Beatko, sama nie wiesz jak bardzo mi pomagasz. Tak ciezko znosic te nieustanna krytyke. Jak zwierzylam sie ojcu Ginterowi z tego jak potraktowali mnie duchowni i jak boli mnie podejscie Kosciola do kobiet to, choc staralam sie zachowac takt i obiektywizm, poddal mnie surowej ocenie uznajac za "ofiare ktora zamienila sie w kata" i ktora "wierzy w Boga wedlug swojej wygody" i "zabila malego i bardzo chorego czlowieka", na koniec stwierdzajac ze jak sie odpowiednio upokorze i uznam moja wine to moze jakis duchowny laskawie mi wybaczy, zas moje pytania po prostu zignorowal. Upokozylo mnie zycie, bieda, Kosciol, rodzina... Ale dla niektorych to wciaz malo. To boli, dlugo nie moglam dojsc do siebie po tej wymianie zdan, czuje sie okropnie ponizona. Nie czuje sie winna, przez ostatnie lata musialam to wszystko przemyslec ale doszlam do wniosku ze decyzje o terminacji byly jedynymi mozliwymi do podjecia w tamtej sytuacji. Wierze ze Bog to rozumie. To byla moja ostatnia proba rozmowy o tych sprawach z osoba duchowna. Dam sobie spokoj, w koncu bycie poza instytucja Kosciola nie wyklucza wiary w Boga. Tak naprawde jestescie w stanie zrozumiec mmnie tylko Ty i inne kobiety ktore przez to przeszly. Sabina
|