Cześć Agnieszka,
Ale mi milo, że napisałaś... Dziekuje.
Co u mnie... Wróciłam do pracy. Nie było łatwo. Badania kontrolne, szczegółowe pytania o ostatnie msc i mój płacz. W pracy nie miałam żadnej taryfy ulgowej, od razu weszłam na wysokie obroty, nowe wyzwania. Ludzie okazali się kochani i wyrozumiali. Dwie zaledwie osoby nie wiedziałyco się stało i palnely...ale szybko się zreflektowaly. Uczę się do kolejnego egzaminu do certyfikatu, na który mnie wysłali, w perspektywie mam wyjazd na parę dni na szkolenie zagranicę i krotki urlop w Paryżu z przyjaciółmi. Udało nam się wygrać sprawy z ubezpieczycielem, bez rozprawy sądowej, pomógł znajomy prawnik. Dzięki temu odbilismy się od dna, splacilismy długi, odbudowujemy oszczędności, w planach mamy wspomniany urlop i...kolejny transfer. Po mojej infekcji zostało tylko wspomnienie. Jestem zdrowa. Udało się po ponad 2 msc. Zaledwie pare dni po smierci mojego Synka przydreptal do nas bezdomny kociak. Przygarnelismy go. Ostatecznie trafi on niebawem do moich rodziców. Nie może z nami zostać ze względów zdrowotnych. Niestety. Natomiast ten futrzak pomógł mi się podnieść. Zaczęłam się przy nim uśmiechać.
Zaczęłam nabierać nadziei na lepszą przyszłość. Czuje, ze mój Synek czuwa nad nami. Czuje, ze to dzięki Niemu znaleźliśmy się na wznoszącej fali. Zaczęłam cieszyć się, że przeżyłam wypadek. Zaczęłam się uśmiechać. Są chwilę w których jestem szczesliwa. Pisze wciąż do Niego listy. Dziękuję za chwile, które wywołują uśmiech na mojej twarzy. Z moim mężem jesteśmy tak blisko jak nigdy. Tr wszystkie tragedie bardzo nas do siebie zbliżyły.
I to wszystko mimo tęsknoty i bólu, który wciąż towarzyszy. Pomimo nocnych ataków histerii i bolesnych wspomnień. Pomimo rozrywajacego bólu wywołującego płacz. Pozwalam sobie na płacz. Potrafię się nawet zamknąć w toalecie w pracy jeśli czuje taka potrzebę. Jesteśmy z mężem skoncentrowani na sobie. Unikamy sytuacji które mogą wywolac ból. Byliśmy już nawet na kilku większych imprezach. Nie obylo się bez płaczu po kątach, ale byłam w stanie rozmawiać z ludźmi. Nawet obcymi. A to dla mnie niewiarygodny postęp w stosunku do tego co było parę msc temu.
I to tyle kochana. Ból jest. Staram sie tylko żeby nie zawładnąl moim życiem. Walczę o szczęście. Nabieram nadziei...
A jak u Ciebie? Jeszcze raz dziękuję ze napisałaś....
Całuje i ściskam PM
Agni napisał(a): > Witaj Patrycja,
>
> Myślałam dzisiaj o Tobie. Co u Ciebie? Jak sobie radzisz?
>
> Pozdrawiam serdecznie,
> Agnieszka
|