Wiem, że udało się Wam za pierwszym razem, Twoją historię również śledziłam, jakoś trudno mi się przełamać i do Was pisać. Powiem szczerze, że Ci zazdroszczę etapu na którym obecnie jesteś i jak czytałam, że udało się Wam za pierwszym razem również się rozmarzyłam, że nam też się tak może szybko uda :-) Poza tym masz termin na sierpień, ja Mikołajka urodziłam 06.08. więc mam sentyment do tego miesiąca :-) 3mam kciuki i mam nadzieję, że się dobrze czujecie. Będzie drugie cc? czy będziesz próbować sn? Co do badań genetycznych, to robimy je ze względu na to, że Mikołaj miał zespół downa. Wiedzieliśmy o tym od 20 tc. Tego się nie baliśmy i chociaż nie ukrywam, że nie było łatwo to w końcu się z tym pogodziliśmy i wierzyliśmy, że damy sobie radę, nic nie mogliśmy poradzić na to, że Mikuś będzie miał ZD i jedyne co mogliśmy zrobić to kochać go takim jakim był. Najgorsza była wada serduszka, którą wykryto praktycznie już 12 tc. Podobno tak wcześnie nie można wykryć wad serca, ale u nas było już wtedy wiadomo, ze serce Mikołaja nie pracuje prawidłowo. Z czasem jak serduszko się rozwijało było coraz gorzej... Początkowo nikt z nami nie rozmawiał na temat ew. operacji (przewidywali, że Mikołaj umrze przed terminem porodu, oczywiście byliśmy pod opieką specjalistów przez cały okres ciąży), powtarzali jedynie, że musi dać radę do 32 tc. I dał i to do 40 tc :-). Ale w 34 tc. okazało się, że oprócz "głównej wady serca" (miał całkowity kanał przedsionkowo - komorowy z niedomykalnością wspólnej zastawki po prawej stronie - z czym już wiązały się 2 operacje), ma najprawodpodobniej przerwany łuk aorty, a to kwalifikowało go do kolejnej operacji, którą miał przejść zaraz po urodzeniu. Musiałam rodzić w specjalistycznym ośrodku - zdecydowałam się na Rudę Śląską, skąd miał być od razu przewieziony do Katowic. Akcja porodowa zaczęła się w nocy, dali mi na wstrzymanie, bo nie było transportu do Katowic, ale Mikołajowi się śpieszyło i musieli mi zrobić cc. Urodził się w czepku :-) o 4:50. Podali mu prostin (to mu miało ratować życie do momentu 1 operacji) na który dobrze reagował i został w Rudzie przez 2 dni. Dzięki temu miałam możliwość go zobaczyć i przytulić. Ogólnie dobrze sobie radził, ładnie jadł, reagował na lekarstwa (zupełnie inaczej nas na to wszystko przygotowywano), a on nas tak wszystkich zaskoczył. Cała ciąża taka wymagająca, strach czy przeżyje, czy da sobie radę, i w końcu jak się urodził był taki silny. Samodzielnie oddychał, nawet nie było potrzeby by leżał w inkubatorze. Będąc na OIOMI-e z innymi noworodkami wyglądał tak dobrze. To wtedy rozbudził w nas taka nadzieję, nadzieje, że będzie dobrze. 2 dnia po porodzie zadzwonili z Katowic, że zwolniło się miejsce. Został przewieziony, w końcu to tam byli specjaliści, którzy mieli się nim zająć i tam miał być operowany. 3 dnia życia niestety Mikołajkowi się pogorszyło, w nocy dostał ogólnej niewydolności krążeniowo - oddechowej, był reanimowany .... ale już nie wrócił.... odszedł o 7:40 Mąż był przy nim, ja wypisałam się ze szpitala na własne żądanie i przyjechałam o 7:45, miałam czas by się z nim pożegnać... to były nasze ostatnie chwile .....
|