Głęboko Ci współczuję i jednocześnie dziękuję, bo Twój post "zachęcił" mnie do poznania stanowiska Kościoła w sprawie "odłączenia od aparatury", o której piszesz. Też jestem osobą wierzącą i dla mnie Bóg i Kościół to jedno, więc w nauczaniu oficjanym Kościoła szukam Prawdy, odpowiedzi na dręczące mnie pytania... W zeszłym tygodniu mama mojej siostry zwróciła się do mnie o radę, czy odłączyć brata od aparatury, bo właśnie ma podjąć taką decyzję (chodzi o mojego wujka, księdza, po zawale, od paru tygodni w śpiączce). Zdaję sobie sprawę, że i ja mogłam być o to zapytana, jak mój trzeci syn był podłączony do aparatury po urodzeniu... Stwierdzono u niego (w Centrum Zdrowia Dziecka) biegunkę chlorową uwarunkowaną genetycznie, spowodowaną przez mutację genu DRA. Przyczyną choroby jest defekt transportu Cl i HCO3 w jelicie, który spowodował u mnie wielowodzie, a u Mateuszka rozdęte pętle jelitowe w życiu płodowym a po urodzeniu brak smółki(piszę tak szczegółowo, bo jesteś lekarzem). Poród miałam wywoływany miesiąc wcześniej, bo się dusiłam mimo wielokrotnego odbarczania, a dziecko było w obrzęku choć niezdiagnozowane do końca co do przyczyny. Potem podłączono go do aparatury, żywiono pozajelitowo, bo nie miał szans na przeżycie. Chorobę podstawową zdiagnozowano późno, jak miał 1,5 roku. Po urodzeniu postawiono błędną diagnozę (NEC), co mu "przypadkowo" uratowało życie (podłączono go pod apararurę żywienia pozajelitowego). Do tego czasu walczyliśmy o życie (nie miał bowiem koniecznej suplementacji chloru i potasu i wciąż się odwadniał). Potem w podręczniku psychiatrii wyczytaliśmy z mężem, ze tylko nieliczne przypadki w tej chorobie mają szansę na przeżycie do wieku szkolnego... Mateusz przeżył (w tym tygodniu kończy 9 lat) dzięki ogromnemu wysiłkowi lekarzy i nie ukrywam, że naszemu z mężem... i postępowi medycyny. Dziękuję za to Bogu. Wracając do stanowiska Kościoła w sprawie ratowania życia...W katechizmie przeczytałam, że "zaniechanie działania, które samo w sobie lub w zamierzeniu zadaje śmierć, by zlikwidować ból, stanowi zabójstwo..." (KKK2277). Jednocześnie przeczytałam, że "Zaprzestanie zabiegów medycznych... może być uprawnione. Jest to odmowa "uporczywej terapii". Nie zamierza sie w ten sposób zadawać śmierci; przyjmuje się, że w tym przypadku nie można jej przeszkodzić" (KKK2278). Myślę, że tak było w przypadku papieża... Umierał "naturalnie', choć śmierć była nieuchronna i bardzo cierpiał. Dalej w tymże katechizmie przeczytałam:" Nawet jeśli śmierć jest uważana za nieuchronną, zwykłe zabiegi przysługujące osobie chorej nie mogą być w sposób uprawniony przerywane" (KKK2279). W świetle tego co przeczytałam myślę, że w przypadku wujka to już można mówić o "uporczywej terapii" a w przypadku mojego syna odłączenie od apataruty" byłoby "zaniechaniem działania" zmierzającym do śmierci a więc eutanazją. Myślę, że o. Grzegorz jak wyzdrowieje (może też jest teraz "podłączony do aparatury", bo dwa dni temu przeszedł operację guza mózgu), to pomoże Nam "ponazywać" co jest dobre a co złe... z wyrazami szacunku i życzeniami znalezienia Prawdy, która wyzwala... Iwona mama Karola, Łukasza i Mateusza
|