Re: In vitro | Hits: 244 |
|
Aguśka  
05-10-2009 12:30 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony] [Rozwiń temat] [Subskrybuj]
|
i ja pozwolę sobie na wypowiedź w tym temacie... Jestem po dwóch zabiegach ICSI. Jeden była na cyklu naturalnym, drugi na krótkim protolole. Bardzo długo zastanawialiśmy się z mężem czy podjąć próbę takiego "leczenia". Zdecydowaliśmy się ale pod warunkiem, że nie będzie więcej niż 4 zarodki. W jednej klinice nas wyśmiano. Bo sami sobie zmniejszamy szanse. Trafiliśmy do drugiej i tam wreszcie potraktowano nas poważnie. Bo dla nas pragnienie dziecka nie było pragnieniem za wszelką cenę. Za pierwszym podejściem miałam jedną komórkę. Nawet nie doszło do zapłodnienia. Za drugim razm były trzy, z czego jedna była niedojrzała i obumarła. Z pozostałych dwóch komóek otrzymaliśmy dwa piękne zarodki które mi podano. Nie było co mrozić. Była ciąża... ale trwała tylko 8 tygodni. Ból pos tracie nie do opisania :( tyle lat walki, tyle zabiegów, cierpienia. Koniec. Powiedziałam DOŚĆ. Dziś mamy córcię- adoptowaną :) to cały nasz świat. Dziś też wiem, że in vitro nie jest złe ale osoby które powinny nam pomagać są nastawione czysto materialnie. Nie wyobrażam sobie gdybym miała stanąć nad decyzją (wielu z moich koleżanek ) kiedy to in vitro udaje się, są np bliźniaki a nawet trojaczki a dodatkowo mają jeszcze "pomrożone" po 6-10 zarodków. Przecież nie wrócą po wszystkie... i tym sposobem oddają je do adopcji innym niepłodnym parom. Robią to samo co rodzice tych dzieci w domach dziecka. Pozbywają się ich pod przykrywką, że uszczęśliwią inne pary... czyli wniosek- tu nie pragnie się dziecka ale ciąży. Nie chcę oceniać ale cieszę się, że my nie musieliśmy podejmować takich decyzji. Bóg wie co robi. 7 lat walki o Dzieciątko... 10 inseminacji, 2 zabiegi ICSI... 16.06.2008 Aniołek Koniec walki. Poddałam się.
|
|
:: w górę ::
|