Mój synek Przyszedł na świat 22tygodniu i 3 dniu ciąży. Rodziłam go siłami natury. Gdy się urodził słyszałam jego cichutki płacz. Po odcięciu pępowiny położna zawinęłą go w jakąś chustę i położyła na szafie. Widziałam jak Adaś się rusza. Krzyczałąm, błagałam, żeby go ratowali, żeby dali mi go na ręce, by nie umierał w samotności. Bezskutecznie... Wezwano anestezjologa uśpili mnie...W związku z tym dręczy mnie jedno pytanie... Dlaczego mój synek na akcie urodzenia ma adnotację DZIECKO MARTWO URODZONE.? Czy to normalne? Wiem, że mój synek żył. Nie wiem ile czasu ale żył....
JUŻ wiem!!! Byłam na wizycie u mojego gina. Zapytałam Go dlaczego Adasia potraktowano jako dziecko martwo urodzone a przecież ja słyszałam i widziałam, że żył... Mój lekarz był troszkę zaskoczony... Wiecie co mi powiedział? Że napewno lekarz, który przyjmował poród poszedł na łątwiznę... Ziecko martwo urodzone- więc w zasadzie nie musiał wypełniać żadnej dokumentacji ( ile czasu żył, jakie działania były podjęte, przyczyna zgonu i jeszcze jakieś inne formalności....)Normalnie nie mogę się z tym pogodzić, brakuje mi sił... ------------------------------------------------------------------- Fasolka 5tc 12.2007, Fasolka 5tc 04.2008, Adaś ur.zm.w 23tc. 27.01.2009r "Tak bardzo chcę być z Tobą, czuć Twego serca bicie, za każdą z takich chwil oddałabym całe życie&
|