Nie, Iwonko. Byłam raz u pani psycholog (pisałam o tym) i tylko wpędziła mnie w poczucie winy... Na jesień mają się odbyć w moim mieście katolickie warsztaty dla rodziców po stracie - bardzo ich wyczekuję i mam nadzieję, że mi jakoś pomogą. Poza tym również na jesień zamierzam wybrać się do dobrego ginekologa, żeby wytyczyć dalszą drogę postępowania, dowiedzieć się kiedy i czy w ogóle możemy starać się o drugie dziecko. Na wakacje zrobiłam sobie wolne od lekarzy, badań, itd. Jem niezbyt regularnie i niezbyt zdrowo (wcześniej miałam hopla na tym punkcie), piję zimne piwo (wcześniej ani kropli alkoholu). Jednym słowem - zupełny reset! To taki czas zawieszenia, bo nie mam żadnego planu na życie, żadnej motywacji. Pewnie dlatego jest tak ciężko. Człowiek jednak musi do czegoś dążyć... Gdyby nie praca, to bym pewnie oszalała! Kiedy jestem wśród znajomych, to nawet nie jest tak źle. Zachowuję się jak "dawna ja" - śmieję, żartuję. Złe myśli przychodzą w samotności...
|