Zwlekałam z wejściem na tę stronę... Bałam się co tu wyczytam. A nie miałam nikogo kto by zaproponował, że zapozna się z jakąkolwiek historią na tym forum. Teraz wiem, że niepotrzebnie. Na stronę weszłam dopiero jak dostaliśmy wyniki sekcji Natalki. Moją Natalkę urodziłam 06.05.2011, jest moim pierwszym dzieckiem, poród trwał niecałą godzinę, Mała urodziła się szybko, dostała 10 punktów, leżała na moim brzuchu, potem na piersiach, nakarmiłam ją. Po 3 godzinach Natalkę zabrano na badania kontrolne, wtedy Pani doktor powiedziała mi, że są problemy z jej serduszkiem. I od tej chwili zaczęły się chwile strachu o naszą córeczkę. Trwało to do dnia 10.05.2011 kiedy to o godzinie 01:20 dostaliśmy telefon ze szpitala, że Natalce nie udało się pomóc. Niewiem dlaczego to mnie spotkało, wiem tylko, że nigdy się tego nie dowiem. Cała ciąża przebiegała prawidłowo, czułam się dobrze, nie miałam nawet nudności, Natalka mocno mnie kopała, badania usg były w porządku. Okazało się, że Natalka miała zapalenie płuc, a nie wadę serca. Teraz nic mi jej nie zwróci. Nigdy nie zapomnę tego uczucia kiedy trzeba było wybierać ubranko do trumienki, miejsce na cmentarzu. Ciągle myślałam, że nie taka powinna być kolejność, to Ona powinna to robić w swoim czasie i to Ona powinna płakać, bo chce jeść, bo ma mokro, a nie My, bo nie możemy z Nią być tutaj na ziemi. Wiem tylko, że czas kiedy nosiłam ją pod sercem to było najpiękniejsze 9 miesięcy życia, a uczucia kiedy położyli mi ją na brzuszku nie da się porównać z niczym innym. Kocham mojego Aniołka najmocniej na świecie. Minęło tylko, a może aż, dwa miesiące od Jej śmierci... Mama Natalki ur. 06.05.2011, zm. 10.05.2011, Patrycji ur. 09.05.2012, Marcinka ur. 08.02.2014 i Ali ur. 18.02.2017
|