Krwotok wewnętrzny w 9 miesiacu | Hits: 942 |
|
Dodis  
28-04-2010 17:54 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony] [Rozwiń temat]
|
Kiedy w lipcu 2009 roku zobaczyłam 2 kreski bardzo się ucieszyłam wraz z terażniejszym mężem.Wszystko było super dziecko rozwijało sie prawidłowo.Byłam na l4 już od początku ciąży,rodzina bardzo mi pomagała. W 36tc dostałam nieregularnych skurczy więc wraz z mężem pojechaliśmy na KTG.Po zbadaniu powiedzieli mi że musze zostać w szpitalu bo jest zagrożenie wczesnym porodem.Podłączyli mi kroplówkę z magnezem na wstrzymanie tych skurczy. pO 3 dniach wypuścili mnie do domu.Ordynator który mnie badał powiedział że ciąża jest w sumie donoszona ale żebym wytrzymała jeszcze tydzień.Pamiętam że jak wychodziłam to był piątek. Przepisali mi magnez i no-spe.W następnym tygodniu w środe pod wieczór zaczeły mnie lekko boleć pachwiny miałam wrażenie jak by mi się ciało rozszeżało lecz inni mówili że ciało mi się przygotowuje do porodu.O 4 nad ranem dostałam skurczy lecz wziełąm magnez i poszłam dalej spać. o 6 rano.ból się nasilił.Mąż chciał mnie zawieść do szpitala więc chciałam sie podmyć lecz wcześniej poszłam skorzystać z toalety i zobaczyłam że po nogach cieknie mi krew. Zawołałam męza by sie szybko zbierał bo rodze i pojechaliśmy do szpitala.Wzieli mnie szybko na usg i to co usłyszałam to było najgorsze-Pan GINEKOLOG powiedział mi że tu jest duży problem.Na poczatku myślałam że dziecko jest niepełnosprawne lecz on powiedział mi że ciąża jest obumarła.Spytałam dziecko nie żyje? Potwierdził mi kiwając głową potwierdzająco.Urodziłam śliczną córeczke dali mi ją na ręce bym mogła sie z nią pożegnać.Mąż był przy porodzie choć nawet go o to nie prosiłam na ogół jest strasznie wrażliwy i jak mu powiedziałam że dziecko nie żyje to idac po schodach ze mna na porodówkę powiedział mi-trzymaj mnie bo zemdleję.Na szczeście nie zemdlał i trzymał mnie za ręke oraz dzielnie wykonywał polecenia lekarzy.Podziekowałam mu po wszystkim za to że był przy mnie kiedy najbardziej tego potrzebowałam.10.03.2009 pochowaliśmy naszego aniołka.Pozostały mi zdjęcia po niej.Ciesze sie że jest coś takiego dla nas jak forum gdzie możemy poznać ludzi ,którzy przeżyli to samo czyli strate dziecka.Dzielmy sie naszymi niestety tragicznymi doświadczeniami. Chciałabym się dowiedzieć jak niektórzy z was dają sobie z tym radę? D.Czekaj
|
|
:: w górę ::
|