Drogi ojcze Grzegorzu. Dzisiaj natknęłam sie na ten wątek i postanowiłam napisać co czuję. Bardzo potrzebuję rozmowy z księdzem, niestety mieszkam za granicą i jest z tym problem. Mam już dwa Aniołeczki. Obydwa straciłam w 9 tc. Po stracie pierwszego dzieciątka (2 grudnia 2002) odwróciłam się od Boga na kilka miesięcy. Nie mogłam Mu wybaczyć, ze zabrał mi moją Iskiereczkę. Co prawda nie była planowana i zaskoczyła nas wiadomość o niej, ale później byłam strasznie szczęśliwa. Myśl, że rozwija się we mnie życie dodawała mi skrzydeł. Niestety zaledwie tydzień trwała moja radość. Moja Iskiereczka odeszła. A moje świeże, ale bardzo silne uczucia macierzyńskie nie miały szans na zrealizowanie się. Długo walczyłam ze sobą i ze swoją niechęcią do Pana. Później po wizycie w Licheniu zdarzył się cud i znów zaszłam w ciążę. Tym razem udało się urodzić synka. Dawidek ma dzisiaj prawie cztery latka i jest wszystkim co mam. Jest całym moim światem, ale mimo to od samego początku czułam, że moje uczucia do niego nie są pełne. Czułam się i czuję jakby czegoś we mnie brakowało, jakbym w pewnym sensie wraz ze stratą Iskiereczki straciła możliwość pokochania w 100 procentach. Nie potrafię nawiązać pełnego kontaktu z synkiem. W zeszłym roku podjęliśmy decyzję, że postaramy się o rodzeństwo dla Dawidka. Po pół roku starań udało się. Tak strasznie się cieszyłam. Tak bardzo mocno pragnęłam drugiego dziecka. Niestety moje Maleństwo również odeszło. Przez prawie miesiąc żyłam w nieświadomości oczekując pierwszych kopniaczków podczas gdy moje Maleństwo zmarło (prawdopodobnie 7 marca 2008). Tylko raz dane mi było widzieć i słyszeć serce mojego dzieciątka. Mam poczucie winy, ponieważ właśnie krótko przed jego śmiercią byłam chora, brałam antybiotyk i różne kremy na infekcje kobiece (pod kontrolą lekarza). I czuję, że to właśnie dlatego moje dziecko zmarło. I choć nie miałam wpływu na pojawienie się choroby, czuję że zawiodłam. Maleństwo pragnęłam tak strasznie mocno. Dbałam o siebie, nie pracowałam, a mimo wszystko moje Maleństwo zostało mi odebrane. Prosiłam Boga i Maryję podczas ciąży tylko o dwie rzeczy. O prawidłowy rozwój dzieciątka i oto, żeby dzieciątko nie miało żadnych wad genetycznych, bo nie byłabym w stanie unieść takiego jarzma. Drogi ojcze Grzegorzu. Pomóż mi zrozumieć. Jak mam żyć ze świadomością, że zamiast cieszyć się macierzyństwem przyniosło mi ono tyle bólu i rozpaczy. Jak mam ofiarować mojemu Dawidkowi wszystko co najlepsze jeśli chodzi o miłość matczyną skoro we mnie serce zamarło już dwa razy. Czuję się jakbym miała tylko połowę serca a druga część odeszła wraz z moimi Aniołkami. Czy Bóg mnie ukarał za to, że błagałam go tylko o zdrowe dziecko? Pomimo tego, że jakoś się trzymam teraz, nie odeszłam od Boga jak poprzednio, nadal staram się modlić do Niego chociaż jest mi bardzo ciężko się przełamać to wciąż mój umysł świdruje jedno pytanie, dlaczego? Czy nie dość już się wycierpiałam po stracie Iskiereczki? Tak bardzo potrzebuję duchowej opieki, a właściwie to strasznie potrzebuję przytulić się choć raz do moich Aniołków. Czy moje Aniołki pomimo braku chrztu są w Niebie? W dzień kiedy dowiedziałam się o śmierci drugiego dzieciatka Dawidek poprosił, żebyśmy poszli do Kościoła. Poszliśmy i modliliśmy sie o zdrowie dla Maleństwa... Tydzień później znowu synuś poprosił o to samo. Aż mnie skręciło jak skojarzyłam, kiedy ostatnim razem tam byłam i ze to od Dawidka wychodzi taka prośba. Czy to Bóg za pośrednictwem synka chce mi cos powiedzieć? Dorota27
|