No właśnie boli i wiem że będzie bolało i wcale z tym nie walczę, poprostu z tym żyję jak z blizną na czole, i wcale tego nie zasłaniam... Wiecie ja wcześniej, przed śmiercią Bułci nidgy w życiu nie pomyślałam jak w tym wzniosłym dniu czuła się jego Matka, no bo przecież o Niej nasza wiara nawet nie wspomina, jakby Jej nie było, jakby Ona nic nie czuła... wogóle ludzie myślą głównie o tym co zrobić do jedzenia i kiedy zjeść, no bo przecież po to zasuwają z tą święconką wcześnie rano...
Chrzciny Gosiu ja miałam Szymcia 14.03, w tym dniu kończył 8 m-cy i żył już 8 dni dłużej niż Tomcio. Ciężko było w kościele, wciąż było to uczucie że Tomuś tego nie doczekał, że jego też tak planowaliśmy ochrzcić... po powrocie z Warszawy... i wielka dupa z tych planów sobie wyszła... człowiek się cieszy i uśmiecha, bo naprawdę jestem szczęśliwa i naprawdę się cieszyłam że chrzczę Syna ale gdzieś w środku coś kuło i bolało, że ten pierwszy tego nie dostał...
Dzisiaj jadę na chrzciny syna mojego brata. I Szczerze mówiąc to wcale mi się nie chce, właściwie to chodzę i kombinuję jakby tu nie jechać, marudzę, marudze a i tak pojadę i będę się uśmiechać, bo taka już jestem. Krew mnie zalewa, zresztą mojego męża też... Poprosili go na chrzestnego, kompletny brak taktu i dobrego smaku, przyzwoitości zresztą też, przez telefon, bo ciężko 30 km podjechać i szkoda kasy marnować. buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|