Agnieszko ,kilka godzin po śmierci i porodzie mojego synka ,przyszedł ksiądz , chciałam się wyspowiadać ,a właściwie to było szukanie jakiegokolwiek ukojenia trudno mi to teraz sprecyzować , może chciałam zwyczajnie ,żeby przestało boleć , to co usłyszałam , nie nadaje się do powtórzenia , tyle ,że odsunęło mnie od Boga na długie lata , wróciłam , bo nauczyłam się oddzielać wiarę od „instytucji” (przepraszam za „instytucje” zaraz wytłumaczę ) Nawet nasi najblizsi nie potrafią często wspomóc nas w żałobie , nie rozumieją w jak bardzo złożonej sytuacji się znaleźliśmy , zarówno osierocone mamy jak i ojcowie .Duchowni , to też ludzie ,tacy jak my ,jak nasi bliscy , zbyt wiele od nich oczekujemy , nie każdy też kto założył habit czy sutanne zrobił to z powołania (w takim bardzo wyidealizowanym rozumieniu powołania ) często jest tak ,że spotykamy na naszej drodze przedstawicieli „instytucji” kościoła , praca jak każda inna ( bez urazy o. Grzegorzu ;-) to samo życie ) takich , którzy starają się nas zrozumieć dużo rzadziej .dlatego Agnieszko , zmień spowiednika , albo zacznij oddzielać tak jak ja ,nie oczekuj od ludzi zbyt wiele , nie dadzą Ci odpowiedzi na Twoje pytania i wątpliwości , dobrze jak się starają nie zranić .Dla mnie pośrednictwo księdza w Spowiedzi jest swego rodzaju koniecznością na drodze do przyjmowania Komunii Św. W moim przypadku to oddzielenie wyszło mi na dobre , duchownych nie potrzebowałam , a takiej przyjacielskiej bliskości Boga bardzo , jeśli spojrzeć na Niego , jak na przyjaciela.... .przecież nie zawsze spełniają nasze oczekiwania ,czasem w naszym rozumieniu zawodzą w trudnych chwilach , ale jak zbudujemy taki związek , to jest nam łatwiej , przyjaciele dają poczucie bezpieczeństwa , można z nimi pogadać , wyżalić się ,są do naszej dyspozycji o każdej porze. Taki sobie wymyśliłam sposób na przetrwanie najgorszych chwil ... Pozdrawiam Keffika
|