Droga Anno!
to, co zacytowałaś nie jest fragmentem modlitwy lecz głównych prawd wiary, które np. dzieci pierwszokomunijne mają w swoich książeczkach do nabożeństwa. Formuła ta, choć wydaje się dość "archaiczna", szczególnie co do języka (choćby np. w kontekście dzisiejszego święta Miłosierdzia Bożego), wymaga uściślenia i wyjaśnienia:
1. Bóg jest Sędzią i to jest niewątpliwe - o tym wspomina choćby Pismo Św., lecz nie jest to Sędzia jak nasi ludzcy sędziowie czy prokuratorzy. Bóg nie szuka haków na człowieka, paragrafów i nie "cieszy się", kiedy człowiek podpada pod karę. Bóg patrzy na to, co jest, tzn. na to jaki człowiek jest i osądza wg tego - a Jego osąd jest przede wszystkim osądem naszego serca i z tego punktu patrzy Bóg. Owszem patrzy na czyny jako na owoce naszego życia, ale przez pryzmat serca (a więc naszych szczerych lub nieszczerych chęci, jawnych czy ukrytych motywacji i intencji, itd..).
2. Ważna rzecz - owa kara czy nagroda nie dotyczą tego świata ale przyszłego. Nie chodzi więc o to, że Bóg widzi teraz nasze grzechy i zaraz na miejscu nas karze (po co wtedy byłaby spowiedź???). Chodzi o Sąd, który ma się odbyć po śmierci i o to, że nagrodą człowieka za dobre życie jest sam Bóg i przebywanie z Nim (jak uczy nas Katechizm Kościoła), zaś ową "karą" będzie potępienie - czyli życie bez Boga, bez miłości, bez nadziei. Trzeba powiedzieć, że niekoniecznie jest tak, że tą karę nakłada na nas Bóg. Skoro niebo to życie z Bogiem, życie w Nim, w relacji pełnej miłości (można to sobie przybliżyć obrazem w pełni kochającej się Rodziny), to jeśli ktoś odrzuca Boga, odwraca się do Niego plecami, krzywdzi bliźnich i siebie i nie przyjmuje Miłosierdzia Boga - to niejako sam się potępia, sam odchodzi od źródła życia i miłości. Człowiek więc nie może sam siebie zbawić - zbawia nas Chrystus, lecz może sam siebie potępić.
To pokazuje, że Bóg nie jest absolutnie tyranem i nie na tym Mu wcale zalezy, by ludzi gnębić, karać, popędzać, niszczyć, itd... Z tego wynika, że śmierć Twojego dziecka czy śmierć kogokowiek na świecie nie jest w żadnym wypadku karą!!! Bóg nikogo i za nic nie karze w taki sposób! To, niestety, karykaturalny obraz Boga. To, że umieramy, jest w pewnym sensie naturalne (o tym też mówi Katechizm Kościoła). Dlaczego umarło akurat Twoje dziecko? Dlaczego umarły jeszcze inne dzieci? Czemu niektórzy nie umarli? Nie wiem... każdy umrze, to jest pewne. Ale śmierć nie jest karą. Bóg nie zabrał Ci dziecka, bo nie sprawia On, że jedni stają się szczęśliwi gdy tymczasem inni nieszczęśliwi. On bez wątpienia przyjął Wasze dziecko do siebie. Już w kilku miejscach na tym forum pisałem o tym (chyba były to posty w temacie modlitwy i mszy św., innych też...).
Więc nie cierpicie z powodu żadnej kary boskiej i nic złego nie zrobiłaś, za co Bóg chciałby Cię od razu ukarać. Bez wątpienia jest to trudne i trudno nam to czasem pojąć, choć dla mnie osobiście trudnym jest też to, że to Bóg jest pierwszym, którego się obwinia o wszystkie nieszczęścia na świecie. Grzech z raju ciągle w nas pokutuje, gdzie kobieta oskarża węża o skuszenie, Adam zaś, pośrednio przez Ewę oskarża Boga: "kobieta, którą TY postawiłeś przy mnie" (a więc to TWOJA wina Boże...). Tymczasem jakbyśmy dobrze wczytali się w Pismo Św., to najważniejszą działalnością Boga (i jedyną) jest troska o człowieka, o uwolnienie go spod tej zależności grzechu i zła, oraz okazywanie mu na każdym kroku swojego miłosierdzia, nieustanne przebaczanie i przyjmowanie człowieka jak Ojciec przyjmuje marnotrawnego syna.
pozdrawiam serdecznie i błogosławię + ------ ...naucz mnie dawać a nie liczyć, walczyć a na rany nie zważać... Internetowy Dom Rekolekcyjny: http://www.e-dr.jezuici.pl
|