Dziś jest "ten dzień", dzień, który miał być jednym z najpiękniejszych w moim życiu. Dziś miałam powitać na świecie swoją wymarzoną córeczkę i być najszczęśliwsza na świecie. Dziś jest mój prawidłowy termin porodu. Jakże los ze mnie zadrwił!!! Lili urodziła się 5 marca, 3 i pół miesiąca za szybko, była taka maleńka... Przez prawie 2 miesiące wierzyłam, że wszystko będzie dobrze, że jej organizm się rozwinie w inkubatorze i na początku lipca zabiorę ją do domu. Tymczasem za 3 dni miną 2 miesiące od jej śmierci. Jakie to wszystko jest okrutne i niesprawiedliwe!!! To nie tak miało być! Dziś powinnam tulić w ramionach słodkiego i zdrowego noworodka!!! Moje życie miało się zmienić, a wszystko wydaje się być jak wcześniej, jakby tej ciąży, tego dramatu w ogóle nie było... Na cmentarzu dziś byłam sama, bez męża. To było bardzo intymne, rozmawiałam przez łzy z Lilunią. Poprawiałam te wszystkie kwiatki, zapalałm znicze i płakałam jak bóbr :( Kochana moja Córeczko [*]
|