jest ciężko. Mój brat miał być chrzestnym mojej Gabrysia a jest chrzestnym u dziewczynki młodszej o dwa tygodnie od mojej perełki. Teraz pójdzie tam na roczek, a ja własnie takie sytuacje przeżywam najgorzej. pójdzie tam - nie do nas. Był tam na chrzcie - nie u nas. I ta Oliwka już chodzi i kiedy ją spotykam akurat chce iść do mnie, a ja nie mam odwagi jej wziąść na ręce. Robię wszystko by ich unikać bo wiem, że moja Gabrysia byłaby na takim samym etapie rozwoju. Kiedy poszliśmy neidawno do znajomych co mają małą córeczkę ryczałam w domu jak bóbr. A tam wzięłam się w garść i dałam radę. nawet an nią popatrzyłam. ALe jak wróciłam do domu to wróciło npoczucie niesprawiedliwości, że oni mają zdrową córeczkę i że wogóle ją mają, a ja nie. Że oni mogą ją wziąść na ręce - ja nie. Że narzekają na to że nie śpi w nocy a ja chciałabym nie spać w nocy, dlatego że Gabrysia płacze, a nie dlatego, że to ja ryczę i nie mgoę tego ogarnąć co się stało. Chyba już zawsze to będzie wracało, zawsze będzie bolało i zawsze przyjdzie moment taki, że zaboli nas śmierć naszych dzieci chyba jeszcze bardziej niż na wtedy kiedy odeszły... "Wylane łzy matki w rozpaczy za dzieckiem, nigdy nie wysychają."
mama aniołeczków Igorek ur.zm.10.04.2014 Gabrysia ur. 13.02.2013 zm. 15.03.2013 oraz Matylda ur. 02.10.2009
|