NIc nie wymyślam, ponieważ dobrze wszystko pamiętam. Zbagatelizowałam chorobe synka i koniec. Świadomie i dobrowolnie. A nad pozostałymi dziećmi sama się trzęsłam, do przesady. Wcześniej nie chorowały, więc sądziłam, że byle duszność u Witusia to pestka, nie ma się czym przejmować. Kolejny horror przeżyłam w okresie ostatnich Świąt BOżego Narodzenia, kiedy to moja 2-miesięczna wnuczka zachorowała i miała bardzo podobne objawy, jakie miał Witus. W dodatku była w tym samym wieku. Wszystko stanęło mi przed oczyma. Mówię, że wygląda to na zapalenie płuc, na szczęście wezwali lekarza i zaraz do szpitala. BYło juz bardzo źle, sami lekarze tak mówili. PO kilku tygodniach mała wyszła z tego i odtąd nie chorowała. Ale ja swoje wiem i nikt mnie nie przekona, ze zawsze będzie ok.
|