To nie moher mnie przewrócił ale zapomniane wspomnienie uderzyło z siłą wodospadu, na to nie byłam rzygotowana więc zaliczyłam ostre "benc" :)) Bo tak naprawdę to chyba najbardziej w całej tej sytuacji zabolało mnie wspomnienie przewozu ciała Tomcia... ja opowiadałam wam tą makabryczną wizytę w prosektoriu, napewno jest w wątku Batmana, ale zawsze ograniczałam się do stwierdzenia... włożono mojego jedynego syneczka w czarny worek, wyniesiono z godnością, przez kaplicę pełną ludzi, w trakcie trwajacego pogrzebu - pożegnania z otwartą trumną, włożono do auta i ja za tym autem jechałam prawie 4 godz... a tak naprawdę to teraz wrócił "pełny obraz" i to on poraził... panowie z firmy pogrzebowej przed wejściem do kaplicy złożyli mi i bratu kondolencje z powodu śmierci taty, mnie to nawet rozbawiło i wywołało uśmiech na twarzy, sama nie wiem czemu... wchodzą do prosektorium, aż wstyd się przyznać, ja nie zauważyłam, że tam jest otwarta trumna z ciałem, że są ludzie, że to kaplica w której trwa pogrzeb, pojęcia nie mam jak to możliwe, ale ja nie widziałam... panowie z firmy pogrzebowej jako zobaczyli że na długim metalowym blacie, wśród tego pieprznika, lezy dwójka dzieci, dostali szoku, worków nie mogli rozłożyć, po haśle "ten większy jest wasz" wyleciały im z rąk i zbierali je z tej podłogi... potem to ja już pamiętam, że nogi mi się ugieły, tą wodę na podłodze, w którą prawie wpadłam, gdyby brat mnie nie złapał, zaczekaliśmy w przedsionku... wynieśli ciało, włożyli do auta... a ja się potem zastanawiałam, czy tam aby jest moje dziecko, no bo skoro upadłam i nie widziałam jak wkładają to skąd pewność, że to moje, a może jednak to nie było moje... może nie tego wzieli, może nie mojego... przypomniał się tłum "gapiów", którzy natychmiast po nas wyszli z kaplicy zapalić, no nagle wszystkim chciało się jarać w trakcie pogrzebu, a ja naprawdę miałam ochotę te wszystkie sępy ludzkiej niedoli najpierw obedrzeć ze skóry a potem patrzeć jak je boli i jak cierpią, nie powiem co jeszcze chodziło mi wtedy po głowie... wielka 2 m trumna w wielkim czarnym samochodzie, bo oni myśleli, że to dorosły człowiek, a w niej mój mały 86cm Tomuś... przez 4 godz przewalało się tona myśli przez głowę: moje, nie moje, pomyłka, nie pomyłka, ci ludzie, "ten większy" rozsadzało mózg od środka, i ta świadomość jak on biedny tak lata w tej wielkiej trumnie przy hamowaniu i ruszaniu, boli czy nie boli, będzie miał guza czy nie, a może na światłach wysiąśc, polecieć, zabrać, przytulić i uciec gdzieś daleko... może to coś da a może coś zmieni... Zatarte i nieprzetrawione wspomnienia zabolały najbardziej. I to przekonanie obecnego świata że krzywy znaczy inny, inny znaczy chory a chory znaczy gorszy, gorszy znaczy zasługujący na śmierć - tak jakby mieli prawo żyć tylko ci idealni... a przecież Bóg wszystkich kocha równo, niestosuje podziałów, to czemu my je stosujemy, i najcześciej ci zagorzali biegacze coniedzielni kościelni... eh, szkoda gadać... Choć znam parę sąsiadek, starsze panie, które codziennie biegają, a raczej ledwo kuśtykają do kościoła, i myślą tak jak my: miłośc to miłość, matka to matka, ból to ból, nie ma tu podziałów i hierarchi. Mamy różne marzenia i różne wspomnienia, ja mam ciążę i 8 m-cy wspomnień a reszta stanowi marzenie, Batman ma ciążę wspomnień a reszta jest marzeniem, Iwona ma 22 lata wspomnień i ręsztę marzeń. Dla jednych coś będzie marzeniem a dla innych wspomnieniem ale tak samo kochamy, tęsknimy i cierpimy. buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|