Przykro mi, kochana Bułeczko, że tak Cię mocno ta wielka fala bólu zalała. Sama wiesz najlepiej, że one przychodzą zwykle podstępnie i niespodziewanie, kiedy się człowiekowi wydaje, że jest już odporny, silny, falochron zbudowany... Niby można przewidzieć, że jak towarzyszy się komuś w tak strasznej żałobie, to się samemu wystawia na fal działanie, ale z drugiej strony czasem ból wyzwalany jest przez takie bodźce, które byśmy o to nie podejrzewali - ot, dziecko w wieku naszego utraconego, na które ktoś zawoła na ulicy tym samym imieniem, jakieś ubranko w sklepie, szpital pokazywany w Wiadomościach, cokolwiek... Więc tak naprawdę tych niszczących fal bólu i tak nie da się uniknąć. A w Twojej obecnej sytuacji oczywiście masz prawo stawiać granice, ale z drugiej strony - to wspaniałe, że wysłuchujesz pani Zofii, tak jak wysłuchiwałaś wirtualnie tylu naszych historii, które też przecież wiele mogły Ci przypomnieć (miejsc, osób, sytuacji) - któż może posiedzieć przy niej i pomilczeć "w tym temacie" lepiej niż Ty... Ja się przyznam, że ostatnio strasznie stchórzyłam, kiedy znajoma poroniła trzecie dziecko - nawet nie napisałam głupiego smsa, było mi wstyd własnego wielkiego brzucha, własnej płodności. Tak się to człowiek kręci wokół własnego "ja"... A przecież wiem, że nie musiałam jej niczego mądrego mówić, po prostu być, jak Ty teraz.
Trzymaj się, Bułeczko, i nie daj się zmieść tsunami bólu, falom, które pewnie nie raz będą niespodziewanie powracać - taki juz nasz los:(
Milion światełek dla Tomcia (******) (******)!!
kasia, mama Hani (Z Miłości powstałaś - W Miłości przebywasz), a także Jerzyka i Stefka
|