Rozmowa o wierze była pouczająca i ciekawa. Może z wyjątkiem kilku ostatnich postów.
Wracając do zadanego przez Ciebie pytania-kto jest winien? W moim przypadku śmierć Tomka to był wypadek. Syn spadł bo nie zachował ostrożności /brawura, głupota, zaniechanie/. Można na tym skończyć. Ale idąc dalej zadaję sobie pytanie dlaczego, skoro zawsze był ostrożny,tego dnia nie był.Bo spieszyło mu się, bo źle się czuł, bo...KTOŚ tak chciał? Tylko kto. Nie wierzę aby Bóg mieszał w tym palce, jest przecież dobrem i miłością.Nie mógł chcieć tego wiedząc o konsekwencjach śmierci mojego Syna. Tomek sam tego chciał? Taką drogę doskonalenia sobie wybrał? Taką lekcję miał przerobić? Tego też nie mogę zaakceptować. Więc co mogę, jak to połączyć. Nie wiem. Pozostaje mi wiara w to, że pomimo wszystkiego, gdzieś tam, po śmierci spotkam Syna. Nieważne w jakiej postaci.
|