Mój Synek skończył niedawno roczek. Rok temu urodził się i odszedł. Ból za to nie chce odejść. Walczę o szczęście swoje i swojego męża, ale ten ból jest jak cichy zabójca, który atakuje w najmniej spodziewanym momencie i niszczy dotychczasową prace. Czas nie leczy ran. To jakaś totalna bzdura.
Czy otoczenie pamięta o moim Dziecku? Czemu większość osob nic nie mówi i zachowuje się jakby mój Syn nie istniał, jakbym ja nie byla Mama? Czy będzie mi dane jeszcze szczęśliwe macierzyństwo? Za mną kolejne starania o rodzeństwo dla mojego anielskiego Synka. Bezowocne. A dzieci pojawiają się dookoła... dlaczego dotknęło mnie tak ogromne cierpienie ? Tracę nadzieję...
|