Każda z nas zadaje sobie to pytanie i nie wiem czy którakolwiek zna odpowiedź. Pochowałam synka 1,5 roku temu a odpowiedzi nadal nie mam i pewnie już nie dostanę. Nasuwa mi się takie pytanie, skoro Bóg nie jest tym złym, który zabiera nasze dzieci to dlaczego ich nie uratował? Przecież jest Bogiem i może wszystko. Czego to nas miało nauczyć? Gdzie tu sens? Po śmierci synka przede wszystkim zmieniło się moje spojrzenie na życie, na religię powiedzmy. Ciężko mi prosić Boga o cokolwiek bo przecież może moich próśb wysłuchać ale wcale nie musi. Choćbym na kolanach poszła na Jasną Górę to nie znaczy, że zostanę wysłuchana. Żeby to jeszcze było odwrotnie, że nie chodziłam do kościoła, nie wierzyłam w Boga i moje dziecko umarło żebym się opamiętała to mogłabym zrozumieć. Ale chodziłam, wierzyłam, prosiłam za moim synkiem, żeby urodził się zdrowy i jego nie ma (w sumie to urodził się zdrowy ale martwy, więc przy kolejnej ciąży prosiłam, błagałam już o zdrowe i żywe dziecko). Chcę żyć z Bogiem, modlę się ale między mną a niebem wyrósł ogromny mur. Prosiłam np o pomoc w zdaniu matury, w egzaminach na studiach, prosiłam też za moim synkiem, studia skończyłam a mój synek w grobie. Przecież jego życie było ważniejsze od tysięcy innych spraw, wolałabym nigdy żadnych studiów nie skończyć a żeby żył. Dlaczego Bóg tak wybrał? Nie wiem czy ktoś nadąża za moim tokiem myślenia, jest mi po prostu z tym wszystkim bardzo ciężko. Prababcia kupiła mojemu starszemu synowi książeczkę o aniołach stróżach. Opisane jest w formie wierszyków jak anioły opiekują się dziećmi, jak chronią przed wypadkiem itd no i sens jest taki, że trzeba modlić się do swojego anioła stróża. We mnie się od razu gotuje jak czytam coś takiego. Gdzie moje dziecko miało swojego anioła jak umierało? Gdzie miały je tysiące dzieci, które są gwałcone, mordowane, molestowane?????? Tak jakoś wyszło, że przestałam od śmierci synka się modlić ze swoim starszym synem. Co ja mu mam powiedzieć na pytanie po co się modlić? Że teoretycznie i ewentualnie istnieje jakaś szansa, że Bóg wysłucha ? Wiem, że Bóg to nie dobra wróżka spełniająca życzenia, może to taka próba której ja nie przeszłam (Hiob z Pisma Św też stracił bliskich a pozostał wierny Bogu, no ale gdzie mnie do Hioba...) Nie mogę się uwolnić od takiego myślenia a dużo bym dała, żeby myśleć, wierzyć i mieć taką nadzieję jak przed śmiercią mojego syneczka. * Paulina, mama Aleksandra (2002), Wiktorka (40 tc *+2007) i Krzysia (2008)
|