Umo, gdy przeczytałam to, co napisałaś, przypomniał mi się obraz Teo z prosektorium. I pierwsze skojarzenie właśnie z tą ikoną, obok stała trumienka, u Teo na rączkach ranki po igłach od kroplówki, pod żebrem z prawej strony rana po drenie do płuc, umęczone, wyczerpane ciałko i ten świetlisty, porażający spokój. Ojcowie Kościoła mówią, że każdy z nas jest ikoną Boga, każdy z nas nosi w sobie jego obraz. Obraz został nam podarowany, zadane zostało podobieństwo, upodobnienie się. To trochę jak stara ikona, pokryta licznymi retuszami i pociemniałym werniksem, którą mamy za zadanie odrestaurować. Chyba nic tak nie upodabnia jak cierpienie... Ania, mama Teo (*15.07.2008 +20.07.2008) i Anastazji (7tc, +17.07.2013)
|