od ok. 10 lat nie chodze do kościoła. Nie wierze w istnienie Boga - nie ma go. Jestem realistką. Zgadzam sie że ludzie chcą w coś wierzyć lub w kogoś i dlatego w naszym kraju jest to akurat religia katolicka (najbardziej rozpowszechniona). Ale można wierzyć w coś innego np. w siebie, w męża lub we własne dziecko... Jeśli Bóg jest miłością i stwórcą wszechświata i nas wszystkich..(jak to mój 6-cio latek mówi - bo chodzi na religie w przedszkolu) to nie byłby tak okrutny dla nas - np. matek pozbawionych dzieci. Bo strata dziecka jest najgorszą "rzeczą" momentem jaki przeżywa matka. Ja utraciłam moją córeczkę 2 dni po urodzeniu: 18.10.2006r. i wiem teraz bardziej niż kiedykolwiek że boga nie ma... Mam za sobą chrzest, komunie, bierzmowanie - ale to nie ja decydowałam o tym - to rodzice i nasz kraj, w którym ateistom, agnostykom czy ludziom którzy wierzą "inaczej" jest bardzo ciężko BYĆ (ale nie o to chodzi). Oczywiscie nie mam do nich pretensji ale ślubu kościelnego nie miałam... Jeśli wierzycie w boga to wierzcie dalej - moze to wam pomoże i mam nadzieje, że to wam dodaje siły ale ja pozostane przy swoim i spróbuje sie odnaleźć w tym innym świecie - po stracie córeczki (miałaby teraz 3 m-ce)... Pozdrawiam wszystkich niezależnie od wiary - uwierzcie w siebie...
|