Wczoraj minęło 8 długich miesięcy od kiedy moja Lilianka odeszła...
Czy jest lepiej...? Nie wiem chyba nie...ale jest już inaczej...Nie ma już tej strasznej rozpaczy, która towarzyszyła mi nieustannie na samym początku. Ból jest - raz słabszy raz mocniejszy - ale jest ze mną codziennie - tak samo jak pamięć o mojej kruszynce. Nie ma dnia żebym o niej nie myślała...praktycznie codziennie jestem na cmentarzu - po to aby opiekować się jej grobkiem...czuję, że to "taka moja mała misja", taki "mój matczyny obowiązek" - i póki co nie wyobrażam sobie żeby było inaczej.
A ja - zmieniałam się już nieodwracalnie. To tak jakby z Jej śmiercią coś umarło we mnie...
Tak wiele się wydarzyło w ciągu tych 8 miesięcy... A ja nadal tęsknię - niewyobrażalnie tęsknię...i pewnie tak już zostanie na zawsze...
Lilianko światełko dla Ciebie skarbie (*)(*)(*)(*) ------------------------------------------------------------------- "Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."