Towarzyszy nam od pierwszego oddechu po narodzinach. Cierpliwie nam towarzyszy aż do końca. W końcu wygrywa. ONA zawsze wygrywa, ale Smierc to nie kostucha, ktora tanczy teraz taniec satysfakcji. To piekna i bardzo mądra kobieta o twarzy pobrużdzonej wiedza o zyciu. Przez cale zycie idzie obok nas, czasem rzuca cien na nasze oczy i wtedy wydaje nam sie ze stanelysmy z nia twarza w twarz. Ale ona usmiecha sie leciutko, bo wie, ze nie zobaczymy Jej przed wyznaczonym dniem.
Przychodzi po nas z ogromna miloscia i czuloscia.
Ma oczy w ktorych odbija sie cale nasze zycie, caly wszechswiat.
I zaczyna nam spiewac ostatnia piesn, piekniejsza nic to co kiedykowliek slyszelismy. W tej piesni sa wszyscy nasi bliscy, wszystkie nasze marzenia i wszystko co kochalismy.
Ona wie, ze by cos sie zaczelo, cos innego musi sie skonczyc, ze cale nasze zycie to konce i poczatki. I pewnego dnia przynosi nam ten ostateczny koniec, ktory jest ostatecznym poczatkiem. A potem bedzie swiatlo i milosc bez konca i szczescie jakiego tutaj nigdy nie doznamy, bo nie zmacone zadna watpliwoscia i zalem.
A nasze dzieci tanczą na drugim brzegu, z kwiatami we wlosach i smieją sie do nas. Bawia sie rozpryskujac wode, a z kazdej kropli wyrastaja w niebo tęcze. One sa juz szczesliwe. Szkoda, ze musimy to sobie wyobrazac, ze nie mozemy tego zobaczyc.
Pewnego dnia Jolu Sylwunia ci to wszystko opowie.
Sciskam was mocno
Anka
|