Wydaje mi się, że to są takie różne etapy po śmierci dziecka. Ja na samym początku nie mogłam zrozumieć dlaczego mój synek nie chciał z nami być, że przecież byłoby mu z nami dobrze, wszyscy na niego tak czekaliśmy. Potem pomyślałam, że to Bóg mnie ukarał, starałam się sobie przypomnieć co takiego złego zrobiłam, może coś źle pomyślałam??? (Synka urodziłam w styczniu a cały grudzień z wielkim brzuchem chodziłam do kościoła na nogach na roraty, w każdą niedzielę oczywiście też). Później przeszło mi to myślenie - że to kara. Mój synek też był zdrowy, sekcja nic nie wykazała, zmarł w trakcie porodu. Teraz wolę się nie zastanawiać nad tym dlaczego go ze mną nie ma. To jest straszne, to najstraszniejsza rzecz jaka mnie w życiu spotkała. Takie myśli, że Bóg może zechce zabrać mi nagle starszego syna miałam nie tylko ja, moi rodzice też zaczęli się o niego bać. Ja nie chcę mieć żalu do nikogo a już napewno nie do Boga, przeczytałam tu wszystkie wypowiedzi księdza....jakoś to do mnie nie dociera, też zawsze słyszałam, że to Bóg jest Panem życia i śmierci. Nawet dziś na cmentarzu na jednym z grobów przeczytałam: "Co miałam najdroższego w tej mogile się mieści, Bóg zabrał wszystko a nie wziął boleści". * Paulina, mama Aleksandra (2002), Wiktorka (40 tc *+2007) i Krzysia (2008)
|