dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

... w pół do drogi...dzis kiedy spisz,bajkowe snisz sny...Hits: 774
demonnik  
26-08-2015 13:28
[     ]
     
...Jakis czas temu pisalam tu na forum...tylko w dziale "ciaza po stracie"...dzis znowu tutaj zagladam bo moim powodem jest strata kolejnego Dzidziusia...
Ciaza numer 4 byla nieplanowana ciaza...tak bardzo nieplanowana..tak brzydko nazywa się to wpadką.... bylam nieprztgotowana..tak sie czułam...2 dzieci w domu..bylam przerazona ,ze niedługo pojawi się trzecie dziecko...mieszkamy za granica..tuz przy granicy z luxemburgiem,we francji...jestesmy tutaj sami dlatego balam się ze sobie nie poradze..mlodszy synek ma 2 i pol roczku...
Na poczatku tej czwartej ciąży pojawily sie problemy,plamienia zle samopoczucie,bardzo dokuczaly mdlosci..wydawalo mi się ,ze bardziej niz w poprzednich ciazach ,dostalam progesteron i magnez...mijały tygodnie,z kazda wizyta nabieralam wiekszej nadziei ze bedzie dobrze,dziecko rozwijało się prawidłowo..a ja z czasem przerazenie mijało a zastepowaly je uczucia miłosci,nadziei,wyczekiwania...27 maja byl to 15 tydzien ciazy bylismy na wizycie widzialam wtedy jak slicznie malenstwo macha raczkami,kopie nozkami...takie malenstwo,to wtedy zaczelo byc dla mnie niesamowite ,ze naprawde rosnie we mnie zycie...czasami wydawalo mi się ,ze czuje te magiczne motylki w brzuchu,ze to sa pierwsze niesmiałe ruchy ktore bycmoze zaceynalam odczuwac...po wizycie bylo wszystko ok,lekarz kazal juz odstawic leki na podtrzymanie...zylam nieswiadoma tego co sie wydarzyło...
Mialam sen - snilo mi się ,ze bylam u lekarza ,mojego lekarza ktory prowadził ciaze,ze spojrzał na moje brzuch i powiedział,ze dziecko jest bardzo chore i "nic z tego nie bedzie" ,ze bardzo mu przykro ale dziecko umrze...- taki sen...maz proponował ,zebysmy dla mojego spokoju przyspieszyli wiuzyte...ale ja niechcialam ...przeciez to był TYLKO głopi sen!...do wizyty były jeszcze 2 tygodnie a mi wydawalo się,ze coraz wyrazniej czuje ruchy dziecka...to mnie uspokajało na troche...17 czerwca byla zaplanowana wizyta...dzien wczesniej mialam takie dziwne złe przeczucia...o zgrozo uszykowałam sobie nawet torbe do szpitala w razie gdybym nastepnego dnia po wizycie miała sie tam znalezc!..to było conajmniej dziwne przeczucie!..przeciez czulam ruchy nic sie nie dzialo czulam sie dobrze...lezalam i prosilam dziecko w brzuchu zeby duzo sie ruszalo zebym byla spokojna...17 czerwca pojechalismy na te wizyte ...lekarz jest oddalony o 50 km wiec chwile trwalo zanim dojechaklismy...mielissmy czas na rozmowe,pytalam meza co ja zrobie jak dowiem sie,ze dziecko nie zyje?uspokajal mnie ,ze co ja wogole mowie,ze przeciez wszystko dobrze sie uklada,z kad te glopie mysli!!!?...dlugo czekalismy na nasza kolej,weszlam do gabinetu lekko zaniepokojona...sama niewiem dlaczego...myslalam ,ze moim zmartwieniem jest szyjka ,balam sie,ze bedzie skrocona,ze z tad te moje niepokoje...jednak po badaniu okazalo sie ,ze szyjka długa i wszystko pozamykane ,...jednak kiedy lekarz przytknał to glopie USG do brzucha...ja juz wiedzialam :(...nie trzeba byc lekarzem ,zeby zorientowac się ,ze dziecko od ostatniego razu wogole nie urosło ...ze brzuszek ma jakis dziwnie duzy,..ze ciałko się nie rusza!...lekarz tak bardzo szukła tetna ...przy okazji mierzac wszystkie parametry Dziedziusia...widzialam tylko to miejsce w ktorym powinno byc widac pulsujace miejsce..ono było czarne,puste,martwe...zaczelam ciezko oddychac z nerwow...lekarz popatrzył na mnie a ja ,ja wtedy powiedzialam,ze nie musi nic mowic ...ze ja rozumiem co sie stało...ze widze,ze serduszko nie bije:(...doktor zachował sie bardzo dobrze,nie potraktował mnie jak kolejny przypadek..potraktował mnie jak kobiete ktora własnie dowiedziala sie o smierci swojego dziecka...wysłuchał mnie co paplałam nerwowo...powiedział,ze według tego co widzi ,Dziecko musialo umrzec conajmniej 2 tygodnie wczesniej!...ze musialo sie to stac niedługo po naszej ostatniej wizycie ktora była dokladnie 3 tyg wczesniej...mowił ze mu przykro,pomogł nam w załatwieniu zabiegu troche szybciej...poprosiłam go o ostatnie zdjecie USG na ktorym juz nie było zycia ...w rozmowie z mezem przez telefon powiedzial,ze niechcial mowic tego mnie ale ze dziecko jest w stanie rozkładu i ,ze grozi mi sepsa,krwotok,strata macicy
Pojechalismy do szpitala do luxemburga jeszcze tego samego wieczoru. Tam jednak juz nikt nie miał do nas tego przyjaznego wyczucia chwili...nie przyjeli nas wogole!, kazali przyjechac rano i umowic sie do lekarza ktory musiał jako drugi potwierdzic smierc dziecka...
To była straszna bezsenna noc...bałam sie ,ze jak zasne to juz sie nie obudze..modlilam sie zeby juz był dzien,niemogac nawet dotknac brzucha..nie bylam w stanie płakac ...poprostu trwalismy...dotrwałam do rana ,zostalismy przyjeci na wizyte w szpitalu ,lekarz potwierdził smierc wewnatrzmaciczna...i teraz musialam przezyc cala dalsza procedure..wizyte z anestezjiologiem,z polozna,z kimstam jeszcze ... mielsimy czekac na telefon z informacja o terminie operacji.poczatkowo mowiono ,ze dopiero w poniedzialek...pomyslalam-BOze! toz to dopiero za 4 dni jak ja zniose te mysl ze jestem zywa trumna:(...na szczescie udalo sie znalezc dla mnie termin na piątek...z jednej strony tak bardzo chcialam zeby to juz było za mna a z drugiej strony tak bardzo niechcialam rozstawac się z moim dzieckiem !:(:(:(!...w piatek mialam sie stawic juz o 7 rano na oddizale...jeszcze w domu mialam wykapac sie w czyms odkazajacym ...i dopiero wtedy dotarło do mnie ,ze juz za kilka godzin bede musiala na zawsze rozstac sie z moim dzieckiem ,wiedzialam ze tutaj gdzie mieszkam takich ciałek nie wydaje sie ,nie chowa sie ,nie urzadza pogrzebu itd...wiedzialam ze to ostatnie chwile ,kiedy dotykamy sie chocby przez powłoki brzuszne...bylam zdruzgotana tym ,ze niewiem nawet czy mam coreczke czy synka..tym,ze niedostane ciałka,ze niebede miala gdzie zapalic swieczki ...ze moje dziecko zostanie spopielone z resztkami szpitalnymi:( ktore nazywam smieciami:(!...bardzo płakałam długo i tak jak chyba nigdy w zyciu...i to przerazenie ,jak bedzie to wygladało cąły ten zabieg ,bałam sie bólu i ponizenia...na szczescie zrezygnowanoz pomysłu wykonywania zabiegu w znieczuleniu miejscowym,uspiono mnie i zachowano zarowno przed jak i po wszelkie mozliwe wzgledy szacunku do mojej osoby.juz na sali operacyjnej,nie lezalam naga z nogami w gorze - nie ...lezalam normalnie ,nakryta grubym ciepłym kocem a wszyscy byli bardzo mili i delikatni ...zachowalam szacunek do samej siebie...chociaz tyle ! kiedy anestezjiolog pytał sie mnie cos po angieslku...nie bylam w stanie złozyc prostego zdania...płakałam trzesłam sie ze strachu...zapytał potem czy jestem gotowa...kiwnełam niesmiało twierdzaco...wtedy wstrzyknał cos w wenflon ...zdazylam w myslach powiedziec...dozobaczenia kochanie..kiedys tam...kiedys tam...i zasnelam. obudzilam sie juz na sali pooperacyjnej,rowniez nakryta po same uszy ...dotknelam brzucha i był juz inny ..dziwny ..pusty :( zaczelam plakac...pytac gdzie moje dziecko co sie z nim stalo :(...jakas lekarka chyba usmiechnela sie tak jakby starała sie pocieszyc, dac znac,ze wszystko bedzie dobrze...wstrzyknela cos do wenflonu i wtedy poczułam spokoj...po 2 godzinach przewieziono mnie na moja sale..przyszedł mąż z dziecmi....tak bardzo niechcialam zeby przychodził...przez chwile chcialam umrzec,...po kolejnych 2 godzinach na mojej sali wypuszczono mnie do domu...4 godziny po zabiegu byłam juz w domku..w moim azylu...to co mi pozostało to lezec..lezec..lezec... został mi test ciazowy,jedne skarpetki,karta ciazy z zapisem - brak tetna płodu-...i kawałek kocyka ktory sama chcialam udziergac na drutach ...zdazyłam tylko kawałek...taki 15cm na 15 cm ....moze to głopie..ale akurat!:( tyle wiem,ze dzidizus miał 9 cm...nieznam płci,niewiem gdzie jest...niepotrafie sobie z tym poradzic... 

Filipek ur/zm 19.01.2007r 23tc[*],

Mateuszek ur. 17.03.2008r 36tc,

Alanek ur 21.10.2012 39,6 tc!:o)

oraz Aniołek ktory umarł w brzuszku w 15 tc a o czym dowiedzialam sie w 18 tyg.zabieg 19.06.2015

spijci
Ostatnio zmieniony 26-08-2015 13:42 przez Moniczka20

  Temat Autor Data
*  ... w pół do drogi...dzis kiedy spisz,bajkowe snisz sny... demonnik 26-08-2015 13:28
  Re: ... w pół do drogi...dzis kiedy spisz,bajkowe snisz sny... Joannap 27-08-2015 21:46
  Re: ... w pół do drogi...dzis kiedy spisz,bajkowe snisz sny... agnes75 27-08-2015 22:56
  Re: ... w pół do drogi...dzis kiedy spisz,bajkowe snisz sny... mery.k 27-08-2015 23:24
  Re: ... w pół do drogi...dzis kiedy spisz,bajkowe snisz sny... Alicja74 28-08-2015 12:45
  Re: ... w pół do drogi...dzis kiedy spisz,bajkowe snisz sny... smark90 28-08-2015 15:59
  Re: ... w pół do drogi...dzis kiedy spisz,bajkowe snisz sny... Wera 03-09-2015 09:27
  Re: ... w pół do drogi...dzis kiedy spisz,bajkowe snisz sny... Eternity 03-09-2015 11:10
  Re: ... w pół do drogi...dzis kiedy spisz,bajkowe snisz sny... jolek 10-09-2015 21:45
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora