Witaj Aniu. Piękne i jakże trafne to porównanie życia Twoich maleństw do lilii. W moim przypadku sprawdza to się nawet dosłownie... Piszesz, że "wywalczyłaś" sobie z czasem zgodę na zaistniałą sytuację, pogodziłaś się z faktem, że Bóg podarował Ci, a potem zabrał Twoje dzieci. Zastanawiam się czy i ja się z tym kiedyś pogodzę, bo w tej chwili moje serce jest czarne i obarczone głazem, którego nie mam siły dźwigać. Pogarsza to fakt, że małoletnia siostra męża właśnie zaszła w ciążę, a także moja przyjaciółka. Mam poczucie ogromnej niesprawiedliwości. Czuję gorycz, żal i zadrość. Nie chcę tych złych uczuć, ale one są i nic nie mogę z nimi zrobić... Moja córka była moim marzeniem, podobnie jak Twój synek też walczyła o życie i przegrała tę walkę. Nie widzę sensu jej śmierci! Ciągle mam przed oczami obraz jej agonii i ciałka złożonego w białej trumience. To tak bardzo boli!!! Coraz bardziej... Łączę się z Tobą w cierpieniu i przesyłam kolorowe światełka dla Twoich skarbów [*][*] Emilka, mama Lili, ur.5.03.2014 - zm.25.04.2014
|