Cześć, Pożegnałam mojego Synka 2.5 roku temu, ale caly czas tu zaglądam... Dawno nie pisałam żadnego komentarza, ale Twój wpis mnie naprawdę poruszył. Myślę, że każda z nas doświadczyła podobnej sytuacji. Mi niektóre zdania znajomych do dziś dzwiecza w uszach... Pamiętam dobrze jak po powrocie do pracy moja koleżanka skomentowała mój smutek tekstem: "Najwyraźniej masz za dużo czasu, za mało pracy, że się tak zamartwiasz. Nie myślałaś o adopcji dziecka?". A czy inne dziecko ukoi smutek i tęsknotę po moim Synku?! Czy jest cokolwiek co sprawi, że przestanę się 'zamartwiac'? Ból będzie mi towarzyszył już zawsze... Co za bzdurny komentarz. Po śmierci naszego Synka postanowiliśmy z mężem skoncentrować się na sobie, nasze marzenie o spełnionym rodzicielstwie odwleklo się w czasie, postanowiliśmy spełniać inne marzenia. Wiązało się to z licznymi wyjazdami. Tak przechodzilismy żałobę. Pamiętam jak mój kolega skomentował to mówiąc, że ja zapelniam sobie pustkę w moim życiu. Jak mnie to zabolało... Zawsze to powtarzam - po moim Synku nie ma pustki. On ma swoje nienaruszalne miejsce w moim sercu. I mimo, że nie jest obecny z nami ciałem, jest obecny w naszych wspomnieniach i rozmowach. Jest częścią naszej rodziny. I to się nigdy nie zmieni. Nie chce mi się wierzyć, żeby ktokolwiek normalny był tak podły, żeby mówić takie rzeczy złośliwie... Czy to po prostu brak elementarnego wyczucia? Nie wiem... Wiem tylko, że słowa potrafią boleć latami.
Moje myśli są dziś z Twoimi dziewczynkami. Tobie natomiast życzę dużo siły i wsparcia Twoich Aniołkow w walce z oswajaniem tego bólu. Ściskam Cie mocno. Wiem, że to się wydaje niemożliwe, ale z tym bólem można nauczyć się żyć...
PM
|