Przykro mi jest, że Kościół tak uparcie zajmuje się "krytykowaniem" in vitro a tak niewiele czasu poświęca nam, rodzicom po stracie i naszym dzieciom. Nie rozumiem dlaczego tak łatwo kościół krytykuje pary które zdecydowały się na in vitro a nie porozmawia z nimi, nie zrozumie co czują. Łatwo jest oceniać i krytykować, zabraniać trudniej jest zrozumieć i pomóc. Powiedzcie mi, dlaczego in vitro jest tak potępiane skoro to czasem jest jedyny sposób, aby ciąża zakończyła sie sukcesem, bo umożliwia wybranie np silnych, zdrowych plemników, a w sposób naturalny rodzice ile muszą stracić dzieci, aby jedno mogło sie narodzić. Dlaczego przy każdych świętach na mszy poruszana jest sprawa in vitro, nawet żłobki i groby w święta nawiązują do in vitro(tak był w kilku kościołach w moim mieście) a nie słyszałam ani razu o dzieciach utraconych, nie wspominając, że na 15 października przeważnie rodzice musza zamówić msze w tej intencji, bo nie wielu przedstawicieli kościoła wie o naszym święcie... Poza tym wierzę, że jeśli nawet in vitro jest grzechem to i tak szczęśliwa rodzinka jest w stanie tyle radości, miłości dać i dobrego zrobić, że "odkupi" swój grzech. Przyznam Wam się, że patrząc z boku na siebie robi mi się nie dobrze, jestem zgorzkniała, zazdrosną, załamaną kobietą, zamknięta w czterech ścianach, a swoją osobą unieszczęśliwiam wszystkich, którzy jeszcze pozostali przy mnie... magda Mama Trzech Aniołków
|