dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Za każdym razem czuję się napiętnowana....
Smutasek  
28-08-2008 02:36
[     ]
     
Tak jak napisałam w tytule, czuję się napiętnowana na każdym kroku w tym życiu codziennym... Dzisiaj po raz kolejny uświadomiłam sobie to, że jestem kimś innym niż reszta społeczeńswa, że do końca życia będę chodzić z tą "łatką" kobiety po stracie, że moje dziecko odeszło. Nie, absolutnie nie wstydzę się tego, że jestem mamą Aniołka, kocham swoje dziecko i zawsze tak będzie, ale dlaczego świat wymaga ode mnie aż tyle? Dlaczego wypełniając dokumenty do zakichanego ubezpieczenia grupowego w swojej pracy nie wiem co zaznaczyć w rubyce "czy masz dziecko"? Przecież mam! Ale nigdy nie wezmę na nie L4, nigdy go nie przytulę, nie pocałuję i nie powiem jaka jestem szczęśliwa, że jest ze mną! Cieszę się, że Zunia chociaż przez te niecałe dziwięć m-cy była ze mną, ale co dalej? Jak mówić prawdę jednocześnie się nie tłumacząc? Jak być szczęśliwą?
Kocham Cię skarbie i tęsknię, zawsze będę tęsknić i kochać... Mama 
Ola mama Zuzi Aniołka

Re: Za każdym razem czuję się napiętnowana....
madlen30  
28-08-2008 06:02
[     ]
     
Ja tak samo po dwóch stratach czułam się jak wyrzutek społeczeństwa miałam wrażenie że wszyscy jakoś dziwnie na mnie patrzą.Pierwsze w 2006 poronienie w 8tc puste jajo płodowe drugie w maju br Piotruś zasnął cichutko pod moim sercem w 17 tc.Trzymaj się nie jesteś sama w tym bólu i cierpieniu tylko szkoda że taką drogę życiową musimy przechodzić
Magda mama Krzysia 5 lat i Aniołka Piotrusia ur.zm.20.05.2008 17tc 
http://piotrusryzak.pamietajmy.com.pl/index.php
http://nasza-klasa.pl/profile/20015534

Re: Za każdym razem czuję się napiętnowana....
Mama Angelisi  
28-08-2008 08:43
[     ]
     
niestety taki juz nasz los :(( ciezki i niesprawiedliwy, ale akurat na nas trafiło i pewnie nikt nie powie Tobie dlaczego zostałas mama Aniołka, dlaczego ja nią jestem i tysiace innych kobiet...nie zadreczaj sie takimi pytaniami - ja postanowiłam poczekac i zobaczyc co los mi przyniesie, nie oczekuje niczego, czekam na to, ze kiedys znajde odpowiedz dlaczego ja...co chciał mi Bog przez to powiedziec tak mnie doswiadczajac...mam tylko nadzieje, ze kiedys uda mi sie odpowiedziec na to pytanie...
niedawno powiedziałam mezowi, ze juz chyba nie uda mi sie byc szczesliwa - a maz powiedział mi wtedy, ze przyjdzie taki czas, ze i do nas szcescie sie usmiechnie i jak tego nie zauwazymy to przegapimy okazje na złapanie tego szczescia... tez jest mi bardzo ciezko jak w pracy kolejna kobieta rodzi zdrowe dziecko jak sie wszyscy ciesza nie patrzac na mnie, na moje odczucia, jest mi wowczas bardzo przykro, ale jednoczesnie ciesze sie bardzo , ze moglam przez niecale 5 ms byc ziemska mama mojej Angelisi...powstrzymuje sie od ciaglych lez i smutku, bo nie chce by coreczke to zatrzymywało - ona ma wiedziec, ze sobie radze i byc szczesliwa tam gdzies wysoko, wysoko w niebie...staram sie dla niej i dla mojego meza.
ostatnio jedna pani zapytała mnie czy mamy dzieci (wiesz jak mnie cos scisneło w sercu, az mi sie słabo zrobiło) odpowiedziałam mam w niebie 2 dzieci - popatrzyła na mnie ze łzami w oczach - i powiedziała przepraszam nie wiedziałam, skad mogła wiedziec ... powiedziałam nic sie nie stało mam 2 Aniołków w niebie a kiedys będe miała tez tu na ziemi ...usmiechneła sie i powiedziała, ze bardzo mi tego zyczy...
musisz wierzyc, ze kiedys i do nas los sie usmiechnie musi. Pozdrawiam bardzo serdecznie
Swiatełka dla naszych Aniołeczków <****><****><****> 
http://angelisiamodrzejewska.pamietajmy.com.pl/
na zawsze w moim sercu

my, kosmici
zorka  
28-08-2008 09:02
[     ]
     
Znamy...
:(

Od śmierci Martynki minęło 6 lat, a wciąż rozbijam się o podobne pytania.

Niedalej jak wczoraj:
ognisko za miastem, daleka rodzina. Siedzę z jakimś nowym dla mnie wujkiem, a on z pobłażaniem patrzy na mojego rozbrykanego syna i mówi do mnie: "Ech, wasze pierwsze dziecko, prawda? Przydałoby się rodzeństwo."
I znów znany ciężar, trzeba sprostować.
"Nie pierwsze" - mówię jednych tchem- "Drugie. Pierwsze zmarło po 10-u dniach, drugie, to rozbrykane, ledwie przeżyło. Rodzeństwa nie będzie, chyba że adoptowane."

Własciwie po takiej serii (z kałasza?) słów czuję, że mogę rozebrać się do kości; należałoby jeszcze pokazać wyniki badań, opowiedzieć o tym, jak się ratuje wcześniaki, rehabilituje, wyciąga z autyzmu, zapomina na długi czas o sobie, pracy, powiedzieć o potężnym stresie przy każdej chorobie itp, itd.
Nie chcę, nie chcę się tak pokazać.

Wujek z Belgii o stracie nie umie powiedzieć nic. Nic.
Śmierci dzieci nie ma. Tym bardziej przy ognisku, gitarze, nad śpiewnikiem.
Za to umie "pocieszyć".
Sam siebie, oczywiście.
- "Teraz wcześniaki szybko wychodzą z wcześniactwa. Dojdą do wagi i jest ok."

"Tak"- uśmiecham się - "Tak to pewnie wygląda."

Mam ochotę jechać już do domu.
Znów dopada mnie to uczucie, jestem inna, tracę czas - tak cenny jednak czas. Dziś akurat nie mam ochoty "edukować", dziś chcę odpocząć. 

Ostatnio zmieniony 28-08-2008 09:07 przez zorka

Re: my, kosmici
Aleksandra Pietrzyk  
28-08-2008 18:08
[     ]
     
Znam to uczucie

W sobote-obcy mi dom moj maz wozil tego pana do pracy,przychodza ludzie i mowia o widze syn,a gzie rodzenstwo,bo juz 6 lat a rodzice leniwi
Odpowiadam mam drugiedo w niebie 16 miesiecy,to draza temat ja mowie ze zmarl na raka,po czym ta pani porownuje smierc dziecka do psa,jwdnoczesnie robiac mi wyklad na temat raka o ktorym poczytala w internecje,i dziwi sie ze tu nie ma takiej medycyny,mowie ze to moze byc rak genetyczny,a ona no przeciez drugi raz nie moze sie zdarzyc.
Niestety w spotkaniach znajomych oni nie chca sluchac o zmarlych bo o nich sie nie rozmawia,wazniejsze sa inne rzeczy i to jak my na to narzekamy pieniadze,pogoda,praca,ludzie,ja w nich nie biore udzialu-mysle sobie o ja tu nie pasuje czuje sie jak z innego swiata.
Dawid 6 lat i aniolek Danielek 16 m
P.S.Czasami nie wspominam o mojej pierwszej stracie-bo co poronienie no tak ale to tylko takie cos-jak wszyscy komentuja-dla mnie to moje dziecko. 
Mama Danielka

Re: my, kosmici
gosiaczek  
28-08-2008 19:34
[     ]
     
Tak ja też czuje sie inna, chciałabym być matką 8 miesięcznego Wojtusia, a nie aniołka w niebie o którym wszyscy powoli zapominaja. Przykro mi jak proponuje koleżankom, żeby się ze mna przeszły na cmentarz do mojego synka, ale wszystkie jakos nie maja czasu, choc wcześniej obiecywały, że z przyjemnościa pójdą. Rodzina nie rozumie woli nie wspominac, a jak my o tym mówimy z mężem to wszyscy milkną. Coś co jest normalne jak rodzina dla nas jest czyms abstrakcyjnym, bo rodzine przeciez tworza 3 osoby matka ojciec i dziecko. Tylko, że ja mam dziecko nawet jak go nie widać to on zawsze będzie w moim sercu i pamięci. 
Gosia mama aniołka Wojtusia +09.12.2007[34tc]
i Jasia
http://mojsynwojtus.bloog.pl/

Re: my, kosmici
Judyta  
28-08-2008 20:12
[     ]
     
Wspaniale to wszystko ujęłaś Zorko,dla mnie przebywanie na takich spędach,wśród takich płytkich ludzi i te ich denne temaciki...to katusze!
Wolę Mój bezpieczny dom,ciszę i spokój...
Pozdrawiam cieplutko...
Dla Naszych Aniołków <***> <***> <***> 
Judyta

Re: my, wyjątkowi a jednak tycy inni...
buleczka  
28-08-2008 20:24
[     ]
     
Ja czuję się wyjątkową mamą. Taką wybraną ale nie jedyną. Moje dziecko też było wyjątkowe począwszy od maleńkiej fasolki, przez kolejne usg, poród, osiem miesięcy życia.

W pracy też musiałam wypełnić dokumenty do akt osobowych i ubezpieczenia. I bez wachania wpisałam w rubryce dziecko: Tomasz Krzysztof Kaczorowski 22.06.2007 - 14.02.2008.

Mam Syna, Aniołka, mówię o nim zawsze z uśmiechem na twarzy, czasem pojawiają się łzy w oczach - ale to łzy szczęścia, szczęścia, którego nie mogę tulić w ramionach.

Wszędzie gdzie idę do urzędów pytają o to i zawsze dopowiadam że mam ośmiomiesięcznego Synka, który niestety zmarł.

Owszem czasem zdarza mi się że nie mam ochoty tłumaczać co było Tomciowi i jak wszystko się toczyło i rozwijało. Zbywam wtedy rozmówcę mówiąć, że Tomcia nie udało się uratować bo nie dało się go podłączyć pod respirator. I wiecie co. Mam potem wyrzuty sumienia, że nie powiedziałam prawdy.

Tak jestem inna. Innaczej czuję i innaczej postrzegam świat i ludzi. Inaczej widzę Boga i naszą rolę na ziemi. Innaczej patrzę na życie i śmierć. Innaczej patrzę w przyszłość i przeszłość. Żyję teraźniejszością. 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl

Re: my, wyjątkowi a jednak tycy inni...
ciocia Filipka  
28-08-2008 22:00
[     ]
     
Ja zawsze mówię, że mój syn nie jest pierwszym wnukiem, ale jedynym. Gdy ktoś pyta, czy brat ma dzieci, odpowiadam, że ma synka Filipka. Ale przeważnie wtedy pojawiają się łzy.. A ludzie drążą temat.. Gdy powiem, że Filip zmarł mając 22 dni, Ci bardziej taktowni przeproszą i następuje niezręczne milczenie.. 
Ewelina, ciocia Filipka

Re: Za każdym razem czuję się napiętnowana....
alikro  
29-08-2008 20:35
[     ]
     
wiesz dokladnie sie tak samo czuje. ostatnio bralismy kredyt i zastanawialam sie czy zaznaczyc ze mam dziecko. no bo przeciez mam ale kosztow z utrzymaniem nie mam a przeciez tego we wniosku nie wpisze. no ale nie przyznac sie. strasznie sie czuje. tak samo dzisiaj mialam. postanowilam ze pojde do szkoly bo 6 lat przerwy to juz za duzo wiec stalam wypelnialam kwestionariusz...dane i sie zastanawiam czy bedzie rubryka o dzieiach bo byly takie pytania ze nie zdziwilo by mnie i te. i tak stalam sie zastanawialam co bym wpisala gdyby takie pytanie bylo. zastanawiam sie za kazdny razem czy mowic wszytskim o Dawidzie bo zawsze bym musiala wtedy mowic ze on zmarl i patrzec potem na wyraz twarzy ludzi ktorzy tak sie zmieszaja ze najlepiej by bylo dla nich gdyby zapadi sie pod ziemie. kiedys jedna osoba tak szybko zmienila temat ze zaczelam sie zastanawiac czy ja abym napewno wlasnie powiedzialam jej ze mam dziecko ktore zmarlo. czuje sie napietnowana! 
mama Dawidka ur 09.01.08 zm 10.01.08 http://dawidekmlynikkrol.pamietajmy.com.pl/index.php

Re: Za każdym razem czuję się napiętnowana....
Smutasek  
29-08-2008 00:30
[     ]
     
Wiem, że jesteśmy inne, wyjątkowe, jesteśmy matkami tylko nie takie to macierzyństwo miało być.
Ja czuję się w pewien sposób krzywdzona przez tych wszystkich ludzi - to oni najbardziej dają mi odczuć, że jestem inna, czasem gorsza? Jak po tym jak powiem, że mam i nie mam dziecka jest konsternacja i milczenie, to czuję się tak jak by to była moja wina, że Zuzi z nami nie ma. Jakbym była takim wybrakowanym modelem, który "nie potrafił" urodzić dziecka, które żyje. Niestety śmierć dzieci to temat tabu i chyba przez to ludzie zachowują się tak jak zachwują!
Ale najbardziej przykre jest to, jak ludzie, którzy wiedzą co się stało (a mineło ponad rok) dalej nie wiedzą jak się zachować. Kiedyś usłyszałam tekst, że "o tym się nie mówi", a może bym właśnie chciała powiedzieć, być wysłuchaną? Teksty typu "wszystko będie dobrze" działają na mnie jak płachta na byka. Co ma być dobrze? Czy nagle moje dziecko w cudowny sposób ożyje? "Będziesz jeszcze mieć dzieci" - ciekawe czy mają dar jasnowidztwa, poza tym drugie dziecko nie zastąpi mi pierwszego! Najbardziej mnie rozbroił tekst kobiety - szwagierki mojej cioci, niby rodzina, ale tak na prawdę nie i dzięki Bogu poza rzadkimi spotkaniami nic innego mnie z nią nie łączy - "mogłaby już przestać rozpaczać, ileż można?". Dodam, że ta kobieta poroniła pierwszą ciążę, urodziła potem syna i podała się co najmniej kilku skrobankom. Może dla niej to nic, ale dla mnie to zawsze jest i będzie moje upragnione maleństwo, i zawsze będę płakać nad Zuzki grobem.
Dla naszych kochanych Aniołeczków (***)
P.S. W tym wszystkim, o ile mogę tak napisać, podoba mi się to, że mogę powiedzieć, że mam swojego prywatnego Aniołka w niebie... 
Ola mama Zuzi Aniołka

Re: Za każdym razem czuję się napiętnowana....
zorka  
29-08-2008 09:22
[     ]
     
Wiecie co? Mi się też przytrafiło, że w zamian za historię Martynki dostałam historię o umierającym piesku! I to od swojej pani promotor.:)
Dorośli są tacy dziwni, jak mawiał Mały Książę.
:) 


Re: Za każdym razem czuję się napiętnowana....-do Oli
joanna30  
29-08-2008 11:27
[     ]
     
Olu - ja byłam kilka razy po tej drugiej stronie, kiedy bliskie lub dalsze mi osoby traciły swoje malenstwa. Siostra w wyniku terminacji, kolezanka podczas porodu, kilka we wczesnym etapie ciąży. Mimo, ze wiele sama przeszłam czasami nie wiedziałam co powiedziec, teraz nie pamietam ale moglam tez walnac jakis banał. Wierz mi, czesto (zazwyczaj) nie chodzi o złe intencje rozmówcy, o brak wrazliwosci czy zrozumienia (oczywiscie sa wyjatki). Najczesciej jest to strach przed tym co powiedziec by cierpiacej kobiecie nie sprawic przykrosci, by nie drapac ran. Z Waszych postów wynikaja czesto skrajne emocje, jedna pisze - nie pytaja, zapomnieli, inna - znowu pytali, ja juz nie mam siły o tym mówić. Nie kazdy jest psychologiem, nie kazdy umie 'sprzedac' swoja wrazliwosc i stad przede wszystkim wynikaja sytuacje takie o jakich piszesz - bedzie dobrze, bedziesz miała dzieci itp. Moze to sa banały ale takim samym banałem jest mówienie - wszystkiego najlepszego, bo co nasze zyczenia maja wspolnego z tym co ma byc? Zdaje sobie sprawe, ze jak Tobie czy innej mamie jest zle to nie myslicie co pani X czy pan Y miał na mysli tylko sie denerwujecie, ale ja chciałabym byscie chociaz przez chwile, czytajac posty takie jak ten dostrzegły 'ta druga strone', czesto niedoskonała, ale niekoniecznie złą i bezduszną.

pozdrawiam ciepło, swiatełka dla maluszków :) 


Re: Za każdym razem czuję się napiętnowana....-do Oli
zorka  
29-08-2008 16:02
[     ]
     
Joanno, przecież przed stratą byłyśmy po owej drugiej stronie.
:) 


Re: Za każdym razem czuję się napiętnowana....-do Oli
joanna30  
29-08-2008 18:54
[     ]
     
i zawsze wiedzialas co powiedziec i jak sie zachowac w taiej sytuacji? ja nie wiedziałam, nadal nie wiem chociaz sama mam kogo opłakiwac. Kazda sytuacja jest inna, mimo, ze łaczy nas to samo. Inaczej jednak reaguje kobieca która traci dziecko w 8 tyg ciazy a inaczej taka, której dziecko umiera na raka przez rok.
Moja mama ma przyjaciólke, obecnie ta pani ma juz dobrze po 60. Kiedy miała 20 lat urodziła córeczke. Kiedy ta miała 7 lat potracił ja motocyklista, niby dziecku nic sie nie stało, niby tylko upadło. Po roku zaczeła słabiej widziec, po dwóch była ociemniała po kolejnych dwóch nie wstawala z łóżka. Prawdopodobnie miała guza, ktory kazdego dnia cofał kolejne funkcje zyciowe. Zyła do 30 roku zycia. Przyjaciółka mojej mamy ma ok 155cm wzrostu, jej córka miała 175. Myła ja, nosiła i kiedy ta umarła jedyne co była w stanie powiedziec - dziekuje Ci Boze ze ja zabrałes przede mna bo kto by sie moim dzieckiem zajał. To były ostatnie słowa jakie powiedziała o swojej córce. Kto by pomyslal, dziwne. Ona tak to czuła. Z kolei moja przyjaciólka straciła dziecko w 8 tyg i mówi ciągle o tym. Co by załozyła, gdzie by je zabrała itp. Skrajnie skrajne emocje, skrajne reakcje. Kiedy zmarło dziecko mojej siostry zupełnie nie wiedziałam jak sie zachowac, co powiedziec, czy wogole cos mówic. Która reakcja z opisanych była 'normalna' i wg jakiego scenariusza tym razem powinnam postapic. Ja o swojej stracie nie powiedziałam nikomu poza mezem. Moze gdyby to stało sie pozniej, kiedy byłoby widac to inaczej by sie sprawy potoczyły, ale tak było mi łatwiej, nie było pytan. 

Ostatnio zmieniony 29-08-2008 19:04 przez joanna30

Re: Za każdym razem czuję się napiętnowana....-
Klara M.  
29-08-2008 19:36
[     ]
     
...a na mnie jak płachta na byka zadziałały słowa pani z poradni laktacyjnej, która powiedziała mi, jak dowiedziała się, że moje dziecko nie żyje, choć zapewne nie miała złych intencji, że to lepiej że teraz niż miałoby później... ludzie tracą np. 18 letnie dzieci...i to jest straszne...
- owszem straszne, ale to, że moje dziecko żyło krócej na ziemi albo tylko w moim brzuchu to nie oznacza że jego strata boli mnie mniej......Dla mnie zarówno opowieści o tym gdzie by się to dziecko zabrało jakby było większe, jakby się je przytulało i o nie dbało gdyby żyło, jak i opowieści o tym jak dziecko cierpiało żyjąc i jak chciało mu się ulżyć są obrazem wielkiej miłości do tego dziecka.. bez względu na jego wiek - czy to płodowy czy ten ziemski... strata boli i jak dla mnie tak samo!

a wczoraj ktoś kto wiedział przez co przeszłam - dziewczyna mojego brata, podczas gdy toczyły się inne tematy nie związane z dziećmi- zapytał patrząc mi głęboko w oczy - czy wiem co urodziła jej koleżanka (może już pełnoletnia)? - zaznaczam, że ledwie znam tą osobę, nie znam jej koleżanek - wiem tylko z opowieści brata jaki jest jej krąg znajomych wiekowo (sama zresztą skończyła dopiero 18 lat)...
bolało...mimo, że nikomu nie życzę źle..... i wiem, że dzieci się rodzą i niech się rodzą, ale nie w tym rzecz...
chodzi oto że zatkało mnie i nie umiałam nic odpowiedzieć, wcześniej rozmawiałam dość żywo, powstała cisza...ta osoba nie zauważyła nawet że sprawiła mi przykrość..choć ja przełykałam łzy....

i dodam, że m.in. z ubezpieczeniem miałam też problem...raz udało mnie się zupełnie beznamiętnie -tak to ponoć wyglądało dla osób postronnych- zapytać czy chodzi tylko o żyjące dzieci - choć prawda jest taka, że ściskało za gardło....-

jak zachwycałam się czyimś dzieckiem - pomijam bolące teksty w stylu, że np. 5 lat stażu małżeńskiego to dużo i może czas na własne dzieci = nie zawsze chce mnie się odpowiadać że je mam- nie zawsze mam siłę -

i zachowanie "przyjaciółki" które boli do dziś - unikanie mnie zwłaszcza jak sama zaszła w ciążę - co by się nie zarazić...i nie piszcie proszę że nie tak myślała, że nie chciała mnie zranić- bo na taką moją opinię zapracowała sobie szeregiem zachowań i wypowiedzi- tymi sprzed swojej ciąży również - wiem co to znaczy więc czuć się napiętnowaną podobnie jak Wy......


z utratą zwierzaka też słyszałam historię w ramach odpowiedzi na moją historię....

aha i uważam też- nie chce nikogo urazić, że zwłaszcza jeśli komuś coś tak przykrego się jak strata ukochanej osoby wydarzy i nie wiemy jak się zachować to można zadać sobie trochę wysiłku- w dzisiejszych czasach jest łatwiejszy dostęp do wiedzy i spróbować dowiedzieć się jak w takiej sytuacji się dane osoby czują (są fora- np. to) -dowiedzieć się - poczytać jak się zachować- albo powiedzieć wprost jak nam przykro i zadeklarować swoje wsparcie i gotowość do rozmowy - można przecież zapytać daną osobę czy woli porozmawiać o tym co się stało - o Maleństwie, czy też nie... 
Klara M.
Mama Marcelka
(*+19.10.2006) http://marcelekwichtowski.pamietajmy.com.pl
Emilki(*+11 tc)- 14.06.07
Aniołka'08
-- i ziemskiego Cyprianka
Ostatnio zmieniony 29-08-2008 19:46 przez klara1913

odp
zorka  
29-08-2008 19:40
[     ]
     
"I zawsze wiedzialaś co powiedziec i jak sie zachowac w taiej sytuacji?"

Joanno, pytanie z serii retorycznych, jak sądzę; odpowiedź jest oczywista.
:)

Moja uwaga z poprzedniego posta jest sygnałem, że świat - nawet, a może przede wszystkim(?) dla osieroconych rodziców - nie jest czarno-biały.

To, że coś nas boli (np. konkretna reakcja na naszą stratę, cierpienie) nie oznacza automatycznie, że trzeba nam "otwierać oczy" na drugą stronę.
My byłyśmy po drugiej stronie (to tylko zresztą poprzednio napisałam) i zapewne - jak piszesz słusznie - nie raz zdarzyło nam się skwitować coś banałem.
Po prostu jedna z ważniejszych funkcji forum polega na tym, że można sobie ulżyć, wyżalić się, podzielić bólem, czy rozczarowaniem (np. jeśli chodzi o trudne dla nas reakcje otoczenia).
Wrzucamy to tu i na chwilkę, parę sekund, nie trzaba nam rozumieć świata, a po prostu podzielić się czymś, co boli. Ok? :)

Pozdrawiam z uśmiechem 


Re: m.in do joanna30
Mama Angelisi  
29-08-2008 20:22
[     ]
     
ja straciłam coreczke , ktora miała prawie 5 ms i tak jak piszesz czesto tu na forum zarzucałam swojej rodzinie, znajomym ludziom, ze nie wspominaja mojej coreczki, nie rozmawiaja o niej, zachowuja sie tak jakby nic sie nie stało i nadal twierdze, ze nie mozna kierowac sie wymowka - bo ja nie wiem co powiedziec by Cie nie urazic...to tylko wymowka - wierz mi ja mam przyjaciolke, ktora nie stracila dziecka ani w zyciu nie przeszla tzw trudnych sytuacji...a po odejsciu Angelisi siedziała dniami i nocami w interencie na forum dla osieroconych rodzicow i czytala jak ma sie zachowac, jak mi pomoc...jak sie spotkalysmy to pierwsza sie poplakala i powiedziała mów opowiadaj jak to sie stało (to było zaledwie 2 tyg po odejsciu coreczki) jesli masz siłe a jak nie to pomilczymy razem - przytuliła mnie a ja pierwszy raz od odejscia coreczki rozryczałam sie jak bobr i opowiedziałam jej wszystko ze szczegołami takim o ktorych nie wie nawet moj maz ... plakalysmy dlugo razem , ale dzieki temu poczulam ulge ...ze w koncu ktos pierwszy wyciagnal reke, ze sie odwazyl i chciał wysluchac...nawet nic nie mowiac tylko sluchajac - bardzo mi wowczas pomogła...ludziom ktorzy gadaja teksty w stylu bedzie dobrze jestes mloda itp rzeczy nie odpowiadam nic lub pytam sie skad posiada takie dane bo chetnie bym sie z nimi zapoznała - wowczas mysla, ze sobie zartuje i ze jest ze mna juz ok... mysla nie zalewa sie łzami to pewnie jest dobrze...a tak naprawde nic z tego nie rozumieje :(
pozdrawiam ciepło 
http://angelisiamodrzejewska.pamietajmy.com.pl/
na zawsze w moim sercu

Re: m.in do joanna30
joan86  
29-08-2008 20:38
[     ]
     
Święte słowa. Wysłuchać albo milczeć. Po prostu być. Według mnie nie trzeba nic mówić. Najbardziej mnie denerwuje gdy chce mówić o moim aniołku a ktoś ucina to tekstem nie myśl o tym będzie dobrze. Normalnie krew się gotuje. 


Re: odp
joanna30  
30-08-2008 02:33
[     ]
     
oczywiscie, ze rozumiem jakia jest funkcja tego forum. Czy gdybym nie rozumiała byłabym tu :)? Nie. Zdaje sobie sprawe, ze nalezy emocje wyrzcac z siebie, ale spojrzenie (usłyszenie/przeczytanie), ze to wcale nie musi znaczyc tego co nam sie zdawało - wiele razy pomaga. mi pomogło. czesto potrzebuje przytulenia i ramienia do popłakania, a czasami głosu rozsadku - nie nachalnego, ale w miare neutralnego. Nawet jesli w jednej chwili go odrzucam to on wraca :) ja tak do tego podchodze.

Piszac o tym, ze nie wszyscy ludzie tak sie zachowuja nie pisze, ze nie ma ludzi podłych czy nieczułych. Kazda z nas z takimi sie spotyka, a przytoczone przez Was przykłady tylko to potwierdzaja. Nie nalezy jednak (nie chodzi mi o zadne normy, raczej o kwestie własnego zdrowia psychicznego) zakładac, ze kazdy kto popełni jakas gafe czy zmieszany spusci wzrok to osoba ktora lekcewazy nasze uczucia. Tylko o tym mówię. I nie chodzi mi o teksy w stylu: niech sie pani nie martwi, jest pani młoda czy, ze lepiej teraz niż pozniej. To chamstwo i nie nalezy nazywac tego inaczej.
Jedna z Was napisała, ze nie ma znaczenia czy dzieko na 2 tyg czy 16 lat. I tak i nie, nie moja rola jest to oceniac, ja moge co najwyzej pisac o swoich przezyciach czy przemysleniach. na tyle na ile widziałam, czułam i towarzyszyłam - jest róznica. Ale nie jest moim celem nikogo do swoich 'racji' przekonywac. Nie zycze tez Wam byscie sie o tym przekonały na własnym przykładzie. Inna sprawa, ze przykłady te przytoczyłam w zupełnie innym kontekscie - nie oceny, ktora mama cierpi bardziej ale ich reakcji, skrajnie roznej.

Pozdrawiam serdecznie. 

Ostatnio zmieniony 30-08-2008 02:34 przez joanna30

Re: Za każdym razem czuję się napiętnowana....-do Oli
Janoula  
29-08-2008 21:49
[     ]
     
Wiesz Asiu... zgadzam sie, ze wiele osob nie chce zle...nie wie, jak sie zachowac... mysle, ze i mi brakowalo DUZO wrazliwosci przed smiercia Krzysia... ze bez Tej smierci nie myslalabym o nas tu wszystkich... na pewno nie zajrzalabym na te forum... i czasem zalamuje sie tak ogolnie nad ludzkoscia - wlasnie nad barkiem WRAZLIWOSCI... i czasem chyba nad brakiem checi do Uwrazliwienia siebie i innych na krzywde drugiej osoby...

to, ze ludzie nie wiedza co powiedziec..... a czy nie wystarczy czasami: BARDZO MI PRZYKRO.... Myslisz czy ja uslyszalam od kogokolwiek ze strony rodziny mojego meza te dwa wyrazy?!!!!!!! NIC!

to juz zamiast mowic: "jeszcze bedziesz miala dzieci"... mozna sie po prostu spytac - czy po smierci tego dziecka mam szanse aby jeszcze doczekac sie potomostwa? takie zadnie by mnie nie zabolalo - pokazaloby ze ktos moze nie umie mowic o smierci, moze chce mowic o przyszlosci, o stronie medycznej - ale w tym zdaniu jest jakas troska, jakas chec dowiedzenia sie i wysluchania....

przyznam sie - ze ja mam najwiekszy zl do tych, ktorzy nic nie powiedzieli... wiele osob mowilo rozne "bolace frazesy"... i ja rozumiem, ze oni nie chcieli zranic... najgorsze jest to milczenie... milczenie osob, ktore widzialy mnie juz ze sporym brzuszkiem... a pozniej nic, kompletnie nic....

Janoula
mama Krzysia (*+27.12.2007) 


Re: Za każdym razem czuję się napiętnowana....
Smutasek  
29-08-2008 23:43
[     ]
     
Tak jak napisała Janoula (mam nadzieję, że nie przekręciłam) z moją wrażliwością z przed odejściem Zuzi też było inaczej. Teraz, jak my wszystkie, jestem inną osobą! Czasami jak coś napiszę na forum to myślę skąd się to u mnie bierze, nigdy nie sądziłam, że tak pięknie potrafię pisać. Ja się bez bicia przyznam, że też bym nie wiedziała co powiedzieć gdyby komuś z moich bliskich zdarzyła się taka tragedia. Prawdopodobnie powiedziałabym, że bardzo mi przykro, ale nie wiem co powiedzieć, bo nie wyobrażam sobie takiej tragedii, że nie wiem co czuje osoba po stracie dziecka! Pierwsza osoba, z którą rozmawiałam po całym tym zdarzeniu była "wywalczona" pani psychiatra - wywalczona, bo kłóciliśmy się o jej wizytę w szpitalu przez cztery dni, w końcu pan ordynator się wystraszył o swój tyłek i ją sprowadził do mnie - i ona, osoba wyszkolona, studiowała przecież i w ogóle, pocieszyła mnie w ten sposób, że moje dziecko mogło być chore i to lepiej, że umarło. Czad po prostu! Inna pani doktor, która próbuje zbawić chyba cały świat słowem bożym (kazała mi posyłać swoje serce w myślach w ramach miłości do lekarzy, którzy zabili moje dziecko), internistka tak nawiasem, powiedziała, że mam szczęście, bo moje dziecko mogło by zamordować kogoś, albo być - nie wiem - złoczyńcom jakimś, czy co? To był cios poniżej pasa!
Ja wiem, że nam trudno dogodzić, ale lepsze jest to milczenie, niż "walenie" głupot! Najgorsze jest jednak to, że nigdy nie wiem, co mam zaznaczyć w tych zakichanych papierach!
Pozdrawiam Was serdecznie! 
Ola mama Zuzi Aniołka

Re: Za każdym razem czuję się napiętnowana....
roll_ka  
30-08-2008 00:24
[     ]
     
ano właśnie, niby proste pytanie "czy masz dzieci?"...
mój Aniołek (* 11 tc) jest DZIECKIEM tylko dla mnie i męża... o stracie wiedzą tylko nasi rodzice i małe grono najbliższych znajomych, dla nich nie ma tematu, zupełnie jakby nie wiedzieli...
Jedna z tych osób przy jakimś spotkaniu u niej rzuciła pospolity tekst "nie idźcie jeszcze, dzieci wam płaczą?"... ja ze łzami w oczach pomyślałam "niestety nie płaczą..."
Z drugą osobą byliśmy w markecie przed mikołajkami, poszliśmy szukać zabawek dla dzieci brata, ona zapytała "komu to kupujecie, przecież nie macie dzieci!"... pod nosem bąknęłam sobie że mamy, ale nie miałam jeszcze siły by jej o tym głośno przypomnieć...
przykre, że bliscy ludzie nawet nie pomyślą, jaką przykrość mogą nam łatwo sprawić pewnymi słowami czy tematami...
Dziś po paru latach braku kontaktu odezwała się do mnie na N-K dobra koleżanka z czasów studenckich, piszemy co u nas słychać, ona jest w ciąży, pyta czy ja mam dzieci, uwierzcie że nie wiem co mam odpisać...;((( 

"Miałaś żyć, śmiać się razem z nami, nie ma Cię, nie ma między nami..."

Re: Za każdym razem czuję się napiętnowana....
Aleksandra Pietrzyk  
30-08-2008 04:10
[     ]
     
Rozumiem osoby,ktore spotykamy po raz pierwszy i gdy pada temat dzieci odpowiadam na to pytanie,rozumiem ze moze za wszelka cene chca nas pocieszyc,jednak gdy dana osoba wie ze minelo juz pol roku,a ja powiedzialam dobitnie i wyraznie ze lubie rozmawiac o moim dziecku i w tym momencie spotykam sie z tymi samymi komentarzami to moze juz cos nie tak z wrazliwoscia,dlaczego za wszelka cene staraja sie ten temat negowac?
Smierc dziecka zmienia ,nie wiem jak u Was u mnie wywolala zastanowienie sie nad egzystencja czlowieka oraz to czym jest otoczony,i tu rozpoczyna sie dramat -nie jestem w stanie dostrzegac takich drobiazgow jakie dawniej byly moze i apsorbujace,czasami mam wrazenie ze dla niektorych z moich znajomych dobra materialne sa o wiele bardziej cenne niz dzieci?
Zaszla zmiana ja staram sie ich zrozumiec,dlaczego oni nie rozumia mnie?
Uwazam wiec ze temat smierc jest tematem tabu,o zmarlych sie nie mowi,bo po co,najlepiej zyc i sie nie przejmowac,co inni czuja i co mysla.
Lapie sie coraz czesciej ze pewnego muru i tabu nie przebije,ze nurt spoleczny jest tak zaprogramowany a nie inaczej,gdzies sa naprawde jednostki o empatii-ale gdzie?
Nigdy nie staralam sie mowic nikomu banalow,zazwyczaj mowie nie wiem co powiedziec,albo jak mam Ci pomoc i bylo to jeszcze przed strata i na pewno nie jestem ta jedyna tak myslaca osoba,bo praktycznie kazdy tak mysli,ale chcemy bardziej jeszcze moze cos dodac,bo zazwyczaj wiekszosc ludzi lubi dyskutowac o tym o czym nie przeczytali,oraz o tym o czym nie maja wiedzy.
nie chce to wypowiedzia nikogo urazic,po prostu odbieram to tak w moim srodowisku.
Z Waszych wypowiedzi wynika ze sa osoby zdolne zrobic cos w tym kierunku,jest na forum ciocia Filipka,sa to przyjaciolki,bratowe ,czy rodzenstwo niektorych z Was.
Czy nie lepiej przyznac sie do tego ze nie wiemy niz powtarzac zaslyszane frazesy bardziej raniac,w moim srodowisku praktycznie na kazdym kroku z tym sie spotykam.
Wszystkim zycze trafienia i odnalezienie prawdziwych osob. 
Mama Danielka

reakcje
zorka  
30-08-2008 09:52
[     ]
     
Generalnie zauważam, że ludzie posługując się schematami "pocieszeń" próbują tak naprawdę poradzić sobie z tematem sami - względem siebie.

Pojawia się coś trudnego i automatycznie uruchamia się mechanizm pt. "trzeba z tym coś zrobić".
Zatem - nie mając dostatecznego pojęcia o temacie - bierze się to, co jest pod ręką, dość banalny, nietrafiający oczywiście do osoby "zainteresowanej" tekst pseudo-pocieszenia w stylu: "jesteś młoda", "kolejne dziecko wyleczy cię z żałoby" itp, itd.
Wtedy ów "pocieszyciel" załatwił sprawę, ma względny spokój, poradził sobie jako tako z tematem, zadania domowego brak.

Niesłychane, że najczęściej wpadamy w pułapkę tego, że koniecznie trzeba COŚ powiedzieć, pocieszyć.
A przecież najcudowniejsza jest obecność. Współczująca, kochająca Obecność. :)

Ps. ...Ileż razy same wpadamy w pułapkę podobnej, schematycznej reakcji - w innym temacie oczywiście, niż strata (np. gdy ktoś ze znajomych się rozwodzi, zostaje bez pracy, albo odnosi jakiś sukces życiowy).
Powtarzam kolejny raz: dorośli są jednak tacy dziwni. ;))) 


Re: reakcje
joanna30  
30-08-2008 10:24
[     ]
     
swietnie to podsumowałas Zorka :) dokładnie tak jak mi gdzies w głowie kołatało, a nie potrafiłam tego do konca wyrazic :)
Jedna z Was pisała tez o tym, ze przyjaciółka potrafiła sie zachowac, ze wiesziała co powiedziec, czy kiedy nie mówic. W koncu po to przeciez mamy przyjaciół. W koncu nie bez powodu mamy przyjaciół i znajomych. Nie kazdy jest wart by nazywac go przyjacielem. Niestety ciezko oczekiwac, ze pani Krysia ze sklepu bedzie miała takie wyczucie jak ktos kto nas dobrze zna. Czesto spotykamy kogos na ulicy, przypadkiem i wyedy najczesciej padaja szybkie słowa. Ja przynajmniej tak to widze i przez to nie mierze wszystkich jedna miarka. Od przyjaciela oczekuje tego 'pomilczenia' czy 'wspolnego poplakania', a od przypadkowo spotkanego znajomego wystarczy jak uslysze - przykro mi. Nawet jesli to banał rzucony w pospiechu :)

pozdrawiam 

Ostatnio zmieniony 30-08-2008 10:26 przez joanna30

Re: reakcje
Mama Angelisi  
30-08-2008 14:50
[     ]
     
ja od przypadkowych osob nie usłyszałam słowa przykro mi - a wierz mi dla mnie usłyszenie czegos takiego duzo by znaczyło - nie uwazam ze jest to banalne okreslenie - sa to dwa proste słowa na ktore stac kazdego nawet pania Krysie ze sklepu zamiast gadac bzdury o jakich tu dziewczyny pisza - bedziesz miala dzieci, nie martw sie wszystko bedzie dobrze itp...przykro mi by wystarczyło ... to tak niewiele a znaczy bardzo duzo.... ja podobnie jak jedna z dziewczyn , ktore tu pisały nie usłyszałam tych słow nawet od swoich najblizszych...(procz mojej przyjaciolki o ktorej pisałam wczesniej) przepraszam raz je usłyszałam od znajomej z pracy zaraz jak wrocilam po urlopie - podeszla polozyla mi reke na ramieniu i powiedziała bardzo mi przykro i naprawde zrobilo mi sie wowczas bardzo cieplo w sercu...uwazam , ze aby wypowiedziec te slowa wystarczy miec nieco wrazliwosci, wspolczucia dla innych i jak to sie mowi równo pod sufitem ...
te słowa pasuja do wielu sytuacji zyciowych i nie jest chyba zadnym problemem powiedzienie ich jesli widzi sie osobe, ktora wlasnie ma ciezki okres w zyciu... 
http://angelisiamodrzejewska.pamietajmy.com.pl/
na zawsze w moim sercu

Re: reakcje
joanna30  
31-08-2008 02:42
[     ]
     
tym bardziej mi przykro. W moim otoczeniu, czy otoczeniu mojej siostry (która tazke straciła malenstwo), takie słowa sa czyms naturalnym. Czesto ludzie sa nieporadni w samej rozmowie o ciazy czy dziecku, ale mieli na tyle wyczucia by nie mówic - nie martw sie, nastepne złagodzi ból. Na proste 'bardzo mi przykro' stac ich było. Widac mam to szczescie, ze otaczaja mnie ludzie wrazliwi... a moze to ja zwracam uwage tylko na tych, na ktorych opinii/słowach mi zalezy? Mozliwe, bo przeciez w niczym nie jestem inna niz Wy. Nie zyje w innym swiecie.
Pozdrawiam cieplo. 

Ostatnio zmieniony 31-08-2008 02:44 przez joanna30

::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora