Zgadzam się z Wami, staram się to wszystko rozumieć i po częsci czasem mi się wydaje, że czuję ten "ból", który gdzieś i Was dotyka... znam też bezduszność ludzi, bezduszność duchownych... tak, nawet najbliższa rodzina czasem nie rozumie śmierci, mam w głowie świadectwo mojej dobrej znajomej, której mąż zginął w wypadku, została z dziećmi sama... nawet jej rodzice i teściowie nie wiedzą, jak podejść do niej, jak traktować... ona czuje się troche jak trędowata... po prostu nikt nas nie nauczył stawać wobec śmierci, żyjemy w świecie, który śmierć wypchnął do szpitali i domów pomocy społecznej.. kiedyś umierało się w domu, nawet na oczach dzieci, którym nie robiło to krzywdy, wręcz przeciwnie... dzisiaj się to nazywa "nie-humanitarne"... a śmierć jest każdemu pisana... kiedy nie widzimy śmierci, nie umiemy też się zachowac wobec osób, które ją w jakiś sposób "przeżywają" (śmierć bliskich), nie umiemy im pomóc, nie umiemy zrozumieć, bo jak.. z próżnego i Salomon nie naleje. Wiem, to nie jedyna przyczyna, jedna z wielu...
Ale chcę Wam powiedzieć jedno: Bóg, który sam przeszedł przez śmierć - jest po Waszej stronie! Nawet, gdy mi nie uwierzycie, to nie zmienia faktu, że tak jest.. ja wierzę. Dlatego modlę się za Was i odprawiam msze i Was błogosławię w Jego imię - Ojca + Syna + i Ducha Świętego + ------ ...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl
|