EwelinaW napisał(a): > Napisałam to do Myszki, na innym forum, ale może i Tobie się przyda..
> Z perspektywy czas, co czułam (nie potrafię określić ile dni, czy tygodni):
> -rozpacz, rozgoryczenie, żal, wściekłość, samotność
> -pustka, obojętność na świat i innych, tęsknota
> -narastająca tęsknota, wyrzuty sumienia
> -analizowanie każdego szczegółu, całej dokumentacji fragment po fragmencie. Po tym znów pojawiały się jeszcze większe wyrzuty
> -"gdybanie", co mogłam zrobić inaczej
> -akceptacja sytuacji, bez analizowania. Po prostu ciągłe powtarzanie sobie "tak miało być".
> -zaprzestanie szukania przyczyny i zadawania pytań bez odpowiedzi
> -analizy pt."co mi dała Zuzia". starałam się nie analizować "co mi zabrał Bóg". Do tej pory w taki sposób nie chcę nawet myśleć, bo się prezwrócę i znów poobijam.
> -szukanie sensu tego, co się stało (znalazłam)
> -odszukanie celu nowego życia
> -docenienie tego, co mam
Podpisuję się w całości. Dodałabym jeszcze: - szukanie we wszystkich dostępnych źródłach wad zbliżonych chodźby częściowo do wady Tomcia, takich w który skład mogła ona wchodzić (co oczywiście wiązało się z czytanie wszystkiego) - po przeanalizowania każdego szczegółu w aspekcie "co mogłabym zrobić inaczej i czy to coś by zmieniło, dało więcej zycia" doszłam niestety do wniosku, że zawsze każda analiza kończyła się śmiercią co początkowo mnie trochę dobijało i nakręcało do szukania kolejnego wariantu zdarzeń, aż wyczerpałam wszystkie - pojawił się wniosek "gdybym coś zmieniła, cokolwiek, nie zmieniłabym zakończenia historii", "niezależnie od chęci, starań i walki, od przeczuć, snów i intuicji, nie byłam w stanie zmienić zakończenia", "tak zdecydował Bóg i tak stać się musiało" - nie zadaję sobie pytań i nie szukam odpowiedzi bo znam je wszystkie na pamięć, bo je przerobiłam, więc po co je wałkować - była wściekłość na lekarza - była świadomość, że gdyby nie ten człowiek mój syn pewnie nadal by żył, gdyby nie jego błąd - teraz mineło (patrzę z perspektywy "gdyby nie ten człowiek mój syn nadal by się męczył, wegetował, cierpiał", z perspektywy "mój syn ma teraz lepsze i szczęśliwsze życie, życie o którym każdy z nas powinien marzyć") - mam więcej sił aby wybaczać - była olbrzymia wściekłość na Boga, że go zabrał, potem że go tak obciążył chorobą, byłam wściekła i to na maksa
Tomek nauczył mnie cenić każdą sekundę życia jakby była ta ostatnią sekundą. Nauczył że mimo wszystko można iść przez życie, pomimo bólu i cierpienia, z prawdziwym i szczerym uśmiechem oraz wewnętrzną i zewnętrzną radością.
> Mi moja Natalka nie zastepuje Zuźki nawet w minimalny sposób. Ale jak widzę, jak rozwija się zdrowe dziecko, to czuję jeszcze większą ulgę...I dojrzałam w końcu, że Zuzia cierpiała. Ta prawda mnie niesamowicie boli. Chyba lepiej mi było mysleć inaczej, oszukiwać siebie troszeczkę.
Szymon nie przypomina mi Tomka w niczym, absolutnie w niczym. Nie widzę nacodzień podobieństwa, choć wiem, że chłopcy są do siebie podobni na twarzy, różnią ich włosy. Ja dostrzegam to gdy ktoś mi wspomina. I tak jak Ewelinka mam świadomość, że Tomek był chory i nie rozwijał się tak jak Szymek. Na początku bolało, że tamten syn nie mógł tego mieć, że nie chodził, nie raczkował. Bolało na chrzcie, że tamten tego nie dostał, że tak nie miał. Ale z tym też da się żyć.
P.S. No fakt Ewelinko, ty długo nie chciałaś uwierzyć, że Zuzia cierpiała i była umierająca. buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|