Pamietam jak pracowalam na wsi, wszyscy niby tacy wierzacy, kosciol w niedziele pelny a takiej moralnej zgnilizny to w zyciu nie widzialam. Np. przyszla do osrodka na szczepienie 14-latka, zawsze bylam dosc dokladna wiec wypytalam o wszystko. No i dziewczyna mi mowi ze od 2 miesiecy nie ma okresu. Zmrozilo mnie bo wiedzialam co sie dzieje w jej domu - dziewczyna byla lekko uposledzona a jej ojciec byl bardzo goscinny - jak przychodzili jego koledzy to "czym chata bogata" - "prosze, tu wodeczka, tu zakaska, tu coreczka - czestujcie sie...". Nie zaszczepilam jej i kazalam przyjsc z matka. Matka zglosila sie dopiero po nastepnym miesiacu i mowi "no, juz mozna ja zaszczepic, juz zalatwilam ze bedzie miala okres". Albo inna: jeden 30 - latek byl gejem, ukrywal swoja odmiennosc, mieszkal przy rodzicach, w dzien pracowal w ich gospodarstwie, po nocach pil w samotnosci. Ale ojciec stwierdzil ze pedal w rodzinie to wstyd i zeby sasiedzi czegos sie nie domyslili postanowil go ozenic. Poszedl wiec do sasiada ktory mial 16-letnia corke i przy wodce umowili sie ze bedzie wesele. Krotko przed "szczesliwym dniem" dziewczyna uciekla z domu, jadac z kolega samochodem wpadli na drzewo, ledwo uszla z zyciem i cale zycie bedzie chodzic o kulach. Nieszczesny gej powiesil sie w szopie. Wiem ze takie historie zdarzaja sie wszedzie ale szokujace bylo podejscie ksiezy do takich spraw - te rodziny uchodzily za wzorowe bo co niedziela wszyscy byli na sumie, reszta sie nie liczyla. Facet ktory regularnie masakrowal twarz swojej zony byl okreslony "dobrym choc surowym ojcem rodziny", zony sprowadzone do roli wolow roboczych i zawsze dyspozycyjnych cial - znerwicowane, uzaleznione od alkoholu i lekow, zmeczone i nie znoszace wlasnych dzieci - uwazano za "szczesliwe matki i zony", kobieta ktora odeszla od meza pijaka i dreczyciela to byla "wystepna ktora nalezy nawrocic na wlasciwa droge", dziewczyna ktora odrzucila zaloty miejscowego bysia i poszla na studia to "bladzaca zapatrzona w kariere". Pamietam jak kiedys na jakims wiejskim festynie siedzialam juz chyba pol godziny nad tym samym malym piwem gdy podszedl proboszcz i zaczal raczyc mnie wykladem o szkodliwosci alkoholu dla zycia rodzinnego, w czasie gdy to mowil co chwila podchodzil jakis facet po kilku duzych i ledwo trzymajacy pion ale im jakos nauk nie udzielal. Ot, znalazl sobie dyzurna grzesznice. Sabina
|