Z tym łagodzeniem bólu, to nie ma sposobu. Po prostu czas i pozwolić sobie właśnie na ten ból, na te łzy. Przeżyć to wszystko. Jeśli chcesz opisz dokładnie swoją historię,może to pozwoli Ci na wylanie emocji. W wakacje postaraj się gdzieś wyjechać. Mnie przyjaciólka wyciągnęła do siebie, do Włoch. Choć nie chciałam i na dzień przed odlotem płakałam mężowi, że nie chcę do niej jechać, to zostałam wręcz wygoniona. To był świetny pomysł. Pozwlił mi zdystansować się do tego wszystkiego, pomyśleć o Zuzi, o moim mężu w inny sposób. Tak jakby bardziej na trzeźwo spojrzec na sytuację.Żałuję tylko,że nie było ze mną męża, bo może jemu tez błoby wtedy troszkę łatwie, o ale nie mógł. KOchana, nie ma sposobu na łagodzenie tego bólu, na powstrzymywanie łez. Po roku mnie boli tak samo, ale nauczyłam się,że to uczucie po prostu ze mną jest. Mojego serca nie da się posklejać, ono bije rozsypane w drobne kawałki. Tęsknota nie jest mniejsza. Życie "wróciło" na tor, którym biegło przed Zuzią, tylko jakoś inaczej się je odbiera, odczuwa. Czas nie stanął w miejscu dla mojego dziecka, choć tego pragnęłam. wszystko toczy się dalej. Tylko brakuje jednej osóbki, a moimi towarzyszami już zawsze będą ten ból i tęsknota. Ale radość wróciła, niepełna, to fakt. życzę wszystkiego dobrego [*] Maleństwu "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|