Iwonka jeszcze nie raz będziesz miała takie lepsze i gorsze dni. Jednego dnia będziesz miała wrażenie, że już jakoś sobie radzisz, że już przyzwyczaiłaś się do bólu, a drugiego dnia będziesz wyła jak bóbr. Jakakolwiek drobniutka sytuacja spowoduje, że możesz rozlecieć się na tysiąc kawałeczków. Ja do tej pory pamiętam jak w październiku po stracie Natalki poszłam do kościoła na zwykłą mszę. Dość często już w kościele byłam. Ale akurat w tę niedzielę nie wiedziałam, że będzie chrzest jakiegoś chłopca. Wypadłam z kościoła jak szalona, z wyciem, wpadłam w jakieś spazmy, do dziś pamiętam ten ból, ten żal. A byłam już w ciąży z Patrycją. Zadzwoniłam po moją siostrę żeby natychmiast do mnie przyjechała, bo nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Od razu pojechałam na cmentarz i tam zwyłam się jeszcze gorzej. Płakałam chyba bardziej niż np.miesiąc po śmierci Natalki.
Ja Cię rozumiem, że masz do siebie pretensje, że zaczynasz żyć prawie normalnie. Ja do tej pory łapię się na takich myślach... Wtedy dziękuję Bogu, że mam moje Skarby, a Patrycję mam przy sobie. I chociaż czasami doprowadza mnie Jej zachowanie do granic wytrzymałości, to proszę o cierpliwość i żyję dalej... Wierzę, że jak będziesz miała już dziecko w wieku mojej Patrycji też będziesz musiała już tak prosić o cierpliwość :-) Ja doskonale wiem ile nerwów kosztuje przejście przez ciążę po stracie. Te długie miesiące, a potem człowiek uświadamia sobie, że przez ten stres i nerwy nie zdążył się nacieszyć tym Maleństwem jeszcze w brzuchu. I tak szybko t 9 miesięcy zleciało!
Iwonka chyba musisz żyć tak jak życie Ci się układa... Tzn. będziesz wesoła to będziesz. Przecież wiesz doskonale, że Szymka nie zapomnisz i zawsze będzie On dla Ciebie tak samo ważny jak Twoje pozostałe dzieci. I myślę, że nie ważne czy będziesz miała tylko jedno dziecko, czy pięcioro, Szymek zawsze będzie i będzie tak samo wyjątkowy jak każde z Twoich dzieci. Tylko będzie wymagał Twojej pamięci, a nie cierpliwości :-)
Mam nadzieję, że nie odebrałaś źle mojego wpisu. Nie chce Cię wpędzać w jakieś poczucie winy. Myślę tylko, że każdy musi się uporać ze swoją stratą na swój sposób, jednemu potrzeba na to kilku miesięcy, innemu lat, a może jeszcze ktoś inny sobie z tym nie poradzi wogóle. Niewiem. Ja czasami mam wrażenie, że już jest w porządku, że przyzwyczaiłam się do bólu. W końcu w maju miną 3 lata... A następnego dnia mam taki żal, wrażenie jakby to wszystko było wczoraj. Jeszcze jak widzę dzieci w wieku Natalki... Myślę, że powinnaś korzystać z każdego "lepszego" dnia, teraz tym bardziej jest ważne, żebyś się jak najmniej stresowała. Maleństwu ta wesołość też napewno nie zaszkodzi. Na stres przyjdzie jeszcze pora. Nawet jak byśmy chciały, chyba raczej ciężko uniknąć będzie nerwów i stresu podczas ciąży, a potem i tego okresu po porodzie aby Maleństwo było zdrowe.
Światełka dla Szymusia (*)(*)(*) Mama Natalki ur. 06.05.2011, zm. 10.05.2011, Patrycji ur. 09.05.2012, Marcinka ur. 08.02.2014 i Ali ur. 18.02.2017
|