Naszej córeczki nie mam z Nami już 3 miesiące. I pewnie tak jak każdy mam raz lepszy raz gorszy dzień. Wydaje mi się jednak , że powoli zaczynam powracać do życia. Powoli wychodzę do świata i do ludzi - choć jeszcze miesiąc temu było to dla mnie nie do pomyślenia. Najlepiej czułam się w domu, gdzie nikt nie patrzy, nie zadaje pytań. Wychodziłam tylko po to żeby pojechać na cmentarz do córeczki i to zawsze w towarzystwie męża. Nie wyobrażałam sobie, że mogę wyjść z domu zupełnie sama. Bałam się co będzie jak mnie ktoś spotka i zapyta...To nie jest tak, że dzisiaj się już nie boję - ale wiem, że jestem silniejsza...Do pracy wracam dopiero pod koniec kwietnia i wiem, że dobrze zrobiłam, pozwalając sobie na przerwę od świata zewnętrznego, do którego nabrałam trochę dystansu...Bardzo pomógł mi w tym czasie mój mąż, który od śmierci Lilianki jest cały czas przy mnie... Nadal bardzo tęsknię za moją małą kruszynką, nadal nie rozumiem dlaczego...ale wiem, że muszę pozwolić jej odejść, nie mogę cofnąć czasu - muszę żyć dalej z myślą, że moja ukochana córka jest dzisiaj Aniołem. Już na zawsze część mojego serca będzie należała tylko do niej. I pewnie jeszcze nie raz sięgnę samego dna aby się znowu powoli od niego odbijać... Kochana daj sobie czasu - jeżeli nie czujesz się jeszcze na siłach aby powrócić do pracy porozmawiaj o tym z lekarzem - on na pewno będzie w stanie dać ci zwolnienie (z tego co wiem to nawet do 6 m-cy). Pewnie sama poczujesz kiedy stajesz się na tyle silna żeby stawić czoło codzienności...nie zmuszaj się jednak do niczego...zobaczysz "z dnia na dzień" będzie inaczej, nie wiem czy łatwiej ale inaczej...Przytulam Cie mocno Dla Twojego Aniołka (*)(*)(*)(*)(*)(*) ------------------------------------------------------------------- "Czas upływa... Z róż opadają płatki, ale nie ciernie."
Kocham i tęsknię...
|