, na egoizm, na niepatrzenie 'co wypada', dopiero wtedy moja żałoba obrała właściwy kierunek. Nauczyłam się mówić otwarcie, jakie słowa i zachowania mnie bolą. Przestałam chodzić na urodziny i je odprawiać, dziękowałam odmownie za zaproszenia na inne imprezy otwarcie mówiąc, dlaczego.
Nie mówię, że masz zrobić tak jak ja. Chcę tylko napisać, że musisz skupić się na swoich potrzebach i nie patrzeć na poglądy innych. Tak rozumiem słowa innej mądrej osoby, które brzmią: 'bądź dla siebie dobra'. Na altruizm przyjdzie czas, sama do niego dojdziesz.
Co do psychologa, to przykro mi, nie jestem z kaliskiego. Życzę Ci, abyś trafiła na kogoś kompetentnego.


Nefre napisał(a):
> Hej dziewczyny,

> 23 sierpnia minie rok od śmierci Naszego pierworodnego Synka.Żył 35 tygodni pod moim sercem...Im bliżej, tym gorzej się trzymam...płaczę wieczorami pod prysznicem, żeby nie zadręczać męża. Dziś na rodzinnych imieninach były dwie kobiety w ciąży-poczułam się wyłączona i wykluczona.znikały razem, ze mną nie rozmawiały...Z jednej strony pewnie chciały mnie oszczędzić bo wiedzą jak reaguję na tematy ciąży. Ale z drugiej poczułam się jak trędowata i gorsza...znowu wróciło poczucie winy i poczucie tego, że zawiodłam mojego męża (choć on nigdy, przenigdy nie dał mi tego do rozumienia). Nie potrafię cieszyć się z ich radości i, co gorsza, zaczynam im źle życzyć.Żeby poczuły to samo, co ja teraz czuję...!Wiem, jestem okropna ale czasami te myśli wypływają jakby z poza mnie...Chyba potrzebuję dobrego psychologa, który pomoże mi to przetrwać i który nie będzie mi mówił (jak wszyscy dookoła) jak i co mam czuć.Może któraś z Was zna kogoś takiego w byłym województwie kaliskim?

> Z towarzyskiej, wesołej osoby zamieniam się w sobka nie mającego ochoty wychodzić z domu...Czasami mam wrażenie,że powoli tracę zmysły... 
------------------------
Krzyś 36tc ur.29.10.2008 zm.30.10.2008
Agnieszka ur.17.12.2009
Karolek zm...(16tc?) - ur.11.08.2013 21tc
Jacuś ur.14.08.2014

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
JustynkaK  
10-08-2011 14:11
[     ]
     
Bebla odpowiedziałaś chyba na wszystkie pytania, które dręczą i mnie, i Nefre, z ciążą innych kobiet, chodzeniem na urodziny, zajmowanie się innymi dziećmi itp.
Ja też mam ogromny żal za to co mnie spotkało. Wiem, że nikt nie jest winny, nikomu źle nie życzę, bo tego nie da się raczej życzyć nikomu.
Też jestam zła i rozżalona, że inne kobiety w mojej rodzinie, otoczeniu mają zdrowe dzieci, a ja swojego nie mam. Niedługo zbliżają się urodziny dwóch dziewczynek z mojej rodziny, też zastanawiałam się czy iść, bo bardzo niechce. Teraz chyba wprost powiem im, że ja nie przyjdę. Jeśli będą się czepaić i denerwować, to im powiem, że nie jestem gotowa na takie "imprezy" i u Mojej Natalki od pogrzebu, a dzisiaj mija 3 miesiące od Jej śmierci, nie byli ani razu "głupiego" znicza zapalić - tego małego znaku pamięci.
Też myślałam o psychologu, ale narazie sama muszę sobie radzić, zastanawiam się jednak czy nie przyjdzie czas, że i ja będę musiała szukac takiej pomocy.
Bałam się, że jest ze mną coś nie tak, że czuję w sobie taką złość do innych Matek, kobiet w ciąży, teraz myślę jednak, że to pewnie jeden z etapów mojej żałoby, tego bólu po stracie.
Próbowałam po śmierci Natalki przebywać więcej z dziećmi, miałam nadzieję, że mi to pomoże. Niestety nie pomogło, wręcz przeciwnie czułam i czuję się coraz gorzej. I mimo, że nie unikam całkowiecie kontaktu z nimi, bo u mnie w domu się tak nie da, to nie zabiegam o to by z nimi przebywać.
Ja też nie jestem z kaliskiego, więc niestety nikogo Ci nie polecę. Również mam jednak nadzieję, że znajdziesz kogoś odpowiedniego albo, że sama sobie dasz radę.
Dużo sił Ci życzę, przytulam mocno. Będę trzymała za Ciebie kciuki z całych sił, chociaż bardzo chcdiałabym Ci w jakikolwiek sposób pomóc to niewiem jak - sama niewiem jakiej pomocy oczekuję...
A dla Twojego Aniołeczka wysyłam kolorowe światełka do nieba (*)(*)(*) 
Mama Natalki ur. 06.05.2011, zm. 10.05.2011, Patrycji ur. 09.05.2012, Marcinka ur. 08.02.2014 i Ali ur. 18.02.2017
Ostatnio zmieniony 10-08-2011 14:12 przez JustynkaK

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
EwelinaW  
10-08-2011 14:30
[     ]
     
Pomoc fachowca jest niezastąpiona. Tylko popełniany jest jeden ogromny błąd nie ze strony, która ma pomóc, lecz z tej, która pomocy oczekuje. Idąc na pierwsze spotkanie nastawiamy się na Bóg wie co. Terapia się zaczyna i ktoś, zanim zacznie z nami współpracować musi nas "wybadać", musi zrozumieć, czy leczy, czy po prostu jest do wygadania, czy potrzebna jest może jeszcze farmakologia, którą przepisze psychiatra. Idź, nie nastawiaj się na nic w związku z taką wizytą. To nie łatwe, pójść pierwszy raz. Po pierwszym są mieszane uczucia, ale dajmy sobie szansę. Nie wymagajmy też za dużo od siebie. Z tym złorzeczeniem...no przykre to. Dobrze, że sobie zdajesz z tego sprawę, że nie jest to do końca normalne. Jeszcze nie oszalałaś;)
Przytulam i powodzenia życzę.

Mama Królewny Zuzi(*)
Księżniczki Natalki
i..................:)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 
"Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
emilka2302  
10-08-2011 15:01
[     ]
     
Ja bardzo sie balam ze nie bede mogla patrzec na swoja trzy letnia siostrzenice, ale na szczescie bylo i jest inaczej. Jest dla mnie wszystkim :)

Natomiast gdy dowiedzialam sie o ciazy swojej najblizszej przyjaciolki(powiedziala mi o tym znajoma) bylam wsciekla. Nie na to ze3 mi nie powiedziala- jesli bylabym na jej miejscu tez chyba bym sie nie odwazyla-tylko na to ze 'poprostu' jest w ciazy i bedzie miala dziecko. Bylam zla ze oni wpadli, ze wcale nie chcieli tego dziecka, a my planowalismy, pragnelismy z calych serc. Nadal jestem zla i nie rozumiem czemu, bo inne kobiety, obce czy znajome mi nie przeszkadzaja ... Napisalam jej kiedys ze gratuluje chyba tylko po to zeby spytac na kiedy ma termin, odpisala ze 22 lipca i da znac jak sie urodzi. Bylo kilka dni po jej terminie, wiec napisalam do niej czy juz urodzila, odpisala ze jescze nie i ze idzie na ktg i sie okaze czy beda czekac. I wiecie co? chcialam zeby cos sie stalo, zeby stracila to dziecko ... wstyd mi bardzo, ze tak myslalam, ba nadal mysle...i nie umiem sie pozbyc tych mysli. Moze ma na to jakis wplyw to ze moja Oliwka odeszla 14.12, w dniu urodzin mojej przyjaciolki i to ze ona zaszla prawdopodobnie w ciaze wtedy gdy Oliwka sie urodzila ... Czuje sie strasznie z tym, ale nie umiem tego przezwyciezyc, caly czas mysle tylko o tym ze moje dziecko musialo umrzec aby urodzilo sie jej dziecko
Jestem okropna 
Mama Oliwki ur.31.10.2010 zm.14.12.2010 i Filipka ur.4.04.2013 :):):)
Szesc tygodni i dwa dni szczescia.

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
arleta  
10-08-2011 15:09
[     ]
     
Emilko a kto powiedział, że Twoje dziecko musiało umrzeć, aby jej się urodziło? 


Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
emilka2302  
10-08-2011 15:11
[     ]
     
nikt tak nie powiedzialja poprostu mam takie wrazenie, wiem ze to glupie 
Mama Oliwki ur.31.10.2010 zm.14.12.2010 i Filipka ur.4.04.2013 :):):)
Szesc tygodni i dwa dni szczescia.
Ostatnio zmieniony 10-08-2011 15:13 przez emilka2302

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
arleta  
10-08-2011 15:18
[     ]
     
Emilko to nie jest głupie, jak ja traciłam Jasia, kuzynka od strony mojego męża rodziła 4 dziecko, z żadnym dzieckiem nie miła karty ciąży, badań nie znała terminu pomyślisz masakra- ja też tak myślałam...i co? urodziła zdrową śliczną ponad 4 kg córkę, też pytałam gdzie sprawiedliwość? nie dostałam odp. ale nie wolno nam źle patrzeć na inne ciężarne, my też miałyśmy chwile szczęścia, nadal jesteśmy matkami CUDOWNYCH NIEBIAŃSKICH DZIECI i jak mówi moja przyjaciółka NIE KAŻDY JEST MAMĄ ANIOŁA!!!!! 


Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
emilka2302  
10-08-2011 15:29
[     ]
     
Wiem ze nie wolno, ja to wszystko wiem, w porownaniu do wiekszosci z nas karmilam, kapalam,ubieralam, tulilam... nie kazdej to bylo dane. Ciesze sie bardzo i dziekuje za te wspaniale 44 dni. Jednak nie potrafie sie cieszyc z tego ze moje przyjaciolka, osoba ktora byla swiadkiem na naszym slubie ma sliczna i zdrowa dziewczynke. Probuje ale nie wychodzi, tak jak napisalam inne kobiety, inne maluszki wplywaja na mnie pozytywnie, potrafie sie cieszyc z tego ze sa takie slodkie, mimo tego ze ja nie mam swojej Oliwki tu przy sobie, na ziemii.
Moze ja sie sama tak nastawilam do nich? wlasnie przez to ze Oliwka odeszla w jej urodziny, nie wiem, ale to wydaje sie najrozsadniejsza opcja
Moze gdy zobacze to malenstwo to przestane miec tak straszne mysli 
Mama Oliwki ur.31.10.2010 zm.14.12.2010 i Filipka ur.4.04.2013 :):):)
Szesc tygodni i dwa dni szczescia.

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
JustynkaK  
10-08-2011 15:30
[     ]
     
Ja też już kilka razy słyszałam od różnych osób, że jeden człowiek odchodzi, żeby drugi mógł się urodzić. Niewiem czy coś w tym jest. Tylko też tyle razy zadawałam sobie pytanie dlaczego musi odejść takie maleństwo, które nie zaczęło nawet życia żeby mogło urodzić się drugie... 
Mama Natalki ur. 06.05.2011, zm. 10.05.2011, Patrycji ur. 09.05.2012, Marcinka ur. 08.02.2014 i Ali ur. 18.02.2017

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
arleta  
10-08-2011 15:39
[     ]
     
Emilko jesteś bardzo mądrą kobietą!!!! Jak rodziły się moje poprzednie dzieci odeszli moi bliscy (syn- mój tata, córka- dziadek)wymiana? jak odszedł Jasiu wyłam z bólu i tęsknoty, był upragnionym dzieckiem, buntowałam się przeciwko wszystkim z Bogiem na czele, zrobiłam sito wśród przyjaciół i okazało się,że jestem sama...to bolało jeszcze bardziej!a wiesz co się okazało? Oni nie wiedzieli jak ze mną rozmawiać, o wszystko fukałam, poprosiłam ich o czas...teraz odbudowuję to co straciłam, gdy myślałam, że moja przyjaciółka nic nie rozumie to się myliłam ona też płakała za Jasiem powiedziała mi ro nie dawno,w ten sposób straciłabym cudowną osobę i wiele innych...a co do innych dzieci udaję,cóż boli... 


Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
emilka2302  
10-08-2011 15:54
[     ]
     
Wiesz Arleta ludzie nie wiedza jak sie zachowac, do mnie tez sie nikt nie odezwal oprocz zony mojego przyjaciela, z ktora wcale nigdy nie bylam blisko Dowiedzialam sie pozniej ze nie byla na pogrzebie bo nie byla w stanie,wyla z bolu zupelnie tak jak ja i maz jej nie pozwolil. Wystarczy tylko zeby ktos 'byl' przy nas. Mi bardzo pomogly siostry, byly przy mnie gdy potrzebowalam i wcale nie musialam nic mowic, a przede wszystkim caly czas byly przy Oliwce za co im dziekuje bo ja nie bylam w stanie patrzec jak moje malenstwo cierpi. Siedzialam przy drzwiach i zagladalam co jakis czas, gdy zdecydowali odstapic od reanimacji trzymalam ja za raczke zeby sie nie bala, i za to dziekuje ze dala mi choc troche sil na to by byc wtedy przy Niej.
Wiesz moja Oliwka tez ma wiatraczek i ja tez uwazam ze kazdego jego poruszenie to znak od mojego malenstwa, tym bardziej ze zdarza sie tak ze gdy juz odchodzimy i nie ma wiatru to on zrobi jeden obrot... Nie wiem czy moj maz tez to widzi, ale ja zawsze wtedy patrze na wiatraczek i sie usmiecham, bo wiem ze Oliwka nam macha.
Mam tez takie dwie gwiazdki na niebie, jedna mala druga troche wieksza i czuje ze to moj Tata i Oliwka. Czesto jezdzimy na gielde w nocy po towar, i wtedy zawsze je widze i w myslach z nimi rozmawiam, zupelnie tak samo jak przed zasnieciem, bo widze je z okna ...:) i wlasnie takie rzeczy, sytuacje sprawiaja ze choc na chwile pojawia sie usmiech na mojej twarzy i jestem szczesliwa 
Mama Oliwki ur.31.10.2010 zm.14.12.2010 i Filipka ur.4.04.2013 :):):)
Szesc tygodni i dwa dni szczescia.
Ostatnio zmieniony 10-08-2011 15:56 przez emilka2302

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
caroola  
10-08-2011 15:31
[     ]
     
złość gdy patrze na inne kobiety w ciąży?? bunt i sprzeciw przed uroczystościami rodziny czy najbliższych przyjaciół?? ból kiedy nie potrafię odejść od grobu mojego dziecka?? a teraz po 2miesiącach kiedy go nie ma ze mną muszę wybrać mu nagrobek??....kiedy te wszystkie uczucia rodzą się we mnie w danej chwili, nocami, za dnia - myślę sobie - jaki daje przykład mojemu dziecku - jestem matką - Jasiu to moja krew - nigdy by tego nie zrobił, byłby silny i otwarty dla wszystkich - wiem to, bo tak bym go uczyła. Więc, każdego dnia kiedy wstaje i stawiam czoła życiu bez niego myślę sobie JESTEM MATKĄ (i to jeszcze szczególną tak jak arleta mówi MATKĄ ANIOŁKA) i muszę dawać mu dobry przykład, aby on był ze mnie TAM GDZIE JEST dumny. Kocham Cię Jasiu!!!mama

Karolina mama aniołka JAsia 40tc (10.06.2011) 

Ostatnio zmieniony 10-08-2011 15:32 przez caroola

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
arleta  
10-08-2011 15:41
[     ]
     
Corolla jesteś WIELKA! 


Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
arleta  
10-08-2011 15:59
[     ]
     
Zobacz Emilko ile w Tobie cudownej kobiecej mądrości i to, że potrafisz w tym co takie ciężkie dostrzec także małe znaki, ja mojemu Jasiowi też macham na pożegnanie gdy wiatraczek się obróci, a jak jest cicho to mówię że Jasiula śpi, choć patrzą na mnie jak na wariatkę to wiem, że Jasiu mnie słyszy! 


Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
Onka15  
10-08-2011 17:49
[     ]
     
Nefre,
,,wyłączona i wykluczona, poczułam się jak trędowata i gorsza" – właśnie, najgorzej jak człowiek się tak poczuje, jak masz wrażenie, że ktoś się od ciebie po prostu odsuwa bo może się boi tego twojego nieszczęścia, że przejdzie to nieszczęście z ciebie na niego? Że kogoś zarazisz tym co tobie się stało? Ja tak ostatnio miałam i od momentu jak dowiedziałam się o wadzie mojego Synka tak bardzo nie rozpaczałam i nie wyłam. Najbardziej mnie zabolało, że ktoś nas może tak potraktować tylko dlatego że moje maleńkie biedne dziecko jest chore i ma małe szanse przeżycia jak sie urodzi. Co ono jest winne, co ja jestem winna? Synek się jeszcze nie urodził, nie umarł, a żałoba już trwa - ja to rozumiem, bo jak się można cieszyć w takiej sytuacji. Ale boli, że moim dzieckiem się nikt nie cieszy i nie będzie cieszył, ale to nie jest wina tych wszystkich ludzi, ja wiem, że nie ich...
,,Nie potrafię cieszyć się z ich radości i, co gorsza, zaczynam im źle życzyć. Żeby poczuły to samo, co ja teraz czuję" - też tak pomyślałam w stosunku do ludzi, którzy dali mi odczuć, że jestem ,,trędowata'', żeby poczuli co ja teraz czuję, żeby poczuli jak to boli. Wiesz, ale to był, jak do tej pory jeden przypadek, że się tak poczułam, mam nadzieję, że już więcej tak nie będzie. A może my wszystko wyolbrzymiamy? Przecież nasze otwarte, krwawiące serca byle czym można zranić?
Rozumiem co czujesz... Tylko musimy sie pozbierać, wszystko sobie poukładać 


Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!! do Onka
anikia  
10-08-2011 21:57
[     ]
     
czułam się podobnie do Ciebie gdy dowiedziałam się ze Emilek jest chory, bałam się dotknąc brzucha, nie chciałam zeby sie rusał, nie chciałam czuc tych ruchów, myslałam że do konca ciazy bede smutna, ze nie kocham mojego dziecka, a potem nastapiła jakas zmiana we mnie i zaczełam znów kochac Emilka, i zaczelam o niego walczyc, a potem straciłam...

mam nadzieję że choć troche poczujesz radosci z powodu dzidziusia 
-----------------------------
http://funer.com.pl/epitafium,emilek-augustynowicz-zyl-19-godzin,5535,1.html
Ostatnio zmieniony 10-08-2011 22:01 przez anikia

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
Joannap  
10-08-2011 20:56
[     ]
     
caroola tak trzymaj...!!! 
-------------------------------------------------------------------
"Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."


Kocham i tęsknię...


Ostatnio zmieniony 10-08-2011 20:56 przez Joannap

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
MoniaC  
10-08-2011 20:47
[     ]
     
Hej Nefre, powiem szczerze, mam te same uczucia, 15 sierpnia miną 3 miesiące jak straciłam synka, kuzynka mojego męża zaraz po tym zaszła w ciążę, na dodatek pojechaliśmy razem na wakacje a jej tam się spóźniał okres i zaczęła mi pokazywać śliczne dzieci i fajne wózki. Bardzo żałowałam, że pojechaliśmy z nimi choć wcześniej mój mąż informował jej męża, że nie chce abyśmy byli sami żeby oni trochę odciągnęli nasze myśli a tu taki klops. Czasem czuję jakby Bóg zabrał moje dziecko i dał jej, jeszcze jak okaże się, że będzie chłopiec to chyba zwariuję. Straszne są takie myśli ale same przychodzą. Jak ona tak przy mnie chwaliła się ciążą to mi niestety też przychodziły myśli, że jakby poroniła to by wiedziała co to znaczy i nie mówiła takich raniących mnie rzezcy, ale wiem, że nie powinnam tak myśleć, bo w końcu co jest winne jej dziecko. Sama mam już syna i nie wiem co bym zrobiła jakby mu się coś stało. Bardzo chcieliśmy mieć drugie dziecko i jak zaszłam w ciążę byliśmy tacy szczęśliwi, Boże ile mój Eryk nacałował brzuch i mówił jak kocha swojego braciszka, straciłam dziecko i nie mogę mieć już więcej dzieci, kuzynka wie o tym a mimo to potrafi nie myśląc opowiadać o swojej ciąży raniąc mnie. Nie widziałam się z nią od czasu jak mnie spytała czy jak poszłam potwierdzić ciążę to widziałam jak mojemu synkowi bije serduszko, widziałam a teraz zamawiam tabliczę na cmentarz. Jak można tak pytać? I dlatego miałam względem jej takie okropne myśli, źle mi z tym , okropna jestem ale niestety tak pomyślałam.
Ja też pochodzę z kaliskiego, dokładnie z Kalisza, nie byłam u psychologa, tylko w szpitalu ale powiedziała mi, że będzie gorzej i mam się na to nastawić i w zasadzie nic więcej mądrego. Wydaje mi się, że sobie radzę ale jak widzisz jednak nie.
Życzę dużo sił, światełka dla naszych Aniołków (*)(*)(*)
Monika, mama Eryka 8 lat i Aniołka Patryka 24 tc 


Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
Joannap  
10-08-2011 21:05
[     ]
     
hmm...miałam tak samo...chciałam, żeby co niektórzy mogli choć na chwilę wejść w moją skórę i poczuć...poczuć jak strasznie boli śmierć dziecka...jak strasznie boli codzienność bez Niego...jak strasznie boli kiedy zamiast iść z Maluszkiem na spacer idzie się na cmentarz...

Też zadawałam sobie pytanie dlaczego ja? Dlaczego moje dziecko? I też była zazdrosna i różne myśli przychodziły mi do głowy...

Co do psychologa to trzeba trafić na naprawdę dobrego specjalistę - niestety są tacy, którzy potrafią wyrządzić jeszcze większą krzywdę zamiast pomóc...
Podoba mi się pomysł jednej z dziewczyn z tym zeszytem...Ja ostatnio weszłam w wątek mojej Córci i przeczytałam go od początku do końca jeszcze raz - każdy swój wpis, każdy wpis innych mam i widzę jak przez te prawie 20 miesięcy zaszły we mnie zmiany, jak dojrzała moja miłość do córci, jak dojrzałam i zmieniłam się ja...

Nefre życzę wiele sił na zbliżającą się rocznicę...Trzymaj się !!!! 
-------------------------------------------------------------------
"Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."


Kocham i tęsknię...


Ostatnio zmieniony 10-08-2011 21:05 przez Joannap

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
zorka  
11-08-2011 09:57
[     ]
     
Nefre,
z doświadczenia wiem, że bardzo pomaga spotkanie się z inną mamą po stracie. Internet jest świetny - to takie uchylenie okna, pierwszy krok ku; jeszcze pełniej jest, gdy usiądzie się z drugą mamą i spojrzy się jej w oczy. To, że mówisz o uczuciach, jest najlepszą rzeczą, jaką możesz dla siebie samej robić. Ja byłam u psychologa po śmierci córki raz - pomogło, ale inaczej niż się spodziewałam. Usłyszałam wtedy, że żałoba nie jest chorobą. Od tamtej pory przestałam zbyt wiele od siebie wymagać, dałam sobie czas na tę potworną czarną dziurę, próbowałam być dla siebie dobra.
Formą terapii stało się też pomaganie innym - i tak parę lat temu wyrosło DLACZEGO. :)
Teraz studiuję psychologię, mieszkam w Poznaniu i chętnie - jeśli chcesz - się z tobą spotkam. Jakby co: zorka7@gazeta.pl 


Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
sylwia1975  
11-08-2011 12:52
[     ]
     
tez wiem ze nie zwariowalam po stracie dzieci i ze moje uczucia sa i byly normalne,psycholog to dobra zecz moze lepiej oko w oko uswiadomi ci ze masz prawo tak sie czuc,czytam duzo ksiazek psychologicznych moze kiedys cos w ta strone,bo odkrylam w sobie ogroma empatie jaka posiadam,ehhhhhh ja jestem dumna z tego chyba zycie musialo mnie doswiadczyc i dobrze ogolnie tak.(zeby nie zostalo zle zrozumniane). 


Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
EwelinaW  
11-08-2011 16:18
[     ]
     
Przeraża mnie trochę Wasze złorzeczenie. Dlatego, że moze któraś z Was, patrząc na mnie w ciąży, życzy mi śmierci dziecka. A ja nie mam na czole wypisane, że moja córka zmarła...
Po prostu boję się, że może mijam na ulicy taką nienawiść w kierunku mojego nienarodzonego dziecka.
Nie wiem dziewczyny, jak to jest skonstruowane, że w jednej z nas narodzą się tak negatywne myśli, w innej nie.
Popatrzcie na to z innej strony. Czy chcecie, aby obecność Waszych dzieci w Waszym życiu, choć tak krótka obecność, była naznaczona nienawiścią?
Nasze dzieciaczki pokazały nam miłość. jakie to wyątkowe uczucie-bezwarunkowa macierzyńska miłość. Nie marnujmy ich nauki.
Przytulam Was i życzę dużo wytrwałości i siły w tym trudnym czasie żałoby.
Pozdrawiam

Mama Królewny Zuzi(*)
Księżniczki Natalki
i..................:)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 
"Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
Joannap  
11-08-2011 19:41
[     ]
     
Wiesz Ewelina to chyba nie do końca jest tak, że źle się złorzeczy czy życzy komuś śmierci dziecka. Kurcze nie wiem dokładnie jak to ująć w słowa. To po prostu tak przychodzi samo, taka chwila zazdrości, chwila załamania - dlaczego moje dziecko umarło? Dlaczego akurat padło na mnie? Dlaczego wszystkie kobiety najpierw chodziły w ciąży a potem z wózkiem a ja nie? I wiesz tu chyba nikt się nie zastanawiał czy ta dziewczyna straciła wcześniej dziecko czy nie. Po prostu te pytania nachodzą mimowolnie. I nie wiem ale wydaje mi się, że żadna z Nas świadomie nikomu nie życzy źle - wręcz przeciwnie. Ale gorycz i żal jaki nosimy w sercu czasami bierze górę i przysłania zdrowy rozsądek. Ja miałam różne myśli po śmierci Lilianki, oj różne - najgorzej bolało kiedy widziałam jak inna matka krzyczy i szarpie swoim dzieckiem - aż chciało się podejść i rzec takiej kilka bardzo soczystych słów - wtedy też myślałam sobie - dlaczego ona ma swoje dziecko przy sobie i nie docenia a ja nie...i nie było tak, że od razu życzyłam jej aby jej dziecko też umarło. Pojawiało się wtedy takie straszne uczucie niesprawiedliwości, rozgoryczenia i żalu - żalu do życia, losu, Boga, że akurat mnie tak dotkliwie doświadczył...

Nie podejrzewam żadnej z dziewczyn o świadome i celowe złorzeczenie - myślę, że to wszystko wypływa z żalu i ogromnej tęsknoty za utraconym dzieckiem. Myślę, że zmiana tego myślenia wymaga czasu i "przetrawienia" w sobie wielu uczuć. Tak samo jest z małymi dziećmi. Od razu po stracie ciężko jest mieć z nimi kontakt - dopiero czas powoli oswaja nas z ich widokiem i uczy żyć wśród nich i z nimi. 
-------------------------------------------------------------------
"Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."


Kocham i tęsknię...



Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
EwelinaW  
12-08-2011 11:24
[     ]
     
JoannaP, też mam nadzieję, że świadomie dziewczyny nie życzą źle...ale niektóre posty brzmią tak, jakby to było świadome. A to nie jest normalnym etapem żałoby.
To, o czym piszesz, o tym rozgoryczeniu, to ja rozumiem, że tak właśnie odczuwa większość. Mnie bardziej irytowała i nadal irytuje beztroska kobiet w ciąży. I mam ochotę z krzykiem zapytać się "kto Ci zagwarantował zdrowe, żywe dziecko?skąd masz tą pewność?".

Mama Królewny Zuzi(*)
Księżniczki Natalki
i..................:)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 
"Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
arleta  
12-08-2011 11:35
[     ]
     
Ewelino masz rację! moim zdaniem, niektóre posty brzmią: moje dziecko nie żyje, ja cierpię niech inne przeżywają to samo! Uważam, że tak nie można.., 


Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
Nefre  
12-08-2011 12:35
[     ]
     
Z tymi życzeniami jest dziwnie i czytając wpisy widze że nie jestem sama...To jest tak,że wiem że te życzenia są złe ale czasami takie myślenie wynika gdzieś spoza mnie i mojej świadomości 


Re: do wszystkim
Mimbla7  
12-08-2011 13:19
[     ]
     
To forum jest poto, żebyśmy mogły szczerze ze sobą rozmawiać o swoich najskrytszych emocjach, chociażby nie były one obiektywnie patrząc zbyt poprawne. Byłoby hipokryzją udawanie, że nie zazdrościmy innym, a z tymi złymi życzeniami to naprawde to bardziej podświadomość i nie da się nad tym całkowicie zapanować, a już na pewno nie przez wypieranie. Sama miałam taką fazę, dość krótką na szczęście. Paradoksalnie pomogło mi wtedy pewne wydarzenie: córeczka przyjaciół trafiła mając 10 dni do szpitala z zapaleniem płuc, bardzo się wtedy przestraszyłam i poczułam, że absolutnie nie chce żeby coś jej się złego przytrafiło i że absolutnie by nam to nie pomogło, bo nic nie zwróci życia Emilkowi. Więc z tymi złymi życzeniami to jest pewnie tak, że są bardziej abstrakcyjne/ogólne, nie skierowane w stronę konkretnego dziecka/rodziny. Teraz sama jestem w ciązy, ale cały czas dobrze rozumiem te wszystkie złe emocje związane z żałobą. Więc dziewczyny nie miejcie z powodu zawiści i zazdrości wyrzutów sumienia. Moim zdaniem to normalne stadium; gorzej gdyby przekształciło się w prawdziwą obsesję. Bardzo Was proszę nie cenzurujmy się nawzajem i nie udawajmy!
Mama Emilka (12.08-19.10.2010) i Siostrzycki (25 tc) 
Mimbla7

Re: do wszystkim
emilka2302  
12-08-2011 14:48
[     ]
     
Te mysli same 'poprostu' przychodza i tak jak pisalam juz wczesniej ze z mojej strony tonie jest skierowane do wszystkich kobiet w ciazy i do wszystkich dzieciaczkow. Dzieki Nefre, Mimbla bo juz myslalam ze nikt nie rozumie tego co czuje. Tak jak napisalyscie to wlasnie tak jakos samo sie nasuwa i mimo ze ja chce sie tego pozbyc i z tym walczyc.
Ewelina a skad Ty wiesz jakie sa 'normalne' etapy zaloby? Nie twierdze ze to co czuje jest takim wlasnie etapem 
Mama Oliwki ur.31.10.2010 zm.14.12.2010 i Filipka ur.4.04.2013 :):):)
Szesc tygodni i dwa dni szczescia.
Ostatnio zmieniony 12-08-2011 14:55 przez emilka2302

Re: do wszystkim
EwelinaW  
14-08-2011 11:30
[     ]
     
Można pójść dalej...mianowicie...
A czy te myśli nie przerodzą się w jakiś czyn? Taki, nad którym kobieta nie zapanuje?
Wiecie, różne historie się słysz, np. porwania ze szpitala. I nie sądzę, żeby kobiety, które posuwają się do takich czynów robiły to na złość komuś, tylko coś je pchnęło, jakieś zaburzenie. i dochodzi do "niekontrolowanego" czynu, po "niekontrolowanych" myślach...

A skąd wiem o etapach żałoby i z czego się składają? Z książek. Jest ich dużo dla rodziców po stracie. Są na forum polecone pozycje. Uważam, że warto po nie sięgnąć.

Mama Królewny Zuzi(*)
Księżniczki Natalki
i..................:)
------------------------------------------- 
"Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."

do Eweliny W
Mimbla7  
12-08-2011 13:03
[     ]
     
Mnie też bardzo denerwuje beztroska kobiet w ciązy! Takie poczucie, że akurat mnie nic się na pewno nie stanie (mozliwa niestety tylko w pierwszej ciązy bez zadnych tragicznych doświadczeń) Słyszałam już o kobiecie, która w 7 miesiącu leciała z mężem paralotnią; o takiej która planowała w 8 miesiącu aktywny wyjazd w góry; o takiej która pojechała w ciązy na rowerze do Berlina. I to są wszystko przypadki moich znajomych. Nie rozumiem po co tak niepotrzebnie ryzykowac, jestem daleka od tego żeby w ciąży zamknąć się w domu i cały czas panikować, ale naprawdę pewne rzeczy lepiej odłożyć na później.Pozdrawiam
Mama Emilka (12.08-19.10.2010) i Siostrzyczki (25 tc) 
Mimbla7

...
Joannap  
12-08-2011 15:36
[     ]
     
Jak czytam co to napisałaś Mimbla7 nasuwa mi się jeden wniosek - co ma być i tak będzie!!! :(((

aż chce się krzyczeć, że takie "matki ryzykantki" rodzą zdrowe dzieci... 
-------------------------------------------------------------------
"Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."


Kocham i tęsknię...


Ostatnio zmieniony 12-08-2011 15:39 przez Joannap

Re: do Eweliny W
sylwia1975  
12-08-2011 19:15
[     ]
     
nigdy tak nie mnialam raczej chyba ze kogos nie lubie ale to nie zyczylam zle temu dziecku raczej tej pani ehhhhhhhhhhhhh kazdy ma swoj krzyzyk jedno jest pewne taki czy owaki,pracuje od lat w sluzbie zdrowia to sie dosyc na slucham. 


Re: do Eweliny W
mamaAleksa  
12-08-2011 21:25
[     ]
     
Ostatnio przypomniałam sobie o programie "Ciąża z zaskoczenia" może któraś z was to oglądała? I gdy przypomniałam sobie te wszystkie historie kobiet które nie wiedziały że są w ciąży i robiły wiele głupich rzeczy począwszy od picia, po jazdę na kolejce górskiej a większości przypadków dzieci lądowały w muszli klozetowej. I jakimś dziwnym trafem zawsze okazywało się że z dzieckiem wszystko ok i są szczęśliwymi rodzicami. Wówczas uświadomiłam sobie że to chyba nie my decydujemy o życiu naszych dzieci bo gdyby tak było to nasze dzieci by żyły a dzieci takich matek jak te w programie były by aniołkami. I niech ludzie sobie myślą co chcą ale ja też mam czasem takie wrażenie dlaczego ich dzieciom nic nie jest a mój synio nie żyje ;( 
Mama Aniołka Aleksa ur. zm.08.03.2011r. (33tc) i synka Oliwiera ur.25.02.2007r.

odp
emilka2302  
13-08-2011 12:49
[     ]
     
Nefre ja tez myslalam ze cos ze mna nie tak, ale jak widac jest sporo takich osob jak my.
Mamo Aleksa ja widzialam ten program-dosc czesto leca powtorki w TV, nie moglam i nadal nie moge w to uwierzyc ze one nie wiedzialy zed sa w ciazy ... tym bardziej ze byla tam jedna taka ktorej to byla chyba trzecia ciaza. No ale jak widac wszystko jest mozliwe, lekarze wypowiadali sie ze moze sie tak stac eh... Pamietam jak jedna z tych kobiet urodzila blizniaki i tak jak napisalas w toalecie, jedno dziecko wpadlo i nic a nic mu sie nie stalo, nawet siniaka nie mialo:)

Zaczynam myslec ze to co nam pisane i tak sie stanie, co ma byc to bedzie. Teraz z perspektywy czasu wiem ze Mojej Oliwki nikt ani nic by nie uratowalo, moglaby sie tylko meczyc i cierpiec troche dluzej,ale na poczatku nic nie rozumialam. Mimo to ze mam swiadomosc tego to i tak ciagle zadaje sobie pytanie 'dlaczego?" i tak juz bedzie do konca moich dni. Choc jest zawsze jakies 'ale' albo 'gdyby' 
Mama Oliwki ur.31.10.2010 zm.14.12.2010 i Filipka ur.4.04.2013 :):):)
Szesc tygodni i dwa dni szczescia.

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
morena  
12-08-2011 21:16
[     ]
     
Nefre, jeśli czujesz taką potrzebę, potrzebę skorzystania z pomocy terapeuty to idź i nie czekaj. Ale wiedz, że jedno spotkanie cudów nie uczyni, od lekarza też nie wychodzimy zdrowi. dostajemy leki i zalecenia. Strata dziecka to ogromnie bolesne doświadczenie, więc i czasu potrzeba na powrót do względnej równowagi, ale dobrze, gdy jest wtedy ktoś, kto użyczy nam swoich nóg, gdy na własnych nie możemy ustać.
Znalazłam na jednej ze stron www przykładowy, wg mnie najsensowniejszy, opis poszczególnych faz żalu po stracie. Może okażą się pomocne, aby sprawdzić, czy to, co się przeżywa to sygnał do niepokoju, czy naturalna konsekwencja tego, co się stało.

"FAZA 1: SZOK

Charakterystyczne symptomy: niedowierzanie; wewnętrzny zamęt; wzburzenie; bezradność; stan alarmu; psychologiczne dystansowanie się.
Każdy reaguje inaczej
Tak jak niejednakowo reagujemy na stres, tak też różnimy się sposobem przeżywania żalu i bólu po stracie bliskiej osoby.
Czujemy w sobie zamęt
W następstwie szoku ogarnia nas chaos wewnętrzny i poczucie zagubienia. Wszystko, co było stałe i niewzruszone, nagle się zmieniło. Nasze złamane serca wciąż krwawią, ponieważ bez przerwy myślimy o zmarłym, rozpaczliwie usiłując odnaleźć jakiś sens w tym, co się stało.
U każdego z nas można zaobserwować jakieś objawy szoku. To właśnie reakcja szoku czyni żałobę tak długim i trudnym okresem dla osieroconych rodziców. Etap ten; który w wypadku jakiejś innej straty mija zwykle po kilku dniach, czasem po tygodniu, a najwyżej dwóch; po śmierci dziecka może trwać rok, a nawet dłużej. W pewnym momencie jednak ochronne działanie szoku, podobnie jak to bywa z nowokainą, kończy się i stopniowo, coraz wyraźniej, zaczynamy odczuwać doskwierający nam ból. Wchodzimy wtedy w drugą fozę żałoby; pełną świadomość poniesionej straty.
FAZA 2: UŚWIADOMIENIE SOBIE STRATY

Charakterystyczne symptomy: niepokój wywołany separacją; konflikty emocjonalne; przewlekły stres; nadwrażliwość; gniew Poczucie winy
Faza druga charakteryzuje się silną dezorganizacją emocjonalną. Pełne uświadomienie sobie śmierci własnego dziecka powoduje uczucie nieznośnego ciężaru przygniatającego człowieka. Próbujesz głęboko odetchnąć i nie możesz, oddychasz jedynie powierzchownie. Słyszałam, że tak się dzieje z ludźmi, którzy nie chcą odczuwać. Pamiętam, że ja także nie chciałam cierpieć, ale ból i tak nie ustępował, niezależnie od tego, jak oddychałam. Być może w pewnych okolicznościach jest on na tyle głęboki, że nie ma na niego sposobu.
Faza druga to okres wyróżniający się w całym procesie żałoby największą zmiennością przeżywanych przez nas uczuć. Gniew, poczucie winy, frustracja i wstyd wzbierają w nas co chwilę. Jesteśmy bardziej wrażliwi na to, co mówią inni, szybciej też reagujemy.
Kiedy tracimy dziecko, zrywa się więź, która stanowiła integralną część nas samych. To tak, jakby nagle utracić połowę siebie, bez żadnej możliwości jej odzyskania. Przeżywany ból spowodowany jest nagłym wyrwaniem z nas części naszej własnej istoty i jest on rozdzierający.
Głównym komponentem drugiej fazy jest niepokój wywołany separacją. Dużo bardziej typowe dla tego okresu są lęk i obawa niż depresja. Boimy się. Poczucie utraty kontroli w związku ze śmiercią dziecka zaczyna przenosić się na inne sprawy. Wszystko, na co kiedyś Uczyliśmy i na czym polegaliśmy, wydaje się teraz chwiejne i niepewne. Świat stał się nieprzewidywalny, nie mamy się już na czym oprzeć. Żadne miejsce nie wydaje się wystarczająco bezpieczne.
Bolesna strata nadweręża poczucie bezpieczeństwa, stajemy się podatni na zranienie i niepewni. Ten stan alarmu pobudza część sympatyczną autonomicznego układu nerwowego, a on z kolei uwalnia zwiększoną ilość adrenaliny. Jest to jeden z powodów, dla których zarówno w pierwszej, jak i drugiej fazie pojawiają się kłopoty ze snem, a często ludziom trudno jest nawet usiedzieć spokojnie przez dłuższy czas. Obie te fazy trwają dość długo i można je łącznie uznać za okres przewlekłego stresu. Na koniec, nasze wyczerpane ciała zaczynają nas motywować do tego, byśmy wkroczyli w trzecią fazę żałoby, fazę, w której będziemy oszczędzać energię i częściowo wycofamy się z kontaktów z innymi ludźmi. Jest to jedyny sposób, by podreperować nadwątlone zasoby energetyczne.
Przekształcenie się fazy drugiej w trzecią nie następuje w ciągu jednej nocy. Obie zachodzą na siebie. Wkraczając w trzecią fazę, ciało daje nam znać, że przyszła pora, by zachować resztę energii na dalsze etapy żałoby, z którymi także trzeba będzie sobie efektywnie radzić.
FAZA 3: CHRONIENIE SIEBIE / WYCOFANIE SIĘ

Charakterystyczne symptomy:
wycofanie się;
rozpacz
osłabienie systemu odpornościowego;
zmęczenie;
praca nad smutkiem i żalem;
hibernacja
Problemy z fazą trzecią polegają na tym, iż wiele osób nie rozumie, że potrzeba odpoczynku jest w tym momencie zjawiskiem pozytywnym, a nie negatywnym. Reakcja fizyczna przypomina depresję, faza trzecia to jednak zjawisko naturalne, jest to właściwy czas na wycofanie się z kontaktów z innymi ludźmi, na spędzanie większej ilości czasu w samotności i na dłuższy sen. Większość osób, nim wejdzie w tę fazę, spodziewa się stopniowej poprawy samopoczucia, słabnięcia bólu i żalu. Kiedy okazuje się, że dzieje się coś przeciwnego, ogarnia ich rozczarowanie. Lęk przed chorobą psychiczną. Bo zazwyczaj już upłynał dłuższy czas od straty. Energia, którą odczuwali podczas dwóch pierwszych faz, znika; pojawia się zmęczenie, któremu muszą się poddać. Po okresie prawie zupełnego wyczerpania niezbędne jest przyhamowanie, by zachować resztki sił do czasu, gdy wypoczynek pozwoli odtworzyć dawne zasoby energii. Nie dzieje się to z dnia na dzień. Faza trzecia trwa często przez wiele miesięcy. Bywa okresem głębokiej rozpaczy, ponieważ fizyczne i emocjonalne postawy obronne uległy poważnemu osłabieniu.

FAZA 4: POWRACANIE DO ZDROWIA
Charakterystyczne symptomy: odzyskiwanie kontroli; rezygnowanie z dawnych ról; tworzenie nowej tożsamości; przebaczanie i zapominanie; poszukiwanie znaczenia; zabliźnianie się rany
W fazie trzeciej mamy jeszcze jednak dużo do zrobienia. Po wyjściu z "hibernacji" i otrząśnięciu się ze stanu pasywności, zaczynamy przejmować większą kontrolę nad własnym życiem. Z pełnienia pewnych ról trzeba jednak zrezygnować; każdy z nas musi odnaleźć swoją nową tożsamość. Nie jesteśmy już tymi samymi ludźmi, którymi byliśmy przedtem; ale kim jesteśmy? Faza ta polega na poszukiwaniu głębszego sensu w nieszczęściu, które nas dotknęło, na przebaczaniu oraz na zapominaniu wszystkich straszliwych okoliczności towarzyszących śmierci. Jest to okres, kiedy powinniśmy zrobić rzecz być może najtrudniejszą ze wszystkich; wzmocnić więzi w obrębie rodziny, połączyć swe siły i bardziej się zająć żywymi niż zmarłym.
Ta zmiana tożsamości nie odbywała się bez oporu. Śmierć dziecka wymaga znacznie większych zmian w osobowości, niż jakakolwiek inna strata. Tak silnie identyfikujemy się z własnymi dziećmi, że trzeba lat pracy, aby świadomie zrezygnować z kurczowego podtrzymywania naszego związku z nimi.
Ale to właśnie świadome rozwiązanie tej więzi pozwala nam w końcu na zmianę tożsamości. Stopniowo zaczynamy interesować się innymi sprawami, nowymi hobby, pozostałymi dziećmi i naszym małżeństwem (które zwykle psuje się, ponieważ małżonek powraca do zdrowia w innym tempie niż my). Można wziąć udział w terapii rodzinnej, by dać każdemu szansę podzielenia się z innymi osobami swoimi uczuciami, przebaczenia oraz współuczestniczenia w zbudowaniu na nowo silnych i trwałych więzów rodzinnych.

FAZA 5: ODNOWA
Charakterystyczne symptomy: rozwijanie nowej świadomości siebie; akceptowanie odpowiedzialności; uczenie się życia bez... (dziecka, dawnych ról itp.); zajęcie się swoimi potrzebami wewnętrznymi; aktywny kontakt ze światem; znajdywanie substytutów
Przeżywanie głębokiego bólu jest jak śmierć i zmartwychwstanie. Gdy porzucamy dawne role i naszą poprzednią tożsamość, stopniowo rodzi się w nas i rozwija nowe życie. Nie jesteśmy już tymi ludźmi, którymi byliśmy dawniej, ale posiadamy w sobie potencjał niezbędny do rozwinięcia nowych sił, które przejawią się we wszystkich naszych relacjach ze światem i w każdej podejmowanej przez nas działalności.
Stajemy się bardziej tolerancyjni, jesteśmy też zdolni do głębszych wzajemnych kontaktów z drugim człowiekiem. Faza odnowy daje nam możliwość rozwijania zarówno nowej świadomości siebie, jak i zdrowej niezależności emocjonalnej. Tak już jest, że jeśli chcemy znaleźć szczęście, to musimy sami wziąć za nie odpowiedzialność.
Trudno przewidzieć, ile czasu zajmie danej osobie przebycie tej drogi.

Gdy nasze dziecko umiera, cierpimy w sposób niewyobrażalny. Najgorzej jest na początku; nie wiemy, że ból kiedyś się skończy. Oczywiście nie ma żadnej gwarancji, że to na pewno nastąpi.
A jednak w końcu cierpienie mija. Aby proces się rozwijał się i abyśmy osiągali kolejne jego fazy, musimy się na tej drodze wiele nauczyć. Musimy zdobyć cierpliwość, zaakceptować wartość zmiany, docenić piękno prostoty i znaczenie śmiechu, zrozumieć, że akceptacja życia opiera się na silnych związkach z ludźmi, a radość wynika ze spontaniczności i nieunikania ryzyka. Musimy także pamiętać, że w głębi nas samych tkwi dziecko, o które należy się troszczyć.
Być może najważniejszą lekcją, której nam udziela tego typu cierpienie, jest wiara; przekonanie, że gdzieś tam przed nami jest wyjście z tunelu na światło dzienne.
Nadejdą znów lepsze czasy."


I jeszcze coś od siebie.
Jeśli z każdego doświadczenia życiowego, zwłaszcza tego najbardziej bolesnego, powstanie coś (jakaś zmiana w nas, jakiś namacalne dzieło) z czego skorzystamy my sami i inni to można uznać, że odrobiliśmy tą życiową lekcję i możemy iść dalej. to moze być coś typu "dlaczego", lub choćby większa troska o siebie, dojrzałość, przewartościowanie priorytetów, może rozprawienie się z nałogami, może uświadamianie innych kobiet, żeby nie podejmowały się ryzykownych zachowań w ciąży, bo i bez tego można dziecko stracić, i to na każdym etapie jego życia, więc po co dodatkowo kusić los.

Gdy odkryłam to forum byłam po "beztroskiej" ciąży zakończonej skomplikowanym ale szczęśliwym porodem. czytając Wasze historie płakałam i tuliłam do siebie swoje dziecko. zdałam sobie sprawę z tego, że mogło być inaczej. Stopniowo włączałam się w Wasze rozmowy, bo nie mogłam przejść obojętnie obok Waszego bólu, cierpienia. znając zresztą skądinąd podobny - ból po stracie kilkuletniej córeczki mojej siostry. Moje macierzyństwo już nie jest beztroskie, kolejna ciąża też nie będzie taka beztroska. Dzięki temu forum. Utraciłam ją, ale czy o beztroskę chodzi? Zyskałam wiele więcej. Zyskałam świadomość zagrożeń, wiedzę, większe zaufanie do siebie i swojej intuicji, gotowość do konfrontowania się z bólem swoim i bólem innych, zyskałam siłę do powiedzenia stanowczego „nie” koleżankom, które „popalają” w ciąży lub podczas laktacji „bo tak trudno rzucić”, lub na imprezie wypijają „pół lampki winka na dobre krążenie”, traktując alkohol jak lekarstwo na schorzenie, którego nie mają , licząc zuchwale na to, że dziecko urodzi się zdrowe lub wybierając się z kilkutygodniowym maleństwem w grudniu nad Morskie Oko, próbują sobie udowodnić, że dziecko jej nie ogranicza i że nic się nie zmieniło w jej życiu, chociaż zmieniło się wszystko. Zabieram wtedy głos, za tego człowieka, który jeszcze nie potrafi mówić, nie potrafi się obronić. Myślę, że to obowiązek każdego. I szacunek zyskałam do swojego dziecka. Tak, szacunek. Miłość jest oczywista. Uważam, że każda matka kocha swoje dziecko. Ale niestety nie każda je szanuje, co często obserwuję na ulicy, na placu zabaw, w telewizji… co staram się zmieniać.zaczynając od siebie.



Serdecznie pozdrawiam, 

Ostatnio zmieniony 12-08-2011 21:24 przez morena

Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
Nefre  
12-08-2011 21:40
[     ]
     
Dzięki dziewczyny-dałyscie mi mocno do zrozumienia, że nie jestem zła i nie jedyna przeżywam takie rozterki i ból-niby o tym wiedziałam,ale teraz uświadomiłam to sobie w pełni...Dzięki, że pomogłyście mi zacząć o sobie myśleć jak o kimś normalnym a nie odchodzącym od zmysłów i na wskroś złym 


Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
Mimbla7  
13-08-2011 13:05
[     ]
     
Co do etapów żałoby to wcale nie muszą one następować tak książkowo po sobie; u mnie to było wszystko raczej pomieszane, np. faza 1,2,3 potem powrót znowu do 2 albo nakładające się na siebie itp. Czytałam gdzieś, że to zupełnie normalne. Po prostu trzeba dać sobie czas i być wyrozumiałym dla siebie i swoich trudnych emocji. 
Mimbla7

ciąże z zaskoczenia
Mimbla7  
13-08-2011 13:13
[     ]
     
Wiecie co, zupełnie nie wierzę w to, że można nie wiedzieć, że jest się w ciąży, ok niech będzie tak do 5 miesiąca ale nie dłużej. Albo te kobiety tak nie chcą być w ciąży, że to totalnie psychicznie wypierają i ignorują najbardziej oczywiste symptomy. Albo mają jakieś zaburzenia w odczuwaniu swojego ciała, może się jakoś tak od niego dystansują, sama nie wiem. A jeżeli są zdrowe psychicznie i fizycznie to są po prostu głupie! Jestem dopiero w 25 tc, a czuję ewidentne ruchy już od 18 i tego naprawdę nie da się pomylić z niczym innym. Gdybym nawet nigdy nie była w ciązy i nie podejrzewała tego, to gdyby coś mi się tak nagle zaczęło ruszać w brzuchu to i tak jak najszybciej popędziłabym do lekarza! Strasznie mnie irytują takie historie. 
Mimbla7

Re: ciąże z zaskoczenia
JustynkaK  
13-08-2011 20:53
[     ]
     
dzisiaj dowiedziałam się, że moja koleżanka z podstawówki urodziła 05.08.2011 córeczkę. Sama pomyślałam jakie to niesprawiedliwe, że ja nie mogę się cieszyć swoim macierzyństwem, moją słodką córeczką. Czuję taki żal, smutek, że to nie ja jestem ze swoją córeczką. 
Mama Natalki ur. 06.05.2011, zm. 10.05.2011, Patrycji ur. 09.05.2012, Marcinka ur. 08.02.2014 i Ali ur. 18.02.2017

do Nefre
Mimbla7  
14-08-2011 10:51
[     ]
     
Kochana, a może już czas, żebyście zaczęli starać się o rodzeństwo. Nic nie zastąpi Ci syneczka, ale skoncentrujesz się na czymś innym, nowe życie, nowa nadzieja, dużo strachu, ale też radości. Mówię to z własnego doświadczenia. Wiem, że bez siostrzyczki Emilka w moim brzuchu byłoby mi teraz dużo trudniej... 
Mimbla7

Re: do mimbla7
Nefre  
14-08-2011 11:21
[     ]
     
Staramy się od czerwca-lekarz chciał,żebym brała tabletki jeszcze do sierpnia ale się uparłam i staramy się.Cykle mam zupełnie inne niż przed ciążą i już raz zaczęłam mieć małą nadzieję. Dziś miałam dziwny sen- chwilę widziałam w nim małego ,wesołego chłopca ale pewnie to tylko sen 


Re: do mimbla7
Onka15  
14-08-2011 12:55
[     ]
     
Nefre - to nie sen, dzidziulek będzie, wszystkie tu bardzo Ci tego życzymy:)
Mimbla7 - też oglądam czasem ciąże z zaskoczenia, większość tych kobiet to jest takich słuszniejszych rozmiarów, może maluch sie gdzieś tam schował w tym ciele i trudno go było wyczuć?:) 


Re: do mimbla7
Mimbla7  
15-08-2011 11:45
[     ]
     
To świetnie, że się staracie, trzymam kciuki zeby sie udało. Dobrze, że się uparłaś! przed zajściem w ciążem dużo czytałam na ten temat, konsultowałam się i jeżeli wszystko jest ladnie zagojone, to już po pół roku można zacząć się starać po cesarce. Ja zaszłam w ciążę po 7 miesiącach, jestem już w 26 tygodniu i odpukac w niemalowane wszystko jest dobrze. Pozdrawiam 
Mimbla7

Re: do mimbla7
Nefre  
15-08-2011 14:16
[     ]
     
Je też to słyszałam i byłam nawet na konsultacji u lekarza, który robił mi cc. Ale mój obecny lekarz(uratował już 3 ciąże moich znajomych)stwierdził,że lepiej jak poczekam dłużej.Ale do sierpnia już nie dałam rady:)Staram się wyluzować i przede wszystkim cieszyć się bliskością mojego kochanego męża. Tak jak było powiedziane na tym forum-co ma być to będzie choć pewnie nie będzie łatwo i przyjdą jeszcze dni zwątpienia. Od wtorku za tydzień Nasz Mały Aniołek będzie miał pierwsze urodzinki-muszę się trzymać dla Niego żeby inne Aniołki się nie śmały że ma mamę mięczaka 


Re: do mimbla7
arleta  
15-08-2011 20:29
[     ]
     
Nie mam mamy mięczaka tylko bardzo mądrą kochającą miłością, która pokonała nawet śmierć....przytulam mocno;)
mama Jasia - arleta 


Re: prawie rok...chyba potrzebuje psychologa...!!
Nefre  
16-08-2011 12:12
[     ]
     
Jak mam wziac sobie na wstrzymanie i przestac myslec o nastepnej ciazy? Najchetniej wyjechalabym gdzies daleko tylko z mezem ale niestety-praca.Jestem zestresowana i obydwoje ( ja i maz ) na tym cierpimy.Znajomi maja do nas "za daleko i przeciez pracuja a ja poza tym nie nadaje sie do ludzi...Jak dajecie i dalysci rade? Czuje sie bezradna-moze to tak zblizajaca sie rocznica...sama nie wiem 


::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora