dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Emilka - mój Aniołek 25.07.2014Hits: 696
Nari06  
17-12-2014 11:07
[     ]
     
25 lipca 2014 r. straciliśmy Naszą córeczkę – Emilkę, urodzoną w 38 tc.
Dlaczego akurat dzisiaj postanowiłam tu dołączyć nie wiem? Może nakłoniła mnie do tego książka "W otchłani Śmierci".
Wielkimi krokami zbliża się 5 miesiąc i to akurat w święta, taka przykra rocznica, bo dla mnie każdy 25 dzień miesiąca jest rocznicą odejścia mojej córeczki. Czytając książkę czułam potrzebę ponownego uzewnętrznienia moich uczuć. Pod wieloma wypowiedziami podpiszę się własnymi słowami, często opisuje ta książka moje uczucia które mi towarzyszyły i towarzyszą do dnia dzisiejszego.
Zacznę jednak od początku. 4 grudnia 2013 r. zrobiłam test ciążowy który był najpiękniejszym prezentem Mikołajkowym jakim kiedy kolwiek dostaliśmy. Pojawiły się wątpliwości czy to aby właściwy moment, czy będziemy dobrymi rodzicami, ale kto nie zadaje sobie takich pytań nawet w sytuacji kiedy ciąża była planowana tak jak nasza. Wątpliwości jednak szybko minęły - zaczęliśmy się cieszyć tym że zostaniemy rodzicami. 10 grudnia jednak przeraziłam się że to jest koniec naszego szczęścia - pojawiło się plamienie i ból w podbrzuszu jednak kiedy lekarze powiedzieli że wszystko jest ok stwierdziłam że to sygnał dla mnie aby iść na L4. Reszta ciąży była wręcz książkowa. Może mdłości i nieliczne wymioty czy wstręt do jedzenia czy zapachów, innym razem zmęczenie, senność ból krzyża, pod koniec ciąży opuchlizna zwłaszcza stóp nie były czymś wartym wspomnienia i troszkę utrudniały mi życie to mimo wszystko wspominam czas swojej ciąży bardzo dobrze. W końcu nosiłam pod sercem nasze marzenie.
1 tydzień przed tragedią, 2 lekarzy prowadzący i na IP, mdłości, wymioty, badania. Oboje stwierdzili że wprawdzie objawy dziwne ale nie ma wskazań do położenia mnie na oddziale przecież nic się nie dziele, zalecenie kontrole u lekarzy co kilka dni. Do 3 razy sztuka można by rzec, bo to na trzeciej wizycie kontrolnej w ciągu tygodnia dowiedziałam się że serduszko mojej malutkiej Emilki przestało bić. Poranek nie zapowiadał tragedii, obudziłam się szczęśliwa i w dobrym nastroju nic nie przeczuwałam, wprawdzie nie czułam jej ruchów ale ona tam czasami miała i też lądowałam na IP po to aby dowiedzieć się że jest ok. Dlaczego wcześniej mnie to nie zaspokoiło gdzie moja intuicja? Może dało by się ją uratować gdyby moja matczyna intuicja w porę się włączyła?
Tak się zastanawiam czy ten spokój nie wynikał z faktu, że przecież mam porobione wszystkie badania, że lekarze powiedzieli że taka moja uroda i to są oznaki zbliżającego się porodu, że usłyszałam 20 lipca na IP że takich panikar jak ja jest połowę IP, a jak wyląduję na porodówce i będę potrzebowała lekarza to mam się nie dziwić że go nie ma bo on obsługuje pacjentki na IP. Te słowa dudnią mi do dnia dzisiejszego w głowie. Mam ochotę do tej pory wykrzyczeć mu w twarz że przecież byłam taką panikarą która w sumie nie wiadomo dlaczego znalazła się w szpitalu, a moje dziecko nie żyje? Przecież jak było wszystko dobrze to powinna być dzisiaj z nami. Nie spotkałam tego lekarza do tej pory na swojej drodze, a już nie raz po porodzie byłam w szpitalu. Oczywiście do lekarza który prowadził moją ciążę już więcej nie poszłam, byłam tylko wyciągnąć moją historię choroby i powiedzieć mu co się stało. Obsmarowałam go też na wszystkich możliwych forach ginekologicznych. Troszkę mi to przyniosło ulgę. Zapytać się można że skoro uważam że zawinili lekarze to dlaczego nie zgłosiłam tego do prokuratury? Jak wylądowałam w szpitalu nikt o tym nie pomyślał, gdybanie przyszło dopiero po pogrzebie. Wtedy zaczęłam drążyć temat i szukać przyczyny śmierci Emilki. Oczywiście do dnia dzisiejszego nie znalazłam. Porobiłam tysiące badań, które mają mnie utwierdzić w tym, że to nie jest moja wina. Takie usprawiedliwianie samej siebie, po to aby czuć się mniej winna. Chociaż wszyscy razem z tatą Emilki powtarzają mi, że to nie moja wina. Ostatnio jednak pojawiły się w mojej głowie znowu przemyślenia czy aby nie iść nie zgłosić tego, przecież mamy rok czasu. Ja jednak nie ma aż tyle siły. Tata Emilki powiedział że jedyne czego nam i naszej córeczce potrzebne jest w tej chwili to spokój, a jak zgłosimy to do prokuratury to będzie trzeba przeprowadzić ekshumację i naruszać jej spokój, a to i tak nie zwróci nam życia. Kara dla lekarza? Przecież wszyscy dobrze wiedzą że jest nie współmierna do popełnionego czynu. Co przeniosą go do innego szpitala? Powinni karać jak za zabójstwo!
Mam wrażenie, że to jak mnie potraktowano to przez fakt bycia pierworódką, i że ciążą była książkowa. Tylko co tzn. Przecież każdy człowiek jest inny to i każdą ciążę powinno się traktować indywidualnie, a nie zgodnie z normami zwartymi w książkach. Może dzięki temu wiele dzieci by jeszcze z nami było a nie było wśród aniołków.
Przez tą tragedię uświadomiłam sobie, że nie jestem jedyna z tym co nas spotkało, że jest wiele kobiet które są mamami aniołka. Wcześniej mimo tego co słyszałam nigdy się nad tymi tragediami nie zastanawiałam. W mojej rodzinie zdarzyły się przypadki 4 dzieci zmarłych po urodzeniu. 3 to dzieci mojej babci i jej siostry ale zawsze mi tłumaczono, że to inne czasy były że nie było takiej opieki medycznej. Jedna to moja kuzynka która dzisiaj byłaby rok młodsza ode mnie. Zmarła mając 2,5 miesiąca na sepsę. W styczniu 2013 poroniła moja ciotka w 12 tyg. Tez mi tłumaczyła, że to się często zdarza, ale wszyscy mi przez cały czas tak to wpajali, że jest do tych przypadków jakaś określona przyczyna, więc jak u mnie było wszystko ok to przecież nic się nie stanie. Tym bardziej kiedy minął 37 tydz. Czyli jesteśmy już bezpieczne możecie odetchnąć pełna piersią i czekać na rozwiązanie. Szczęśliwe rozwiązanie... Po śmierci mojej kochanej Emilki świat się załamał, ale to chyba każdy rodzic to czuje po śmierci swojego dziecka. Do tej pory za bardzo sobie nie radzę. Zaczęłam chodzić do psychologa bo po 3 miesiącach tragedia mnie jednak przytłoczyła, chociaż wydawało mi się że jestem silna, że sobie sama poradzę. Nie nie poradziłam sobie, nie radzę sobie do dnia dzisiejszego, mimo że wszyscy mówili, że jesteś silną kobietą. Jednak przecież nie wiedzieli wszystkiego co siedzi w moim sercu co czuję. Nauczyłam się zakładać maskę. Dr Jekyll i Mr Hyde – tak to ja. Czasami tak było łatwiej. Próbuję się cieszyć życiem, nie zawsze jednak wychodzi. Dobija mnie jeszcze ta pustka i samotność. Tata Emilki wyjeżdża do pracy jest w domu tylko na weekendy. Emilki nie ma, a to po niej zapanowała straszna pustka, nagle nasz dom stał się pusty mimo, że mieszkamy sami a jej nie było nigdy w domu. Nie tylko w naszych sercach, umysłach i moim ciele, ogarnęła wszystko do okoła. Już nigdy nie będzie tak jak przedtem.
Czytałam wiele razy o nieludzkim traktowaniu ludzi w takich sytuacjach. Nas potraktowano na prawdę dobrze. Od samego początku jak tylko zobaczyli co się stało. Trafiłam w poradni będąc na kontroli na bardzo fajnego lekarza, później badał mnie jeszcze 2 razy przed porodem. Dali nam osobny pokój i łóżko dla taty Emilki. W dniu porodu tez trafiłam na bardzo fajną Panią Dr, która mi pomogła przyspieszyć poród bo od 2 dni mimo indukcji stanęło rozwarcie na 2 cm i nie chciało iść dalej. Ona powiedziała, że zrobi wszystko żebym dzisiaj urodziła jeszcze na jej dyżurze i tak się tez stało. Na porodówce miałam fajnego położnika i położną. Położna płakała razem z nami. Nie pamiętam za wiele jednak tata Emilki był przy mnie i sporo rzeczy mi opowiadał. Później mieliśmy czas dla siebie, na pożegnanie z córeczką dali nam 2 godziny. Jak ten czas szybko minął... Miałam możliwość przytulenia jej, i pobycia z nią. Była śliczna. Wiem, że tak powie każda matka o swoim dziecku, jednak kiedy przed porodem zadali mi pytanie czy będę chciała zobaczyć dziecko i pożegnać się z nim w głowie pojawiła się mała wątpliwość. Bałam się tego, że to będzie jakiś straszny widok i że zamiast cierpieć poczuję pewnego rodzaju ulgę. Taka maleńka miała 50 cm i ważyła 2655g. Była jak laleczka, różowiutka, bez obrzęków. No po prostu śliczna, czarne włoski. Miała rysy po mnie i mój nos. Mimo tego nie marzyłam nawet że urodzę takie ładne dziecko. Długo po porodzie nienawidziłam patrzeć w lustro bo jak tylko w nie spojrzałam po pierwsze widziałam swój brzuch, którego nienawidziłam za to że nie pozwolił wyjść z siebie mojej córci, a po 2 każde spojrzenie przypominało mi o mojej malutkiej Emilce. Zdjęcia nie mam i żałowałam tego, jednak teściowa zrobiła jej zdjęcie w trumience, jak będziemy na to gotowi to mamy jej dać znać to ona nam je da. Przed pogrzebem była otwarta trumienka i Ci którzy byli mogli też się z nią pożegnać. Później moja ciotka potwierdziła te słowa która napisałam w smsie po porodzie już urodziłam, że jest taka śliczna.
Po porodzie nastał czas załatwiania wszystkich formalności. Nie jesteśmy po ślubie i musiałam brać we wszystkim udział, wszędzie być. Jednak nie żałuje. Bardzo się zaangażowałam w przygotowania do pochówku. Chciałam zrobić dla niej wszystko co mogłam, a że nie mogłam nic jej dać więcej to chociaż uczestniczyłam w przygotowaniach do pochówku. To było ciężkie, kiedy zamiast łóżeczka musiałam wybierać trumienkę. Jednak nie żałuję że brałam w tym udział, tzn tata Emilki poszedł sam zobaczyć ją ja tylko byłam w zakładzie pogrzebowym. Tak samo trudnym przeżyciem był dla mnie wybór nagrobka. Jednak też chciałam zrobić to z jak największym poświęceniem. Przygotowałam sobie w głowie projekt, i sentencję. Kiedy grabarz pokazywał mi materiały i powiedział, że tu mają takie tańsze grobki zabolało mnie to bo przecież jak można dać dziecku coś tylko aby było, chciałam jej dać coś ładnego. Tak samo byłam oburzona kiedy Pani w biurze palnęła to co "śpi aniołku" grawerujemy? Jeszcze z taką oczywistością w głosie, była bardzo oburzona kiedy się sprzeciwiłam, że chcę mieć coś bardziej z serca a nie na odwal się. Zaskoczyła mnie jej reakcja tym bardziej, że sama mówiła że pochowała swoje dziecko. Miałam przygotowaną sentencję " Z miłości zrodzona, miłością pozostaniesz". Szczere, z uczuciem, krótkie i treściwe. Do tej pory dbam o jej grobek jak potrafię najlepiej, żeby miała ładnie, zadbanie. Żeby było z daleka widać że to dzieciątko było chciane, i jest ciągle kochane. Każda kobieta nawet jeżeli uważa że nie ma siły brać udziału w pochówku i w przygotowaniach powinna wsiąść w nich udział, ja nie żałuję, a myślę, że gdybym się odsunęła to miała bym czego żałować.
Ostatnio tata Emilki powiedział mi piękne słowa po których się strasznie wzruszyłam " chcę mieć kiedyś jeszcze z Tobą dziecko, chociaż się tego bardzo boję to jednak pragnienie jest większe, ale pamięć po Emilce już na zawsze zostanie w moim sercu i będę zawsze ją kochał". I niech ktoś po tym powie, że facet nie cierpi. Cierpi od samego początku tylko musiał być twardy dla mnie i dlatego, że wszyscy w koło od niego tego wymagali. A nikt nie zdał sobie sprawy, że on też bardzo cierpi. Tylko jedna moja koleżanka o nim pomyślała i zapytała się go jak on się czuje. Później jeszcze moja ciotka i mama, ale potrzebowały na to czasu.
Dzisiaj nas związek jest mocniejszy, a życie przewartościowane.

Emilko nasza kochana córeczko bardzo Cię kochamy.
Mama i Tata. 


  Temat Autor Data
*  Emilka - mój Aniołek 25.07.2014 Nari06 17-12-2014 11:07
  Re: Emilka - mój Aniołek 25.07.2014 DarMa 17-12-2014 13:06
  Re: Emilka - mój Aniołek 25.07.2014 Marta2222 17-12-2014 17:45
  Re: Emilka - mój Aniołek 25.07.2014 Ontario 17-12-2014 20:45
  Re: Emilka - mój Aniołek 25.07.2014 Ania E. 17-12-2014 22:18
  Re: Emilka - mój Aniołek 25.07.2014 Nari06 17-12-2014 23:35
  Re: Emilka - mój Aniołek 25.07.2014 Nari06 17-12-2014 23:38
  Re: Emilka - mój Aniołek 25.07.2014 mama Janka 18-12-2014 15:17
  Re: Emilka - mój Aniołek 25.07.2014 Ewa41 18-12-2014 17:36
  Re: Emilka - mój Aniołek 25.07.2014 smykomatka 19-12-2014 06:58
  Re: Emilka - mój Aniołek 25.07.2014 ewa31 19-12-2014 15:30
  Re: Emilka - mój Aniołek 25.07.2014 Nari06 20-12-2014 10:49
  Re: Emilka - mój Aniołek 25.07.2014 Nari06 09-10-2015 13:22
  Re: Emilka - mój Aniołek 25.07.2014 Ewelina85 12-10-2015 23:43
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora