Ja miałam zawsze wrażenie ze nikt nie pyta bo kiedy odpowiem że nie radze sobie to oni
beda się czuli w obowiazku mi jakoś pomóc.Jedni nie mieliby na to ochoty,inni nie
wiedzieliby jak.Ja pracuje w kwiaciarni i kiedy przychodzi dzień matki i te tlumy dzieci
przychodzących z tatusiami po kwiatka....łzy mam wtedy w oczach i tracę humor..Jestem miła
dla klientów,uśmiecham się do nich ale sciska mnie w sercu.A moja mama pyta wtedy " co
ci jest?czemu masz kiepski humor? czemu tyle palisz?itp.itd. a mnie wtedy boli jeszcze
bardziej bo przecież nie trudno skojarzyć dlaczego mi jest zle!!! Ale ona tak jak i inni
żyje tak jakby to co się zdarzyło się nigdy nie wydarzyło i nie czuje tak jak ja..no bo
przecież minęło tyle czasu...Więc może ci którzy tego nigdy nie przeżyli nigdy tego nie
zrozumieja...I myslą że my też chcemy zapomnieć na tyle żeby zyć
"normalnie".Przyzwyczaiłam się a pomogło mi nie zwracać na to uwagi jedno
wydarzenie.Kiedyś znajoma sama zaczęła pytać,o wszystko,o szczegóły.A ja myślałam że jest
wreszczie ktos kto próbuje mnie zrozumieć,poza tym tyle się we mnie nazbierało,tak chcialam
się z kimś podzielić swoimi odczuciami..Więc mówiłam i mówiłam ...A potem się okazalo że ona
rozgadała wszystko przekręcając fakty,naśmiewając się z tego co czuje i robiąc ze mnie
wariatkę która tryma się kurczowo bólu jakby to mialo być warte...Więc już nie zastanawiam
się dlaczego nikt nie chce rozmawiać bo wiem że mnie nie zrozumieją..rozmawiam tylko z
zaufaną osobą i to niech wystarczy..zreszta ta osoba próbuje mnie zrozumieć co widać w
liście od Aniołka...Pozdrawiam i trzymaj się jakoś..my cię tu rozumiemy..
|